17.05.1969 - GKS Katowice - Górnik Zabrze 3:0 wo.

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
17 maja 1969, godzina 18:00
1. liga 1968/69, 21. kolejka
GKS Katowice 3:0 wo.  Górnik Zabrze Chorzów, Stadion Śląski
Sędzia: Bogdan Hirsch (Poznań)
Widzów: 60 000
HerbGKSKatowice.gif Herb.gif
Pluta 15

Latocha 80 s
1:0
1:1
2:1

Deja 75

Czaja
Anczok
Jan Wraży
Alojzy Łysko
Geszlecht
Strzelczyk
Pluta
Olsza
Zuzok
Szmidt
Rother
SKŁADY (1-4-3-3)
Hubert Kostka
Jerzy Gorgoń (? Alfred Olek)
Stanisław Oślizło
Henryk Latocha
Stefan Florenski
Alojzy Deja
Erwin Wilczek
Hubert Skowronek
Zygfryd Szołtysik
Włodzimierz Lubański
Jerzy Musiałek
Trener: Tadeusz Foryś Trener: Géza Kalocsay

Dodatkowe informacje

  • Mecz przerwany w 81. minucie przy stanie 2:1 (1:0). Wynik zweryfikowany jako walkower dla GKS-u.
  • Według innego źródła bramkę dla Górnika zdobył Wilczek.
  • W 42. minucie Deja nie wykorzystał rzutu karnego (Czaja obronił).

Relacja

Bilet meczowy.

Kronika Górnika Zabrze

Trudno cokolwiek napisać o tym meczu, ze względu na wydarzenia z 81. minuty, kiedy sędzia Hirsch przerwał spotkanie. Skandaliczne zakończenie zdeterminowało wszelkie relacje z tego wydarzenia. Obserwatorzy jednak są zgodni, co do tego, iż był to dobry mecz. Na 9 minut przed końcem arbiter spotkania nie uznał wyrównującej bramki strzelonej głową przez Skowronka. Jego zdaniem bramkarz Czaja był faulowany przez Wilczka. Na boisku zapanował chaos. Większość piłkarzy Górnika próbowało nakłonić sędziego do zmiany decyzji. W pewnym momencie sytuacja wymknęła się spod kontroli i doszło do rękoczynów. Stefan Florenski za uderzenie sędziego w pierś został zdyskwalifikowany na 2 lata. Również Wilczek i Oślizło, który był kapitanem zaatakowali sędziego tego meczu. Arbiter zdecydował się zakończyć mecz. Całe spotkanie obfitowało w nieco mniejsze emocje. Już w 15. minucie GKS wyszedł na prowadzenie, 5 minut później Deja nie wykorzystał karnego dla Górnika, jednakże zrehabilitował się w 75. minucie dając wyrównanie. Od tamtej pory zabrzanie oblegali bramkę GKS-u, jednak to katowiczanie zdobyli bramkę, po tym jak Latocha zmienił kierunek lotu piłki po strzale Rothera. Wynik spotkania zweryfikowano ostatecznie jako walkower 3:0 dla GKS-u.

Sport

CHORZÓW. Spadło na widownię jak grom z jasnego nieba. W 81 minucie przy stanie 2:1 dla Katowic sędzia pan Hirsch z Poznania odgwizdał koniec meczu. Co go do tego zmusiło, nikt na trybunach nie wiedział. Nie ulegało jednak wątpliwości, że musiało się stać coś poważnego. Ale co ?

Bezpośrednio przed zakończeniem gry arbiter nie uznał zabrzanom bramki. Nie uznał jej słusznie. Strzał Skowronka poprzedził najpierw „spalony”, a potem faul Wilczka na bramkarzu Czai. Piłkarze Górnika byli jednak innego zdania. Kilku z nich podbiegło do sędziego, okrążyło go i zaczęło domagać się zmiany werdyktu. Ponieważ zapadał zmrok z wysokości chorzowskiego giganta nie widzieliśmy szczegółów tej „interwencji”. Po ruchach i gestykulacji zabrzan można się było jednak domyślić że są bardzo zdenerwowani. Dezorientację powiększały gwizdy publiczności oraz wznowienie przez katowiczan gry rzutem od bramki. Dopiero gdy sędziowie liniowi zeszli ze swych stanowisk stało się jasne, że to już koniec. W kilkanaście sekund później sędziowie zniknęli w tunelu do szatni.

Odpowiedź dlaczego tak się stało otrzymaliśmy w rozmowie z arbitrem p. Hirschem. Zapytany dlaczego skrócił spotkanie o 9 minut powiedział:
Zostałem czynnie znieważony. Uderzył mnie zawodnik Górnika, Floreński. Wcześniej byłem atakowany przez Oślizłę i Wilczka. Obaj trzymali jednak ręce przy sobie. Floreński wymierzył mi cios w piersi.

Fakt ten potwierdzili arbitrzy liniowi oraz klasyfikator WSS.

Przepisy są w takim wypadku jednoznaczne – stwierdził przedstawiciel wydziału sędziów.
- Za czynne znieważenie sędziego przez zawodnika przerywa się mecz. Pan Hirsch postąpił więc słusznie. Weryfikacja spotkania należy teraz do Wydziału Gier i Dyscypliny PZPN.

Tyle sędziowie. A co mówią zabrzanie ? Kiedy rozmawialiśmy z p. Hirschem zjawił się u niego kapitan Górnika, Stanisław Oślizło, wraz z wiceprezesem Szarafińskim oraz kierownikiem sekcji inż. Gładychem.
-”składamy oficjalny protest z powodu naruszenia przepisów gry. Domagamy się, aby pan to odnotował w protokole – oświadczył Oślizło.
-za atakowanie sędziego – mówił inż. Gładych można zawodnika co najwyżej usunąć z boiska, a nie wolno przerywać meczu...

