21.09.1996 - Górnik Zabrze - Stomil Olsztyn 3:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
21 września 1996 (sobota), godzina 17:00
1. liga 1996/97, 10. kolejka
Górnik Zabrze 3:1 (0:0) Stomil Olsztyn Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Krzysztof Słupik (Tarnów)
Widzów: 2 884
Herb.gif HerbStomilOlsztyn.gif
Udebuluzor 64 g
Koseła 71 k
Kuźba 73
1:0
2:0
3:0
3:1



Dyluś 89
Kuźba, Kraczkiewicz Yellow card.gif Wachowicz, Chańko
(1-3-5-2)
Dariusz Klytta
Marek Piotrowicz
Dariusz Koseła
Grzegorz Lekki
Piotr Gruszka (87 Andrzej Orzeszek)
Arkadiusz Kampka
Mieczysław Agafon
Rafał Kocyba
Leszek Kraczkiewicz (69 Grzegorz Bonk)
Marek Szemoński (62 Cornelius Udebuluzor)
Marcin Kuźba
SKŁADY (1-3-5-2)
Kazimierz Sidorczuk
Andrzej Biedrzycki
Dariusz Jaskulski
Andrzej Jankowski
Rafał Kaczmarczyk (64 Jacek Chańko)
Sylwester Czereszewski
Daniel Dyluś
Zbigniew Wachowicz (73 Paweł Gadziała)
Andriej Siniczin
Jacek Płuciennik
Arkadiusz Klimek (46 Andrzej Jasiński)
Trener: Piotr Kocąb Trener: Jerzy Masztaler
Błąd przy generowaniu miniatury: Brak pliku
Bilet meczowy.

Relacje

Sport

Udebuluzor – jak spod ziemi

Gdyby ograniczyć się do stwierdzenia, że piłka nożna jest tylko i wyłącznie grą polegającą na strzelaniu bramek, to bez zbędnej kurtuazji można o tym spotkaniu napisać, że mogło się obyć bez pierwszej połowy. Z prostej przyczyny, bowiem zarówno goście, jak i gospodarze nie popisali się w tej części meczu niczym szczególnym. Wprawdzie zabrzański Górnik swymi narastającymi atakami na bramkę Stomilu próbował przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, jednak za każdym razem na drodze do zmiany rezultatu stawali albo czujni obrońcy gości, albo bramkarz, albo... niemoc strzelecka zabrzańskich napastników. Czego przykładem chociażby sytuacja z 41 minuty, kiedy to po akcji Kraczkiewicz – Agafon – Szemoński ten ostatni z kilku metrów, głową, zamiast do bramki, trafił w Sidorczuka.

Po zmianie stron początkowo obraz gry wcale nie uległ zmianie. Ale w miarę upływu czasu ataki zabrzan stawały się coraz groźniejsze, a po wyjściu na boisko ciemnoskórego Udebuluzora przyniosły wreszcie oczekiwany rezultat. Po kolejnej akcji prawą stroną Arkadiusz Kampka umiejętnie wrzucił piłkę w pole karne Stomilu, a tam "jak spod ziemi" wyrósł Udebuluzor, który głową z bliska umieścił piłkę w górnym rogu bramki Sidorczuka. Goście po utracie gola ruszyli ostro do przodu. W znakomitej sytuacji do wyrównania znalazł się Jasiński, ale nie był w stanie wykorzystać we właściwy sposób nadarzającej się okazji. I zemściło się to dosłownie minutę później. Kuźba znalazł się w dobrej sytuacji strzeleckiej – uderzona przez niego piłka w polu karnym została zatrzymana ręką przez obrońcę z Olsztyna. Skutecznym egzekutorem "jedenastki" okazał się Dariusz Koseła. Z kolei w 73 minucie lewą stroną uciekł obrońcom Stomilu Grzegorz Bonk, sprytnie dogrywając piłkę do Udebuluzora, a ten umiejętnie wystawił Kuźbie, który zrehabilitował się za wcześniejsze kiksy podwyższając wynik na 3-0.

Niezrażeni utratą trzech bramek piłkarze Stomilu rozegrali tuż przed końcem spotkania bardzo ciekawy rzut rożny. Dyluś zagrał krótko do Biedrzyckiego, ten odegrał mu w tempo, a Dyluś umiejętnie zakręcił lewą nogą w długi róg, w efekcie czego Klytcie nie pozostało nic innego, jak tylko wyjąć piłkę z siatki. Dosłownie po chwili jeszcze Czereszewski próbował ratować honor gości, lecz jego strzał głową nie trafił do celu.

Podsumowując można tylko ubolewać, że zawodnicy obu drużyn nie stworzyli do przerwy takiego widowiska, jakiego byliśmy świadkami w drugiej odsłonie.

Jerzy Masztaler: - Mecz przegraliśmy w linii pomocy. Koniec końców wyglądało na to, że bramka wyjdzie właśnie z drugiej linii. I tak się też stało. Po przerwie wszedł na boisko nowy człowiek. Chłopcy nie ustalili jeszcze "kto go bierze" i Udebuluzor miał szczęście. Dostał na głowę, uderzył, i było 1-0. Górnik był od nas lepszy. Wygrał zasłużenie.

Piotr Kocąb: - Chciałbym pomóc klubowi, ponieważ objąłem zespół w bardzo trudnej sytuacji. Jeśli chodzi o dzisiejszy mecz, to kolega słusznie stwierdził, że byliśmy zespołem lepszym. Mogliśmy do przerwy prowadzić 1-0, chociaż i Stomil miał jedną, niebezpieczną sytuację. Po strzeleniu pierwszej bramki obawiałem się o dalsze losy meczu, ponieważ Stomil zaatakował, ale przetrzymaliśmy ten napór. Chciałem w tym miejscu podziękować zawodnikom, którzy wyszli skoncentrowani, Leszkowi Kraczkiewiczowi, który zrobił bardzo dużo, i kibicom.

Barbara Wystyrk, Sport nr 185 z dnia 23.09.1996 r.