22.05.1966 - Górnik Zabrze - ŁKS Łódź 2:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
22 maja 1966 (niedziela), godzina 10:30
1. liga 1965/66, 23. kolejka
Górnik Zabrze 2:1 (0:0) ŁKS Łódź Chorzów, Stadion Śląski
Sędzia: Marian Koczner (Gdańsk)
Widzów: ok. 20 000
Herb.gif HerbLKSLodz.gif

Pol 62
Pol 64
0:1
1:1
2:1
Sadek 50

Jan Gomola
Waldemar Słomiany
Stanisław Oślizło
Rainer Kuchta
Piotr Strączek
Stefan Florenski
Zygfryd Szołtysik
Erwin Wilczek
Włodzimierz Lubański (Henryk Latocha)
Ernest Pol
Jerzy Musiałek
SKŁADY
Wilczyński
Białas
Gutowski
Kowalski
Szefer
Sarna
Suski
Kaczmarek
Ssas
Sadek
Stachura
Trener: Władysław Giergiel Trener: Władysław Król

Dodatkowe informacje

Relacja

Kronika Górnika Zabrze

Spotkanie z ŁKS-em przeszło do annałów polskiego piłkarstwa z co najmniej dwóch powodów. Na Stadionie Śląskim grano o...10.30 rano, co jest chyba absolutnym rekordem polskiej ligi! Co ważniejsze jednak, mecz ten przypieczętował siódmy tytuł mistrzowski dla górników. "Zabrze pozostaje stolicą polskiego piłkarstwa, serdeczne gratulacje" - wieścił katowicki Sport. Oddać trzeba jednak znakomitą postawę łódzkiego klubu, grającego z nożem na gardle. Niepewność zabrskich defensorów wykorzystał tuż po przerwie Sadek, a kolejne dwa strzały kończące kontry łodzian zatrzymywały się na słupku bramki Gomoli... Gdy sprawy przybrały naprawdę zły obrót, wziął je w swoje ręce niezawodny Pol - jego dwa gole dały upragnione zwycięstwo. Wiwat Mistrz!

Sport

„Pieczątka” Pola na 7 tytule zabrzan.

Stadion Śląski. Raz jeszcze okazało się, że zawiłe problemy piłkarskie najlepiej potrafi rozwiązywać Ernest Pol, który po dłuższej przerwie znów wystąpił na boisku. Pol świetnie wywiązał się ze swoich obowiązków. Grał właściwie ze wszystkich napastników. Kiedy w drugiej połowie na boisku zabrakło Lubańskiego, Ernest w najbardziej dla zabrzan krytycznym momencie (ŁKS prowadził 1:0), błyskawicznie skontrował i dwukrotnie zaskoczył Wilczyńskiego. Przypieczętował więc zdobycie kolejnego tytułu, niejako „uprawomocnił” to, co zabrzanom już od kilku tygodni było... pisane. Nikogo jednak Górnik w tym koronacyjnym występie nie zachwycił. Grał na zwolnionych obrotach bez polotu, wigoru i bez... Lentnera, ale absencja lewoskrzydłowego nie miała chyba aż tak wielkiego wpływu na słabą postawę zabrzańskiego ataku. Lentner zastępował Musiałek. Na nic zdawały się jednak próby uruchomienia zarówno jednej, jak i drugiej flanki. Największe niebezpieczeństwo groziło więc łodzianom w pierwszej połowie ze strony Lubańskiego (w 40 minucie strzelił w spojenie słupka z poprzeczką), a w drugiej Pol.

Nie tylko popisowa zazwyczaj formacja Górnika nie błyszczała we wczorajszym meczu. Blado również wypadł blok obronny, który stworzył pod własną bramką tyle niebezpiecznych sytuacji, że pod tym względem mógłbym rywalizować z... napastnikami gości. Nic więc dziwnego że ruchliwy Sadek i jego koledzy często zmuszali Gomolę do trudnych interwencji. Trzeba również przyznać iż w kilku wypadkach zabrakło im odrobiny szczęścia. W 10 minucie Sarna strzelił w słupek, w 50 min taki sam los spotkał Suskiego. Ten drugi „wypadek” miał miejsce w momencie, kiedy łodzianie prowadzili 1:0, a więc faktycznie przesądziłby sprawę na korzyść gości. Zdobycie prowadzenia (Sadek) wywołało jednak w szeregach ŁKS tak olbrzymią radość, że łodzianie zupełnie zapomnieli o istnieniu... przeciwnika. Ruszyli do przodu, jakby chcieli znieść Górnika z boiska. Kiedy Stachura egzekwował rzut rożny, pod bramką Gomoli znaleźli się prawie wszyscy piłkarze gości. I to ich właśnie zgubiło. Szybki wypad Latochy zakończył się podaniem piłki do Pola, który wyrównał , a dwie minuty później rozwiązał resztę nadziei łodzian na uzyskanie bardziej korzystnego wyniku, na który prawdę mówiąc, zasłużyli.

Władysław Król – trener ŁKS: Mieliśmy wyjątkową okazje wywiezienia z Chorzowa przynajmniej jednego punktu. Górnik nie był przecież... Górnikiem. Niestety, moi piłkarze popełnili masę błędów zarówno w obronie, jak i w ataku, a to musiało się na nas zemścić.

Władysław Giergiel – trener Górnika: Blado wypadła koronacja zabrzan na nowego mistrza Polski, to fakt ale w pojedynku z rywalem, który walczy o „stawkę większą niż życie” trudno zademonstrować wszystkie walory. Mogę więc być jedynie usatysfakcjonowany dobrą postawą Ernesta oraz młodych: Strączka i Latochy.

St. Penar, Sport nr 60 (2677) poniedziałek, 23 mają 1966