Górnicy nie poczuwają się do żadnej winy. Uważają, że sędzia prowadził spotkane tak źle, że wyprowadził ich z równowagi. Floreński – twierdzą- nie uderzył p. Hirscha. Mają oni pretensje do Wydziału Sędziów że na tak ważny mecz wyznaczył debiutanta. Stanisław Oślizło twierdzi, poza tym, że w momencie, gdy żądał uznania bramki strzelonej przez Skowronka, usłyszał od arbitra nieparlamentarne słowo.

P. Hirsch nie spelnił jednak żądań zabrzan. Wytłumaczył im, że protest do sędziowskiego protokołu wnosi się przed rozpoczęciem meczu, a nie po jego zakończeniu. Gdy drużyna ma pretensje do orzeczeń arbitra musi skierować protest wprost do PZPN-u. Oskarżenie natomiast jakoby w rozmowie z Oślizłą p. Hirsch użył nieparlamentarnego wyrazu skwitowane zostało słowem „kłamstwo”.

Co o tym skandalu sądzić ? Historia jest wyjątkowo smutna. Drużyna, którą stawia się wszystkim za wzór, zawiodła zaufanie. Zdajemy sobie sprawę ze stawki meczu. Rozumiemy zdenerwowanie zabrzan, gdy przy stanie 1:1 stracili bramkę z samobójczego strzału. Prawdą jest też, że WSS nie powinien był delegować na to spotkanie debiutanta i że p. Hirsch popełniał błędy do których pretensje miały obydwie strony. Wszystko to jednak nie usprawiedliwia reakcji zabrzan. Sportowcy muszą umieć nie tylko wygrywać. Muszą również z godnością uznać wyższość przeciwnika i z honorem przegrać. Piłkarze Górnika sztuki tej nie potrafią. Najgorsze, że w całej drużynie ośmiokrotnego mistrza Polski nie było nikogo, kto potrafiłby uspokoić kolegów i stanąć w obronie sędziego. I to najsmutniejsze.

Osobny rozdział to sprawa Floreńskiego. Wierzyć się wprost nie chce, że ten zasłużony i bardzo sympatyczny zawodnik mógł do tego stopnia stracić panowanie nad sobą. Czynne znieważenie sędziego to wybryk, na który nie ma żadnego usprawiedliwienia, szkoda, doprawdy wielka szkoda, że dobiegająca końca kariera Floreńskiego znalazła tak smutny epilog.

Na zakończenie kilka słów o przebiegu gry do owej fatalnej 81 minuty. Spotkanie potwierdziło, że katowiczanie są w wielkiej formie. Ich wyższość przed przerwą nie podlegała dyskusji. Atakowali z impetem, stwarzali pod bramką Kostki raz po raz gorące sytuacje. Pierwszą okazję zdobycia prowadzenia mieli oni w 10 minucie kiedy po centrze Rothera wystarczyło tylko nastawić nogę. W trzy minuty później piłka po rzucie rożnym Rothera ślizgała się po poprzeczce, ale w końcu wyszła na aut. W 15 min. wreszcie po kolosalnym zamieszaniu pod bramką Górnika Pluta uzyskał głową pierwszą bramkę.

Zabrzanie długo nie potrafili znaleźć recepty na pressing Katowic. Na grę z pierwszej piłki nie było ich stać. Niewidoczny był Lubański pod „opiekuńczymi skrzydłami” Geszlechta, Szołtysik nie umiał sobie poradzić z Łyską. W tej sytuacji atak Górnika praktycznie nie istniał. W 30min, Kostka z najwyższym trudem obronił strzał Szmidta, a w trzy minuty później przytomnie wyłapał „główkę” Pluty.

Pierwszą groźną akcję Górnika zanotowaliśmy dopiero w 35min. Szołtysik znalazł się sam na sam z Czają, ale bramkarz Katowic skrócił umiejętnie kąt strzału.

W 42min. Sędzia przyznał zabrzanom jedenastkę. Lubański przedarł się na pole karne, gdzie zbyt ostro zaatakował go Strzelczyk. Werdykt sędziego wywołał burzliwe protesty publiczności i speszył zabrzan. Do egzekwowania „11” nie było chętnego. W końcu desygnowano Deję, który... nie stanął na wysokości zadania. Zasygnalizował kierunek strzału umożliwiając Czai wybicie piłki. Deja miał jeszcze szansę „dobitki”, ale w bezpośrednim pojedynku z bramkarzem Katowic spóźnił się o ułamek sekundy. W 45 minucie popisał się dla odmiany Kostka, broniąc ostry strzał Rothera, po czym nastąpiła przerwa.

Początek drugiej połowy należał znów do Katowic. Dopiero po 65 minucie zabrzanie postawili wszystko na jedną kartę. Na efekt nie trzeba było długo czekać. W 75 min. Po szybkiej akcji Skowronka, Wilczek wyrównał na 1:1. ale radość lidera nie trwała długo. W 5 minut później niezmordowany Rother uciekał lewą flanką, potem płasko scentrował wzdłuż bramki. Do jego centry wystartowali jednocześnie Latocha i Pluta. Obrońca Górnika był szybszy, ale interweniował tak niefortunnie , że piłka wylądowała w siatce. W ten sposób katowiczanie wygrali 2:1.

Zwycięstwo wywołało oczywiście ogromną radość w obozie Katowic. Trener mgr Foryś powiedział: „sądzę, że nikt nie może powiedzieć, że wygraliśmy nie zasłużenie. Cieszę się, że pozbyliśmy się wreszcie widma spadu. W mojej drużynie nikogo nie wyróżniam. Wszyscy grali na „piątkę”.

TB, Sport nr 58 z 19 maja 1969