22.08.1965 - Śląsk Wrocław - Górnik Zabrze 3:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
22 sierpnia 1965
1. liga 1965/66, 3. kolejka
Śląsk Wrocław 3:1 (0:0) Górnik Zabrze Wrocław
Sędzia: Matonóg (Warszawa)
Widzów: 40 000
HerbSlaskWroclaw.gif Herb.gif
Kaczewski 54
Weiss 62

Śpiewok 88
1:0
2:0
2:1
3:1


Musiałek 73
Klaus Masseli
Władysław Żmuda
Rudolf Siegert
Zygfryd Blaut
Władysław Poręba
Walenty Czarnecki
Joachim Stachuła
Alojzy Krzywoń (46 min. Paweł Śpiewok)
Jan Weiss
Andrzej Kaczewski
Hubert Skowronek
SKŁADY Hubert Kostka
Henryk Broja
Waldemar Słomiany
Stefan Florenski
Edward Olszówka
Jan Kowalski
Zygfryd Szołtysik
Erwin Wilczek
Jerzy Musiałek
Ernest Pol
Roman Lentner

Relacja

Kronika Górnika Zabrze

"Niebotyczny faworyt zawiódł na całej linii". "Sensacja we Wrocławiu". Tak nagłówki gazet komentowały porażkę zabrzan, która kosztowała ich utratę przodownictwa w tabeli na rzecz Wisły. Tym razem absencja Oślizły przełożyła się na wynik, zwłaszcza w obliczu perfekcyjnej gry obronnej wrocławian i życiowej formy bramkarza Masselego, broniącego jak w transie. Dobra gra Kowalskiego i Szołtysika nie wystarczyła więc na uzyskanie zdobyczy punktowej we Wrocławiu...

Sport

Wrocław nie wierzył własnym oczom

Nikt nic oczekiwał zwycięstwa Śląska nad mistrzem Polski. Tymczasem przebieg wydarzeń na stadionie Olimpijskim był zgoła nieoczekiwany, a po meczu 40 tysięcy widzów szalało z radości. Na cześć chłopców ze Śląska odśpiewano chóralnie "Sto lat" w górę fruwały marynarki, w ruch poszły trąbki, piszczałki i inne instrumenty muzyczne. Wiwatowano wystrzałami ze straszaków. Tak ogromny był entuzjazm.

Jak doszło do sensacji na wrocławskim stadionie? Nie umniejszając osiągnięcia Śląska, trzeba powiedzieć, że Górnik zagrał znacznie słabiej niż przed tygodniem. Upał na pewno nie był sprzymierzeńcem zabrzan. a ponadto odnosiło się wrażenie, że mistrz Polski nie docenił możliwości przeciwnika. Górnicy chcieli wywieźć punkty jak najmniejszym wysiłkiem - i to ich zgubiło. Jedenastka Śląska imponowała ogromną ambicją i bojowością oraz mądrą taktyką. Piłkarze wrocławscy początkowo asekurowali własna bramką i starali się nie dopuszczać napastników Górnika do pozycji strzałowych. W środku pola zawsze był świetnie usposobiony Stachuła, który zatrudniał swych kolegów w ataku, a ci wobec braku Ośllzły w drużynie przeciwnika, poczynali sobie z każdą minutą coraz śmielej. Optycznie gra miała charakter raczej wyrównany, choć przed przerwą formacja ofensywna górników częściej przebywała na przedpolu gospodarzy. Masseli w kapitalnym stylu obronił w tym okresie kilka ostrych strzałów.

Podczas przerwy trener Edward Metzger gruntownie "przemeblował" obronę, rezygnując z niedoświadczonych jeszcze zawodników Jarmuza i Gawlika. Prawy obrońca Poręba, który w bieżącym sezonie jeszcze nie grał z powodu kontuzji, wystąpił na pozycji... lewego obrońcy i wywiązał się z obowiązków znakomicie. W ataku ujrzeliśmy debiutanta Kaczewskiego z rezerwowej drużyny. Wykazał on zdolności do gry zespołowej i strzelił pierwszą bramkę. Był to gol psychologiczny, po którym gospodarze uwierzyli we własne siły.

