21.06.1967 - Zagłębie Sosnowiec - Górnik Zabrze 2:2

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
21 czerwca 1967
1. liga 1966/67, 26. kolejka
Zagłębie Sosnowiec 2:2 (1:1) Górnik Zabrze Sosnowiec, Stadion Ludowy
Sędzia: Eksztajn (Warszawa)
Widzów: 12 000
HerbZaglebieSosnowiec.gif Herb.gif

Gzel 15

Gzel 79
0:1
1:1
1:2
2:2
Lubański 5 g

Bazan 71 s
Szyguła
Leszczyński
Bazam
Strzałkowski
Śpiewak
Myga
Wąs (Pielok)
Gałeczka
Gzel
Jarosik
Piecyk
SKŁADY Hubert Kostka
Norbert Gwosdek
Rainer Kuchta
Stanisław Oślizło
Henryk Latocha
Alfred Olek
Erwin Wilczek
Ernest Pol (45 Joachim Kubek)
Włodzimierz Lubański
Zygfryd Szołtysik
Jerzy Musiałek

Relacja

Kronika Górnika Zabrze

Mecz był ciekawy, do ostatniej minuty emocjonujący, mimo deszczu, mimo, że stawką był tylko prestiż. Zagłębie zrobiło wszystko, żeby udowodnić, że nie jest gorsze od mistrza, Górnik chciał pokazać, że na tytuł w pełni zasługuje. Remis pogodził obydwie strony i utrzymał stan wierzchołka tabeli sprzed tygodnia - Górnik zachował 3 punkty przewagi nad Zagłębiem.

Pierwszy kwadrans należał do gości. Efektowny start zabrzan zakończył się zdobyciem równie efektownej bramki: w akcji znalazł się Olek, który w murze obronnym dostrzegł Lubańskiego, błyskawicznie przekazał mu piłkę, a ten "szczupakiem" skierował ją do celu. Gzel wyrównał w 18. minucie. W drugiej połowie, podobnie jak w pierwszej części meczu, zanotowano wiele pięknych akcji, sporo ostrych i pięknych strzałów, ale na bramkę trzeba było czekać bardzo długo. Dopiero nieszczęśliwa interwencja Bazana zakończyła się ponownym prowadzaniem przez zabrzan. Wyrównał po raz drugi Gzel. Ostanie minuty to nieustanna szarża gospodarzy, ale tylko raz - w 87. minucie Zagłębie stanęło przed szansą pyrrusowego zwycięstwa: z głębi pola strzelał Jarosik, trafił jednak w Kostkę, który oczywiście wyłapał piłkę.

Sport

Deszcz nie wystraszył wszystkich chętnych do obejrzenia „meczu prawdy” i na trybunach zjawiło się ponad 12 000 widzów. Z resztą trzeba od razu powiedzieć, że przemoknięci widzowie otrzymali od piłkarzy nagrodę pocieszenia: naprawdę ładne widowisko. Wprawdzie śliska murawa bardzo przeszkadzała w przeprowadzeniu składnych i szybkich akcji, ale piłkarze obydwu drużyn dobrze panowali nad piłką, potrafili ją kierować tam, gdzie wymagała tego sytuacja, gdzie oczekiwali już na nią partnerzy. Do trudnych warunków dostroili się również bramkarze, którzy starali się w groźnych momentach wypiąstkować piłkę w pole. I wreszcie – laurka dla napastników: często zatrudniali bramkarzy „pociskami” z odległości nawet ponad 30 metrów. Najwięcej zamieszania takimi niesygnalizowanymi strzałami zrobił Gzel, który raz zmusił Kostkę do cyrkowej parady, a raz nie pozwolił mu sparować piłki i wówczas Zagłębie wyrównało na 2:2.

Pierwszy kwadrans należał do gości. Już w 2 min. Bramka stanęła otworem przed Olekiem, który minąwszy czterech zawodników Zagłębia, wpadł dopiero na Szygułę i stracił piłkę. Efektowny start zabrzan zakończył się zdobyciem równie efektownej bramki: w akcji znalazł się Olekm który dostrzegł Lubańskiego błyskawicznie przekazał mu piłkę, a ten „szczupakiem” skierował ją do celu. W 12 min. Zabrzanie mogli prowadzić nawet 2:0 (Szołtysik), ale na tym skończyła się ich dobra passa i teraz znacznie więcej dogodnych pozycji wypracowywał atak Zagłębia, w którym Gzel i Jarosik należeli do najczęściej zatrudnianych zawodników. W 15 min. Gzel wyrównał (po rajdzie Jarosika) w 18 min. Gałeczka popisał się pięknym strzałem (oczywiście głową), a później egzaminował Kostkę Jarosik i fatalnie spudłował Piecyk.

Na drugą część obydwa zespoły wyszyły z jedną „poprawką” w składach: dr Kalocsai zrezygnował z Pola, w Zagłębiu zabrakło Wasa. Kubek grał w pomocy, Wilczek mógł się przekwalifikować na napastnika. I znowu, jak na początku pierwszej odsłony zanotowaliśmy wiele pięknych akcji, sporo ostrych i celnych strzałów, ale na bramkę musieliśmy czekać bardzo długo. Dopiero nieszczęśliwa interwencja Bazana zakończyła się ponownym zdobyciem prowadzenie przez zabrzan, a wyrównał Gzel. Ostatnie minuty to nieustanna szarża gospodarzy, ale tylko raz, w 87 minucie Zagłębie stanęło w obliczu... pyrrusowego zwycięstwa: z głębi pola strzelał Jarosik, trafił jednak w Kostkę, który oczywiście wyłapał piłkę.

Środowy pojedynek był w pewnym stopniu przeglądem reprezentantów. Oglądaliśmy dobry mecz olimpijczyka Śpiewaka i powołanego na jutrzejszy mecz z Bułgarią – Gzela. Powrót do formy zasygnalizował Jarosik, nie zawiódł Strzałkowski. Notę Bazana obniża fatalna interwencja przy „główce” Olka. W Górniku nie popisał się Kostka, doskonale natomiast grał Oślizło, który występem na Stadionie Ludowym przypieczętował zdobycie „Złotych butów” naszej redakcji. Szołtysik i Lubański na dobrym reprezentacyjnym poziomie. Wilczek lepszy od Musiałka, a od Wilczka… lepszy Olek. Ten piłkarz w wielu spotkaniach spełniał podwójne role: wykonywał specjalne polecenia trenera i w odpowiednim momencie pędził daleko do przodu, gdzie również potrafił być groźny. W środę Olek okazał się bardzo przydatny jako budowniczy akcji, nie mówiąc już o stałym przeszkadzaniu przeciwnikowi.

Po meczu powiedzieli:

Józef Machnik: - „W Łodzi graliśmy lepiej, a jednak nie zdobyliśmy ani jednej bramki. Nasz zespół udowodnił w tym spotkaniu, że na zasłużony odpoczynek udaje się w dobrej formie. Publiczność nie mogła w tym spotkaniu narzekać na brak emocji.”

Dyr. Franciszek Gładych: - „Słowa uznania dla piłkarzy obydwu drużyn, Nie grając właściwie o żadną stawkę, potrafili w trudnych warunkach zademonstrować piłkę godną dwóch najlepszych zespołów w kraju.”

(SP), Sport nr 74 z 23 czerwca 1967