18.04.1981 - Górnik Zabrze - Motor Lublin 1:0

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
18 kwietnia 1981
1. liga 1980/81, 22. kolejka
Górnik Zabrze 1:0 (1:0) Motor Lublin Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Jerzy Kacprzak (Gdańsk)
Widzów: ok. 5 000
Herb.gif HerbMotorLublin.gif
E. Socha 68 1:0

Aleksander Famuła
Bogdan Gunia
Tadeusz Dolny
Waldemar Matysik
Marian Zalastowicz
Adam Ossowski (46. Erwin Koźlik)
Krzysztof Szwezig
Stanisław Curyło
Edward Socha
Andrzej Pałasz
Leszek Brzeziński
SKŁADY
Opolski
Fiuta
Cypka
Chaberek (59. Wiater, 75. Świątek)
Dębiński
Pop
Szczeszak
Mącik
Jagiełło
Komosa
Przybyła.
Trener: Zdzisław Podedworny

Relacja

Kronika Górnika Zabrze

Bardzo istotne zwycięstwo przyniosła konfrontacja z lubelskim Motorem. Grający o życie zabrzanie zaczęli nerwowo i chaotycznie, nie może więc dziwić fakt, że w pierwszej odsłonie na boisku działo się niewiele ciekawego. W 63. minucie na nieoczekiwaną akcję zdecydował się Zalastowicz. Jego centrę na raty wykorzystał Socha - najpierw trafił w poprzeczkę, dobitka znalazła już drogę do siatki. Gol zdecydowanie rozluźnił zabrzan, którzy zepchnęli beniaminka do rozpaczliwej defensywy. Niestety, indolencja strzelecka Sochy, Pałasza i Brzezińskiego nie pozwoliła zakończyć meczu efektowniejszym zwycięstwem. Koniec końców dwa punkty dla górników, co przy remisie Zagłębia w Łodzi zaowocowało ponownym awansem na 14. lokatę.

Sport

Tylko jedna bramka a radości...

ZABRZE. W bardzo trudnej sytuacji znajduje się Górnik, a rzecz dotyczy nie tylko pozycji w tabeli lecz również klubowej kadry. Szymura, Jarzina i Cimander korzystają nadal z L-4, Pałasz przeżywa akurat regres formy – nic dziwnego, że trenerski tercet dosłownie...drży o każdy mecz. Oczywiście o rezygnacji nie ma mowy, ale z drugiej strony walka o każdy punkt paraliżuje drużynę, odbiera jej spokój, rozwagę i psychiczną równowagę. Nic tedy dziwnego, że przez trzy kwadranse Górnicy ani rusz nie potrafili przełamać oporu beniaminka. Ten z kolei zastosował taktykę identyczną jak w Sosnowcu kiedy to wygrał 2-1 z Zagłębiem dzięki udanym kontratakom. W Zabrzu sztuka się nie powiodła bowiem stoper Górnika Tadeusz Dolny właściwie nie popełnił jaskrawego błędu, a ponadto w Motorze zabrakło Lorenca, zwykle „uzupełniającego” Przybyłę. Tym drugim był Komosa, piłkarz szybki, energiczny w walce o piłkę, lecz mało jeszcze opanowany.

Na trybunach już szeptano, że strzelec bramki dla Górnika w tym niezwykle ważnym pojedynki może liczyć na wdzięczność kibiców równą...pomnikowi. Nic nie wskazywało na to by bramkarz Motoru miał skapitulować – po prostu napastnicy Górnika grali niemrawo – celował w tym Pałasz – schematycznie, bojaźliwie. Aż tu nagle Zalastowicz zdecydował się na dynamiczny rajd. Stracił piłkę, ale zdołał ją odzyskać. Był w trudnej sytuacji, więc bez namysłu przerzucił piłkę ponad sobą. Lob trafił w środek bramki, było to całkowite zaskoczenie dla Opolskiego. Bramkarz zachował się jakoś dziwnie, ledwo piłkę odbił toteż Socha głową starał się go pokonać, Ale piłka odbiła się od poprzeczki! Wiater usiłował ja wyekspediować w pole, lecz energicznie walczący Socha zdołał do uprzedzić wypychając piłkę do siatki. Radość Zabrzan ie miała wprost granic, natychmiast ruszyli do generalnego ataku i w 100 sekund po zdobyciu bramki omal nie podwyższyli na 2-0. Z samej inni piłkę wybił Wiater.

Od tego momentu nastąpił generalny zwrot w wydarzeniach na boisku. O ile w pierwszej połowie utrzymywała się lekką przewagą gospodarzy, to po upływie godziny gry Opolski przeżywał trudne chwile. Z coraz mniej skuteczna pomocą przychodzili mu koledzy z defensywy a przednia formacja nader rzadko otrzymywała piłki. Motor został zepchnięty do głębokiej defensywy, z której prawie już nie wyprowadzał żadnych „kontr”. Zapewne końcowy wynik byłby inny gdyby nie indolencja strzałowa Zabrzan. W samej końcówce kilka pięknych strzałów Koźlika, Pałasza, Sochy i Brzezińskiego minęło cel o centymetry.

Górnik zasłużenie zdobył dwa punkty jednak to co zademonstrowała drużyna gospodarzy w pierwszej połowie napawało olbrzymim niepokojem kibiców. Chaos, bezmyślność, a przede wszystkim dryblowanie do znudzenia -w czym celowali pomocnicy – nie mogły przynieść żadnego efektu. W trakcie przerwy, w szatni zawodnicy Górnika usłyszeli wiele cierpkich słów od trenera Podedwornego i kierownika sekcji Stanisława Oślizły. Efekt był widoczny – całkowicie zarzucono krótką grę na rzecz forsowania podań z pierwszej piłki. „Zagonieni” Lublinianie zaczęli popełniać błędy, w końcu padła bramka dla Górnika. Znowu dobrą partie rozegrał Dolny, podobał się waleczny Matysik, w drugiej połowie również Socha. W Motorze z wysokiego pułapu rozpoczęli Komosa i Przybyła, ale później zostali zaszachowani przez obrońców Górnika.

Jan Fiszer, Sport nr 67 z 21 kwietnia 1981r.