22.10.1967 - Górnik Zabrze - Legia Warszawa 2:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
22 października 1967
1. liga 1967/68, 11. kolejka
Górnik Zabrze 2:1 (1:0) Legia Warszawa Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Józef Jakubiec (Kraków)
Widzów: 35 000
Herb.gif HerbLegiaWarszawa.gif
Olek 19
Lubański 49
1:0
2:0
2:1


Gadocha 65

Hubert Kostka
Rainer Kuchta
Stanisław Oślizło
Stefan Florenski
Henryk Latocha
Alojzy Deja
Alfred Olek
Zygfryd Szołtysik
Włodzimierz Lubański
Jerzy Musiałek
Roman Lentner (Erwin Wilczek)
SKŁADY
Grotyński
Mashelli
Jacek Gmoch
Trzaskowski
Zygmunt
Henryk Apostel
Żmijewski
Deyna
Brychczy
Pieszko
Gadocha
Trener: Géza Kalocsay Trener: Jaroslav Vejvoda

Relacje

Sport

Honorowa kapitulacja drużyny Brychczego

Zwycięska passa wojskowych zrobiła swoje. Na stadion Górnika przybył po raz pierwszy w tym sezonie komplet widzów, pragąc aby na własne oczy stwierdzić, jaką wartość przedstawia drużyna Vejvody. Ocena wypadła korzystnie dla Legii. Wicelider wykazał, że jego wysoka lokata nie jest dziełem przypadku. Drużyna sprawia solidne wrażenie, potrafi skutecznie się bronić i równie skutecznie kontratakować. Postępy w porównaniu z rokiem ubiegłym, widzi się w każdej formacji, Legia jest rozbiegana, bojowa i bez zarzutu pod względem kondycyjnym. Największą jej zaletę stanowi jednak zrozumienie istoty systemu 4-3-3. Zdarzają się oczywiście błędy w jego realizacji, (nie wszyscy poza tym zawodnicy reprezentują najwyższą klasę w wyszkoleniu technicznym), ale ogólnie biorąc, jest to juz zespół, z którym bez obaw o kompromitację można pokazać się na każdym zagranicznym stadionie.

Wrażenie pozostawione przez Legię było tym większe, że Górnik znajdował się wczoraj w bojowym usposobieniu. podrażniony w ambicjach mistrz Polski rozpoczął spotkanie z olbrzymim rozmachem. Przez blisko 20 minut walczył jak w transie. Grał szybko, pomysłowo i składnie. Świetnie dysponowany Lubański precyzyjnie rozdzielał piłki, wychodził na pozycje, strzelał. Kto jednak nie grał wtedy w Górniku dobrze? Cała drużyna sprawiała wrażenie idealnie funkcjonującej maszyny. Wydawało się, że rola Legii w tym meczu ograniczy się tylko do rozpaczliwej obrony swej bramki, że wysokie zwycięstwo zabrzan jest tylko kwestią czasu.

,,Koncert” Górnika skończył się jednak z chwilą zdobycia przez Olka prowadzenia. Zakończyła go... Legia. Zrezygnowała z kurczowej defensywy i w ciągu kilku minut sytuacja na boisku zmieniła się nie do poznania. W 23 min. mogło już być 1:1. Pozyskany z Zawiszy Pieszko otrzymał idealne dośrodkowanie, ale nie dopisały mu nerwy. Potknął się na piłce, marnując stuprocentową szansę. W kilka minut później wojskowi znajdowali się znów o krok od wyrównania. Bramkarz Górnika fruwał bezskutecznie za piłką na przedpolu bramkowym, ale na szczęście dla zabrzan skończyło się tylko na strachu.

O przewadze górników nie było już teraz mowy. W strefie środkowej boiska panowali piłkarze Legii, asekurując własną obronę i wspomagając raz po raz działania zaczepne napastników.

Druga połowa spotkania była jeszcze bardziej nerwowa dla zwolenników Górnika. Mistrz Polski zaczął ją od uzyskania drugiej bramki. Znajdujący się w doskonałej formie Lubański uciekł Zygmuntowi, po czym przy biernej asyście Gmocha zdecydował się na strzał z odległości 16 metrów. Strzał nie był nie do obrony. Grotyński interweniował jednak za późno i piłka wylądowała w siatce. Utrata tej bramki załamała wojskowych. Rozluźnili oni pressing, sprawiali wrażenie jak gdyby pogodzonych z nieuchronnością porażki. Zabrzanie nie potrafili jednak wykorzystać okazji. Plonem uzyskanej przewagi były tylko dwie groźne główki z najbliższej odległości, obronione szczęśliwie przez Grotyńskiego. Najpierw zażegnał on niebezpieczeństwo ze strony Dei, za drugim razem sparował „główkę” Lubańskiego.

Na więcej górników nie było stać. Zastępujący Lentnera Wilczek szybko się zmęczył, Lubański został kontuzjowany a Szołtysik z Musiałkiem woleli nie ryzykować bezpośrednich pojedynków o piłkę. Do końca meczu pozostawało jednak 25 minut. Czy dwie bramki wystarcza górnikom do utrzymania zwycięstwa? W 65 minucie było już tylko 2:1. Błyskawiczny rajd Żmijewskiego prawą flanką zakończył się precyzyjnym dośrodkowaniem, po którym Gadocha z najbliżej odległości skierował piłkę do siatki. I znów legioniści postawili wszystko na jedną kartę. Rzucili się do ataku, zepchnęli Górnika do defensywy, nie oddawali inicjatywy. Zacięta walka, w której wojskowi byli bliżsi remisu, niż Górnik zdobycia trzeciej bramki, trwała do ostatniej sekundy spotkania! Opinie pomeczowe:

Trener Legii, Jaroslav Vejvoda: ,,W grze Legii dał się bardzo we znaki brak Blauta i Niedziółki. Wynik remisowy byłby bardziej sprawiedliwy. Druga bramka była prezentem Grotyńskiego dla zabrzan. Górnik ma w swym zespole zbyt wiele słabych punktów i dlatego jego gra jest bardzo nierówna".

Trener Górnika, Geza Kalocsai: „Legia realizowała z żelazną konsekwencją swój plan taktyczny, polegający na pressingu każdego napastnika Górnika. Z takim przeciwnikiem ciężko się gra i dlatego tym większą wartość posiada dzisiejsze zwycięstwo.

T.B., Sport nr 125 z dnia 23.10.1967r.

Kronika Górnika Zabrze

Obie drużyny skupiły się na wyeliminowaniu najgroźniejszych zawodników swojego przeciwnika, tak więc pod stałym kryciem znajdowali się Lubański, Musiałek i Lentner. Podobny system w obronie zastosowali Górnicy. Każdy chodził za swoim rywalem po całej długości i szerokości boiska. Pierwsza bramka padła w 19. minucie po zaskakującym strzale z około 20 metrów. Początkowo Legia ograniczyła się do obrony, ale właśnie po stracie bramki ruszyła do ataku, a po 20 minutach zarysowała się nawet jej lekka przewaga. Grali płynniej i częściej zagrażali bramce przeciwnika. Początek drugiej połowy wyglądał podobnie jak początek pierwszej. Znów zaatakowali zabrzanie i znów przyniosło im to bramkę. Na listę strzelców wpisał się Lubański. Napór gospodarzy trwał do 60. minuty, jednak świetnie w bramce gości spisywał się Grotyński. Od tego momentu dominowali legioniści. Wynik tego spotkania przesądziły dwa zaskakujące strzały, a każdy rezultat mógł być możliwy.