18.10.1969 - Górnik Zabrze - Zagłębie Wałbrzych 1:0

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
18 października 1969, godzina 17:30
1. liga 1969/70, 10. kolejka
Górnik Zabrze 1:0 (1:0) Zagłębie Wałbrzych Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Jerzy Świstek (Rzeszów)
Widzów: 12 000
Herb.gif HerbZaglebieWalbrzych.gif
J.Banaś 8 1:0
(1-4-3-3)
Hubert Kostka
Rainer Kuchta
Stefan Florenski
Stanisław Oślizło
Henryk Latocha
Alfred Olek (Jerzy Musiałek)
Erwin Wilczek
Zygfryd Szołtysik
Jan Banaś
Włodzimierz Lubański
Władysław Szaryński
SKŁADY
Szeja
Szłykowicz
Cieszowiec
Gajas
Śpiewak
Kampa
Pietraszewski
Stachuła
Pawlik
Roman Kasprzyk
Kwiatkowski
Trener: Géza Kalocsay

Relacja

Kronika Górnika Zabrze

Spotkanie 10. kolejki rozpoczęło się bardzo interesująco od bramki Banasia w 8. minucie, dzięki której gospodarze odnieśli zwycięstwo. W dalszej części meczu obrona Zagłębia spisywała się na tyle dobrze, że nie pozwalała gospodarzom na podwyższenie wyniku. Zabrzanie starali się docierać do bramki przeciwnika środkiem boiska, jednak większość prób kończyła się fiaskiem, gdyż zawodnicy zbyt ufali indywidualnym dryblingom, zapominając o współpracy z kolegami. Zawiodła także druga linia, która dotychczas tworzyła bardzo silną formację. Nikt z trójki Wilczek - Szołtysik - Olek nie zdobył się na szybszą grę. Tak więc Górnik mimo zdecydowanej przewagi, o czym świadczył dorobek rzutów rożnych, zdołał strzelić tylko jedną bramkę.

Sport

Złota bramka w… szkockiej mgle

ZABRZE. Wielka przewaga zabrzan i tylko 1:0!. To chyba wylosowanie Szkotów w PZPE nauczyło naszych napastników… skąpstwa. Komentarze kibiców nie zawsze zawierają kwintesencję prawdy. Górnicy mieli z wałbrzyszanami stare porachunki (stracili w poprzednim sezonie aż trzy punkty) i chcieli je wyrównać. Pragnęli również podreperować różnicę bramkową oraz pozostawić jak najlepsze wrażenie we wstępnej batalii przygotowań do spotkań z rangersami. Udała im się tylko jedna sztuka: zdobyli dwa punkty.

Już w 7 minucie, po pięknej akcji zainicjowanej przez Floreńskiego, a następnie prostopadłym podaniu Szołtysika, Banaś strzelił celnie. Kto wie, czy ta “szybka” bramka nie zdemobilizowała zabrzan. Kiedy objęli prowadzenie, od razu zwolnili tempo, zadowalając się optyczną przewagą w polu i niemal stały przebywaniem na przedpolu bramki Szei. Włączenie “hamulca” znacznie ułatwiło zadanie wałbrzyskiej defensywie składającej się w chwilach największego naporu z siedmiu, a nawet dziewięciu zawodników. Beton ten można było rozerwać tylko przyśpieszeniem akcji, zagraniami z pierwszej piłki, wreszcie rozciąganiem gry na flanki i strzałami z dalszych odległości. O tych zasadach zabrzanie pamiętali tylko w pierwszym kwadransie (efekt - zwycięska bramka) i tuż po wznowieniu gry, Wtedy Szłykowicz, Cieszowiec, Galas, Śpiewak i Szeja uwijali się jak w ukropie. Szczególnie dużo pola do popisu miał Szeja, który w trudnych warunkach - (mgła i śliska piłka) radził sobie bardzo dobrze.

Później znów nastąpił okres wyczekiwania. Górnicy pragnęli wyciągnąć obrońców Wałbrzycha w pole, by trochę rozrzedzić ich szeregi, ale ci wcale nie kwapili się z wycieczkami. Uważali, że porażka 0:1 ujmy im nie przyniesie, a jakaś jedna szarża może doprowadzić do wyrównania. Niewiele nawet brakowało by przypuszczenia te sprawdziły się. W 81 min. goście zainicjowali szybki kontratak i tuż przed bramką znalazł się Pawlik. Zwlekał jednak ze strzałem i Kostka zagroził mu drogę do siatki. Do podziału punktów nie doszło. Byłby do nadmiar szczęścia dla gości bowiem zabrzanie stanowili o klasę lepszy zespół, bardziej dojrzały, wyrafinowany. Brakowało w nim jedynie przyśpieszenia i skutecznego zakończenia wielu efektownych akcji. Trudno powiedzieć, czy w chwili obecnej górników nie stać na forsowanie ostrego tempa, czy też ukrywają formę w… szkockiej mgle.

Górnik wystąpił w najsilniejszym składzie z Szołtysikiem, Oślizłą i Latochą. Trójka ta grała bez zastrzeżeń. Wiadomość taka najbardziej ucieszy trenera Koncewicza, który w kadrze na Bułgarię zostawił jeszcze wolne miejsca. Szczególnie korzystnie prezentował się Latocha, który stoczył wiele zwycięskich pojedynków z szybkim Pawlikiem.

W sumie - widowisko średniej klasy. Do wyróżniających się postaci w tym “mglistym spektaklu” należał również arbiter główny spotkania, p. Świstek, który wśród ligowych sędziów demonstruje ostatnio bardzo równą formę.

ST. PENAR, Sport Nr 124 (3210), Poniedziałek, 20 października 1969 r