19.08.1964 - Górnik Zabrze - Zawisza Bydgoszcz 3:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
19 sierpnia 1964 (środa)
1. liga 1964/65, 2. kolejka
Górnik Zabrze 3:1 (1:1) Zawisza Bydgoszcz Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Włodzimierz Łozowski (Warszawa)
Widzów: 12 000
Herb.gif HerbZawiszaBydgoszcz.gif
Szołtysik 11

Pol 64 k
Lentner 74
1:0
1:1
2:1
3:1

Krasucki 36
Bernard Kobzik
Waldemar Słomiany
Stanisław Oślizło
Edward Olszówka
Stefan Florenski
Henryk Broja
Erwin Wilczek
Włodzimierz Lubański
Zygfryd Szołtysik
Ernest Pol
Roman Lentner
SKŁADY Edmund Rychlewicz
Waldemar Folbrycht
Jerzy Fiodorow
Kazimierz Zgoda
Ryszard Harmata
Mirosław Ziółkowski
Jerzy Sułkowski
Jan Pieszko (46 Stanisław Lewandowski)
Bronisław Waligóra
Jerzy Krasucki
Ryszard Wesołowski
Trener: Ferenc Farsang Trener: Longin Janeczek

Relacja

Sport

Skromne 3:1 z 1001 okazji

ZABRZE. - Górnik nie wyzyskał olbrzymiej okazji odniesienia wysokiego zwycięstwa. W drugim występie ligowym piłkarze mistrza Polski potwierdzili ponownie, że są jeszcze dość daleko od szczytu formy. Mimo to jedenastka Pola i Oślizły miała prawie przez całe spotkanie miażdżącą przewagę. Były okresy, że cały film walki rozwijał się na połowie bydgoszczan. Niezliczona ilość strzałów, które po największej części mijały się z celem lub zostały odparowane przez najlepszego zawodnika Zawiszy, bramkarza Rychiewicza, mogły przynieść gospodarzom rekordowy sukces. Tymczasem stało się inaczej. Z wielkiej chmury spadł mały deszcz. Nie ulega wątpliwości, że górnicy mogli już do przerwy prowadzić różnicą kilku bramek. W 2 min. Słomiany niefortunnie egzekwował „jedenastkę”, a potem dwukrotnie poprzeczka i słupek ratowały gości po uderzeniach Pola i Lubańskiego. Wyjątkowego pecha miał Pol, który parokrotnie z odległości kilku metrów nie potrafił „zdeponować” piłki w siatce Zawiszy. W czasie olbrzymiej przewagi gospodarzy skutkiem niefrasobliwej postawy obrony, Zawisza zdobył wyrównanie. Krasucki z bliskiej odległości nie dał Kobzikowi szansy obrony. Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie. Górnicy byli niemal nieustannie w natarciu. Cóż z tego, kiedy nie są jeszcze w pełni sił, nie dysponują odpowiednią szybkością, gwarantującą stworzenie zaskakujących spięć podbramkowych. Na domiar złego operowano po większej części krótkimi podaniami, które wobec zwielokrotnionej defensywy Zawiszy, były niemal zawsze skazane na niepowodzenie. Zwycięscy górowali pod względem technicznym co najmniej o klasę nad beniaminkiem ligowym. Bombardier Pol nie miał dobrze nastawionego celownika, ale kilka jego podań było dobrej marki. Dość powiedzieć, że pierwsza bramka padła z jego podania, drugą strzelił sam, wyzyskując zarządzoną przez sędziego „jedenastkę” za faul na Lubańskim, a w 74 minucie wypuścił w „uliczkę” Lentnera który straszną „bombą” ustalił wynik dnia. Niezależnie od tego bramkostrzelnemu atakowi Górnika brak w tej chwili właściwej jakości. Rozgrywający Szołtysik gubił się niejednokrotnie w przydługich dryblingach i wiele jego „przekazów” nie trafiało do adresata. Natomiast Lubański kilka razy przechodził przez linie wojskowych jak tank ale i on z rzadka tylko potrafił się zdobyć na celny strzał. Wilczek wykazał minimalną poprawę w porównaniu z pierwszym meczem ligowym, a Lentner niechętnie zdobywał się na rajdy i nie tworzył znanego zgranego duetu z Ernestem Polem. Pomocnicy i obrońcy Górnika nie mieli specjalnych łamigłówek do rozwiązywania. Można było jednak łatwo zauważyć, że „Florek” przeżywa tzw. drugą młodość. Był on bodajże jedynym zawodnikiem z bloku defensywnego starającym się nadać akcjom większy rozmach. Broja nie czuł się dobrze w roli pomocnika, a obaj boczni obrońcy w wyraźny sposób bagatelizowali sobie skrzydłowych Zawiszy, Oślizło nie miał zbyt wiele okazji do wykazania swoich umiejętności. Można jednak stwierdzić, że podobnie jak jego koledzy nie znajduje się jeszcze w najlepszej formie. Młody Kobzik w bramce był niemal bez zatrudnienia otrzymał w takim stanie rzeczy za swoją postawę przeciętną punktową, zarobioną przez swoich współtowarzyszy. Ligowcy znad Brdy tworzą twardy i nieustępliwie walczący zespół bez wybijających się ponad przeciętny poziom indywidualności, wśród graczy w polu. Inna sprawa, że niezbyt szybkie tempo, podyktowane przez Górnika, było im bardzo na rękę i dzięki temu mogli się przez długie okresy skutecznie bronić. Na pierwszy plan wysunął się wczoraj bramkarz Rychiewicz, który wykazał spory refleks, pewność chwytu i umiejętność gry na przedpolu.

KAROL WEISBERG, Sport Nr 104 Czwartek, 20 sierpnia 1964 r.