18.11.1995 - Górnik Zabrze - Stomil Olsztyn 3:2

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
18 listopada 1995 (sobota), godzina 16:00
1. liga 1995/96, 17. kolejka
Górnik Zabrze 3:2 (2:1) Stomil Olsztyn Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Ryszard Rębilas (Kraków)
Widzów: 1 857
Herb.gif HerbStomilOlsztyn.gif

Brzoza 38
Szemoński 42 g
Brzoza 64
0:1
1:1
2:1
3:1
3:2
Biedrzycki 3 w



Czereszewski 78
Brzoza, Hajto Yellow card.gif
(1-3-4-3)
Mirosław Warzecha
Tomasz Hajto
Maciej Krzętowski
Arkadiusz Kubik
Piotr Gruszka
Mieczysław Agafon
Piotr Brzoza
Leszek Kraczkiewicz
Marek Szemoński (87 Rafał Jarosz)
Arkadiusz Kampka
Marcin Kuźba
SKŁADY (1-4-4-2)
Kazimierz Sidorczuk
Andrzej Biedrzycki
Grzegorz Wagner
Sylwester Czereszewski
Sławomir Opaliński
Rafał Kaczmarczyk
Bogdan Michalewski (69 Tomasz Włodarczyk)
Paweł Gadziała (75 Czesław Żukowski)
Tomasz Sokołowski
Kiriłł Rybakow (46 Maciej Kasica)
Jacek Płuciennik
Trener: Adam Michalski Trener: Ryszard Polak

Relacja

Sport

Bilet meczowy.

Na stadionie Górnika żałowano, że aura była tak nieprzychylna piłkarzom. Zwłaszcza gospodarze wykazywali bardzo dużo ochoty do gry i być może można byłoby ich występ ocenić najwyżej spośród jesiennych, rozegranych w Zabrzu. Biegali dużo, stosowali sporo gry kombinacyjnej, często strzelali na bramkę - trzykrotnie skutecznie - a przede wszystkim wygrali. Ośnieżone boisko ograniczało szanse pełnego rozwinięcia skrzydeł.

Kto jednak wie, jak by się ta gra układała, gdyby nie przypadkowa bramka stracona przez zabrzan już w 3 min. gry. Biedrzycki egzekwował wolnego, piłka ominęła mur, a Warzecha interweniował zbyt późno i niezbyt szczęśliwie. Piłka odbiła się od jego rąk i ku zaskoczeniu wszystkich, również samego strzelca, wpadła do bramki. Można było odnieść wrażenie, że górnicy czekali na taki właśnie, bardzo intensywny bodziec. Rzucili się na Stomil prawie, że z furią. Uzyskali sporą przewagę, ale długo bez efektów. Strzelano z bliska i z dystansu (Kampka, Agafon, Kuźba, Kubik), czasem, jak w 32 min. kotłowało się pod bramką Stomilu przez kilkadziesiąt sekund - też bez efektów.

Wreszcie napastników wyręczył Brzoza, który wykorzystał rykoszet po uderzeniu Kuźby i z bliska wyrównał. Niedługo później najpiękniejszą akcję meczu przeprowadził Arkadiusz Kampka. Przejął piłkę blisko linii środkowej na lewej stronie boiska i slalomem pomiędzy piłkarzami Stomilu przedarł się w okolice pola karnego. Uderzył bardzo silnie, niestety i dla niego, i dla Górnika, piłka odbiła się od słupka tuż poniżej jego spojenia z poprzeczką. Ale na drugą bramkę czekano raptem kilkadziesiąt sekund. Gruszka egzekwował rzut rożny, przyspali obrońcy Stomilu i Szemoński z bliska wepchnął piłkę, głową do bramki.

Olsztynianom nie pozostało nic innego, jak w drugiej połowie postarać się o odrobienie strat. Zrobili w tym celu odpowiednie zmiany w ustawieniu. Grający wcześniej w obronie Czereszewski przeszedł do pomocy, najpewniej z zadaniem ożywienia gry ofensywnej swojego zespołu. Uzyskano sporo: częściowo udało się zneutralizować drugą linię zabrzan, przełamać ich przewagę i wreszcie stworzyć realne zagrożenie pod bramką Warzechy. Warto w tym miejscu dodać, że w I połowie Stomil oddał raptem dwa strzały, w tym jeden celny, na bramkę Górnika. Pod tym względem zupełnie inaczej było w II części, co łatwo można odczytać ze statystyk. Olsztynianie groźniej atakowali, ale to (znów) Brzoza w 63 min. podwyższył wynik na 3-1. Na jego podkręcany strzał z ok. 21 metrów Sidorczuk zupełnie nie zareagował. Nieco później okazję do rehabilitacji za nieszczęśliwą interwencję z 3 min. miał Warzecha, wygrywając pojedynek z Sokołowskim. Był bezradny, kiedy Czereszewski strzelił z bliska, po strzale Płuciennika odbitym przez jednego z obrońców zabrzan. Ostatni sprawdzian miał w 85 min. Znów strzelał Czereszewski, ale Warzecha wypiąstkował piłkę na rzut rożny.

Mecz na głosy:

Ryszard Polak: - Pierwsza połowa zdecydowanie dla Górnika, w drugiej to my mieliśmy dobre okazje. Liczyłem, że w Zabrzu zdobędziemy jeden punkt. Jego brak stawia nas w dość trudnej sytuacji na wiosnę. Ale chyba nie wszyscy zawodnicy zdają sobie z tego sprawę. Słabo zagrała II linia, tylu strat piłki już dawno nie widziałem.

Adam Michalski: - Dobry mecz, szczególnie w I połowie. Przy większym szczęściu mogliśmy już wtedy uzyskać rezultat przesądzający losy spotkania. W II połowie oddaliśmy częściowo pole. Jeśli chodzi o występ Warzechy, to oczywiście on ponosi winę za utratę pierwszej bramki, natomiast wszystkimi innymi interwencjami dał świadectwo sporych umiejętności.

Andrzej Grygierczyk, Sport nr 224 z 20 listopada 1995 r.