19.08.1984 - Legia Warszawa - Górnik Zabrze 0:0

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
19 sierpnia 1984
1. liga 1984/85, 3. kolejka
Legia Warszawa 0:0  Górnik Zabrze Warszawa
Sędzia: Krzysztof Czemarmazowicz (Szczecin)
Widzów: ok. 15 000
HerbLegiaWarszawa.gif Herb.gif

Kazimierski
Kubicki
Sikorski
Majewski
Wdowczyk
Buda
Buncol
Karaś
Putek
Wójcik (70 Cebula)
Cisek (46 Biernat)
SKŁADY
Eugeniusz Cebrat
Bogdan Gunia
Józef Dankowski
Joachim Klemenz
Marek Kostrzewa
Marek Majka
Waldemar Matysik
Andrzej Zgutczyński
Ryszard Komornicki (83 Marek Piotrowicz)
Andrzej Pałasz
Leszek Brzeziński (66 Ryszard Cyroń)
Trener: Jerzy Kopa Trener: Hubert Kostka

Relacje

Sport

Zabrakło siły ognia.

Gdzie te czasy kiedy potyczki Legii i Górnika porywały nie tylko kibiców obu drużyn? – chciałoby się zapytać obserwując mecz obu drużyn na stadionie Wojska Polskiego. Z resztą, pytać można dłużej, ale odpowiedzi byłyby retoryczne.

Tymczasem piłkarze obu zespołów uraczyli nas – powiedzmy delikatnie – przeciętnym widowiskiem. Goście, co potwierdził po spotkaniu trener Kostka, przyjechali do Warszawy, aby nie przegrać. Gospodarze pragnęli za wszelką cenę zrehabilitować się przed własną publicznością za niefortunny występ przeciwko Lechowi. Atoli skończyło się ledwie na pragnieniach.

Zabrzanie chcąc zrealizować cel nastawili się na wzmocnioną obronę. W poczynaniach defensywnych brali nawet aktywny udział pozostający nominalnie w przodzie: Brzeziński i Pałasz. „Podwójna ściana” Górnika, czy jak kto woli strefa, trzeba przyznać dobrze zorganizowana, okazała się przeszkodą nie do sforsowania dla legionistów.

„Nie dysponowaliśmy siłą ognia” – orzekł opiekun warszawian, Jerzy Kopa. Może i racja, choć naszym zdaniem legioniści nie mieli przede wszystkim konceptu, aby zdobyć przynajmniej jednego gola. Przykłady? Wiadomo, iż skutecznym środkiem na skomasowaną defensywę rywali są strzały z dystansu. W pierwszej połowie gospodarze nie próbowali tym sposobem zaskoczyć Cebrata ani razu. Inna recepta to tzw. „gra bez piłki”, nieustanny ruch. Ba, lecz aby sobie na to pozwolić należy dysponować nienaganną szybkością, wytrzymałością, zamieniać rytm gry.

Tymczasem monotonia atakowania – cóż z tego, że nawet w niezłym tempie – pozwalała zabrzanom na spokojne likwidowanie akcji warszawian. Można wreszcie próbować szczęścia w stałych fragmentach gry, Legia wykonywała 14 kornerów (Górnik zaledwie 3) i wszystkie niemal identycznie. Gdzież więc tu mowa o jakiejś inwencji? Na dobrą sprawę Legia nie przeprowadziła żadnej akcji, która nosiłaby znamiona przemyślanej, byłaby składną, stwarzała pozycję bramkową. Owszem, nie chcemy legionistom zarzucać braku dobrych chęci, lecz „dobrymi chęciami”, itd. (warto sięgnąć po księgę przysłów polskich).

O podstawowych założeniach taktycznych Górnika już wspomnieliśmy. Możemy tylko dodać, że zabrzanie w okresie 90 minut nie oddali ani jednego celnego strzału na bramkę Kazimierskiego, a tylko pięciokrotnie usiłowali szukać szczęścia w uderzeniach z dystansu. Jednak tylko próba Komornickiego w 36 minucie jest godna zakwalifikowania do gatunku groźnych. Trener Kostka stwierdził, iż jego podopieczni grali nazbyt zachowawczo, ale remis był dla nich celem nadrzędnym.

Jerzy Kopa oznajmił, iż nie ma pretensji do swoich zawodników (ruch, dynamikę, walkę i zaciętość uznał za ich walory), ale nie jesteśmy pewni czy tak rzeczywiście myślał.

Grzegorz Stański, Sport, nr 163 z 20 sierpnia 1984 r.