18.09.1976 - Górnik Zabrze - Legia Warszawa 2:2

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
18 września 1976
1. liga 1976/77, 7. kolejka
Górnik Zabrze 2:2 (1:1) Legia Warszawa Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Marian Środecki (Wrocław)
Widzów: 8 000
Herb.gif HerbLegiaWarszawa.gif

Deja 23

Gzil 76
0:1
1:1
1:2
2:2
Dąbrowski 15

Dąbrowski 62

Waldemar Cimander
Joachim Gorzawski
Bernard Jarzina
Jerzy Gorgoń
Zygmunt Bindek
Adam Popowicz (Maksymilian Kluger)
Alojzy Deja
Ireneusz Lazurowicz(Joachim Hutka)
Marian Wasilewski
Zygfryd Szołtysik
Stanisław Gzil
SKŁADY
Sobieski
Topolski
Cypka
Szczeszak
Jagiełło
Lasoń
Deyna
Tumiński
Białas
Nowak
Dąbrowski

Relacja

Sport

Dawnych wspomnień czar...

ZABRZE. – Tradycji stało się zadość, mecz starych rywali rozgrywany był w dobrym tempie, był niezwykle zacięty i dostarczył publiczności wiele emocji. Początkowo toczył się pod dyktando gospodarzy , częściej przebywających pod bramką Legii. Ich akcjom brak jednak było wykończenia, celnych strzałów, a jeżeli już to czyniono, to kończyły się one na bramkarzu Sobieskim. Najwcześniej uzyskania gola był Lazurowicz w 5 minucie. Sobieski po jednym ze strzałów sparował piłkę wprost pod nogi znajdującego się na polu karnym Lazurowicza, ten nie skorzystał jednak z szansy i nie potrafił skierować piłki do opuszczonej bramki. W parę minut później groźnie strzelał Gorgoń, również bez efektu.

Legia rzadziej atakowała, ale groźniej. W ogóle goście ograniczyli się w tej fazie gry do kontrataków i trzeba przyznać, że mógł się podobać rozmach i „fantazja” z jaką to czynili piłkarze Warszawy. W momencie zdobycia piłki druga linia a także często obrońca Topolski, natychmiast włączali się do akcji ofensywnych i meldowali się w przodzie, obok wysuniętych Dąbrowskiego i Nowika. Jedna z takich szarż zakończyła się powodzeniem Górnicy uginając się pod naporem skomansowanej ofensywy, ratowali się wybiciem piłki na róg. Egzekutorem był Deyna, jego podanie przejął Dąbrowski i przy biernej postawie całej defensywy, zwłaszcza Jarziny, stojącego najbliżej legionisty, ten bez trudu skierował piłkę do siatki.

Wydawało się, że utrata bramki w momencie posiadania przewagi załamie gospodarzy, ale ci odpowiedzieli na to wzmocnieniem tempa i strzałami z każdej nadarzającej się pozycji. I słusznie, bramkarz Legii nie miał nowiem najlepszego dnia, szczególnie raziły jego niepewne interwencie w starciach z napastnikami Górnika o górne piłki. Dwukrotnie wygrali je główkujący górnicy. Wreszcie w 23 minucie po składnej akcji Deja zdecydował się na strzał z odległości ponad 20 metrów. Zasłonięty Sobieski za późno rzucił się w kierunku piłki i ta wylądowała obok lewego słupka w siatce.

Po przerwie piłka długo znajdowała się w środkowej strefie boiska, wreszcie w 54 minucie obrońca Cypka rozpoczął długi rajd spod własnej bramki. Dotarł nie atakowany aż na pole karne, gdzie został nieprzepisowo zatrzymany przez Gorgonia. Arbiter natychmiast wskazał na punkt oznaczający karny. Egzekutorem był kapitan Legii - Deyna. Długo składał się do strzału, wreszcie posłał piłkę płasko w lewy dolny róg. Cimander świetnie wyczuł intencję legionisty, rzucił się w tym kierunku i wypiąstkował piłkę w pole a nadbiegający Jarzina bez namysłu wybił ją poza boisko. Jednak to co uratował bramkarz Górnika - w kilka minut później zmarnowali obrońcy. Dąbrowski otrzymał na polu karnym dobre podanie, strzelił głową, piłka trafiła w słupek, wróciła do legionisty, a ten skierował ją płaskim strzałem do siatki. I znów jak poprzednim razem, defensorzy stali jak wryci i jak uprzednio, najbliżej strzelającego był zdezorientowany Jarzina.

W dalszym ciągu walczono o każdą piłkę, każdy metr terenu, pilnowano się nawzajem, nie pozwalano przeciwnikowi na swobodę ruchów. Popowicz jak cień chodził za Deyną a Szczeszak za Gzilem. Takich par było sporo na boisku. Popowicz zmęczony uganianiem się za biegającym po całym boisku Deyną ustąpił wreszcie miejsca w 70 minucie Klugerowi, ten z miejsca popisał się świetnym strzałem, po którym piłka minimalnie poszybowała obok słupka. Wcześniej, bo w 62 minucie ostrożnie grającego Lazurowicza zastąpił Hutka, a występujący do tej pory w ataku Szołtysik, cofnięty został do tyłu. Najstarszy wiekiem zawodnik Górnika wykazywał najlepszą kondycję, bronił od tej pory nie tylko skutecznie dostępu do bramki Cimandera ale równocześnie organizował błyskawiczne akcje zaczepne i jemu mają górnicy do zawdzięczenia, że wywalczyli ostatecznie jeden punkt.

W 76 minucie Szołtysik poszedł z piłką do przodu, w połowie boiska dostrzegł wychodzącego na pozycję Gzila i skierował dalekie podanie na prawe skrzydło. Do piłki równocześnie wystartowali: obrońca Gorzawski, bramkarz Sobieski i Gzil. Ten ostatni był naj- szybszy, ubiegł rzucającego mu się pod nogi Sobieskiego i lekkim strzałem skierował piłkę do pustej bramki.

Mecz rozpoczął się jak gdyby od nowa. Na cios odpowiadano ciosem, gra zrobiła się bardzo ostra i arbiter coraz częściej zmuszony był do przerywania pojedynku. To nie było romantyczne tango, a siarczysty oberek, trzymający w napięciu widzów do ostatniej sekundy. Tuż przed końcem Gorgoń rozpaczliwym szpagatem zagrodził drogę piłce, zmierzającej do pustej bramki. W sumie dobry mecz, momentami zbyt ostry, ale w tym już jest trochę winy sędziego, zbyt tolerancyjnie oceniającego niebezpieczną grę niektórych piłkarzy.

Henryk Hermasz, Sport nr 182 z 20 września 1976r.

Błąd przy generowaniu miniatury: Brak pliku
Bilet meczowy.