Mądrym pociągnięciem nowego trenera Śląska była także zmiana ustawienia linii ataku. Skowronek przeszedł z lewej na prawą flankę a jego dawne miejsce zajął Kaczewski, mając obok siebie wypoczętego Śpiewoka który zastąpił nie najlepiej dysponowanego Krzywonia.

W jedenastce wrocławskiej dwóch pilkarzy zagrało doskonale: Masseli i Stachuła. Pierwszy był bohaterem dnia. Bronił jak w transie. Imponował refleksem, pewnym chwytem i śmiałymi wybiegami. Nikt nie mógłby mieć do niego pretensji, gdyby w pierwszej części meczu przepuścił jedną lub nawet dwie bramki po strzałach Musiałka, Szołtysika czy Lentnera. Stachuła natomiast był głównym strategiem drużyny. Znakomicie "dyrygował" kolegami, znajdował się zawsze tam, gdzie wymagała tego sytuacja. Był też współautorem dwóch bramek. Egzamin zdali także obrońcy. Bodaj pierwszy raz oglądaliśmy defensorów Śląska grających tak mądrze i skutecznie. Pilnowali nie strefy boiska, jak to często czynili dotychczas, lecz nacierającego przeciwnika. Czarnecki jak oka w głowie strzegł Ernestea Pola i wielokrotnie uprzykrzał mu życie i odbierał chęć do walki. Gdy Ernest zdołał uwolnić się spod jego opieki, zaraz w akcję wkraczali inni obrońcy. Żmuda był "troskliwym" opiekunem Lentnera. Blaut pilnował Musiałka, Poręba – Wilczka, a w środku bloku obronnego zawsze był na posterunku ofiarnie grający Siegert.

Zabrzanie mieli wczoraj najlepszych zawodników w Kowalskim i Szołtysiku. Pozostali spisywali się poniżej swoich możliwości. Okresami mógł się podobać Pol, lecz miał on - jak wspomnieliśmy na wstępie - ograniczone pole działania. Niezły był Słomiany, nie popełniał większych błędów Floreński, ale w defensywie górników brak jednak był Oślizły, bez którego formacja obronna mistrza Polski nie stanowi zwartego monolitu. Kostka nie jest jeszcze w najlepszej formie. Kilka razy piłka uciekała mu z rąk.

A oto najciekawsze fragmenty gry:

16 minuta. Zamieszanie pod bramką zabrzan. Koczewski kilkakrotnie strzela w las nóg obrońców.

25 min. Ostry strzał Szołtysika w pięknym stylu odparował Masseli.

32 min. Znów oklaski dla wrocławskiego bramkarza. Wydawało się, że "bomba" Musiałka wyląduje w siatce.

35 min. Świetną okazje miał Pol, lecz niepotrzebnie podał piłkę Szołtysikowi zamiast samemu zdecydować się na strzał.

54 min. Obrońcy Górnika zbyt daleko wysunęli się do przodu. Piłkę otrzymał Kaczewski i ku ogromnej radości widowni uzyskuje prowadzenie dla Śląska. Kostka byl bezradny.

55 min. Idealnej okazji nie wykorzystuje Weis, strzelając obok słupka.

56 min. Wilczek trafia w poprzeczkę.

57 min. Masseli przytomnym wybiegiem likwiduje groźną sytuacje po zagraniu Pola.

62 min. Poręba idealnie wystawia Weisa, który strzela w słupek i piłka nieoczekiwanie wpada do siatki. 2:0.

75 min. Ostry strzał Musiałka mimo rozpaczliwej interwencji Masselego znajduje drogę do bramki. 2:1.

85 min. Kaczewski nie trafia do pustej bramki.

88 min. Zagranie Stachuły z głębi pola, dośrodkowanie Kaczewskiego - i Śpiewek w pełnym biegu ustala wynik meczu. 3:1.

89 min. Masseli wyłapuje strzały Szołtysika i Pola.

T. DOLIŃSKI, Sport nr 100 z dnia 23.08.1965r