22.11.1980 - Wisła Kraków - Górnik Zabrze 0:0

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
22 listopada 1980
1. liga 1980/81, 15. kolejka
Wisła Kraków 0:0  Górnik Zabrze Kraków
Sędzia: Jerzy Kacprzak (Gdańsk)
Widzów: 10 000
HerbWislaKrakow.gif Herb.gif

Holocher
Marek Motyka
Budka
Skrobowski
Jałocha
Lipka (72. Nawrocki)
Kapka
Targosz
Wróbel (76. Kowalik)
Kmiecik
Andrzej Iwan
SKŁADY
Waldemar Cimander
Bogdan Gunia
Bernard Jarzina
Tadeusz Dolny
Marian Zalastowicz
Edward Socha (88. Erwin Koźlik)
Waldemar Matysik
Stanisław Curyło
Ireneusz Lazurowicz
Andrzej Pałasz
Leszek Brzeziński (81. Krzysztof Szwezig)
Trener: Lucjan Franczak Trener: Zdzisław Podedworny

Relacja

Ligowy półmetek zabrzanie zakończyli w sposób charakterystyczny dla pierwszej rundy sezonu 1980/81 - oczywiście bezbramkowym remisem. Ten trzeba było jednak w tym przypadku rozpatrywać w kategorii sukcesu. Rywalem i to pod Wawelem była wszak czwarta w tabeli rozpędzona krakowska Wisła. W barwach gospodarzy zawiedli najbardziej reprezentanci kraju, więcej spodziewano się po Iwanie, Kmieciku. Na tle ospałych wiślaków Górnik prezentował się korzystnie, na szczególne słowa uznania zasłużył tradycyjnie Pałasz. Jedynie indolencji strzeleckiej zabrzan gospodarze zawdzięczać mogli jeden punkt. W miarę przyzwoita gra w końcówce rundy oraz bliski kontakt z głównymi rywalami w walce o utrzymanie, Lechem i Zagłębiem - te dwie przesłanki stanowiły jedyne promyki nadziei przed arcytrudną rundą wiosenną sezonu ligowego...

Relacja

Sport

DZIWNA METAMORFOZA WISŁY

KRAKÓW. Innego zapewne finału piłkarskiej jesieni spodziewano się pod Wawelem. Do optymizmu skłaniała wysoka skuteczność wiślaków sprzed tygodnia w Lublinie. Na podobne wyczyny strzeleckie liczono także i w sobotę, zwłaszcza, że ze słynnej niegdyś firmy pod nazwą Górnik – mówiono – została obecnie tylko właśnie sława. Tak przynajmniej można by sądzić po lokacie zabrzan w końcu tabeli ligowej.

Na boisku okazało się że nie tylko kobieta zmienną jest. Również i nasi piłkarze ligowi. W ciągu paru dni bowiem Wisła przeszła zadziwiającą metamorfozę. Spotkanie z Górnikiem oceniono prawie zgodnym chórem jako najsłabsze w tym sezonie przy ul. Reymonta, co stanowczo powiedział nawet nieskory do takich stwierdzeń trener krakowian Lucjan Franczak. Słabo zagrała większość reprezentantów kraju. Może to zmęczenie sezonem, może brak świeżości, bo przecież jeszcze w środę, paru zawodników grało z Algierią. A może jakieś inne przyczyny ? Na pytanie dlaczego było tak słabo trener Franczak odpowiedział wprost, że nie wie i nie rozumie tego co się stało. Próbował tylko tłumaczyć Wróbla grającego z trzema szwami, ale już raz na tych łamach zajmowaliśmy stanowisko w podobnych sytuacjach. Jeszcze raz więc: rozumiemy ambicję, ale trudno pojąć czyjąś niefrasobliwość wobec własnego zdrowia.

W jedenastce wiślackiej poza blokiem obronnym nie było w zasadzie zawodnika, który by zagrał choćby dostatecznie. Ociężałość rzucała się w oczy, nawet Iwan nie wyskakiwał do górnych piłek, tak jak to on potrafi. W nielicznych sytuacjach podbramkowych stosowano permanentnie krakowską grę systemem tysiąca podań. Dość powiedzieć, że w pierwszej połowie jedyny strzał z daleka oddał Motyka. Po przerwie były jeszcze bodaj dwa … Dynamikę, szybkość wykazał w grze tylko Nawrocki, ale wprowadzono go zbyt późno, aby zdołał rozruszać kolegów.

Na tle zmęczonej Wisły górnicy zaprezentowali się korzystnie. Byli oni bardziej wybiegani, szybsi, ba zdołali w przekroju 90 minut wypracować więcej dogodnych pozycji strzeleckich. A że nie skończyło się to choćby jedną bramką, to już wina samych strzelców. Jeśli wierzyć trenerowi zabrzan Zdzisławowi Podedwornemu, ta właśnie indolencja strzałowa jest jedną z przyczyn odległej pozycji Górnika w tabeli.

Postacią nr 1 na boisku był Andrzej Pałasz, napastnik zabrzan. Już w meczu z Algierią mówiło się, że Pałasz jakby wreszcie odżył, odzyskał świeżość. W meczu z Wisłą te słowa m. in. Trenera Kuleszy, w pełni się potwierdziły. Młody zabrzanin wykazał formę reprezentacyjną. Zabrakło mu jednego – aby dobrą grę udokumentował bramką.

Okazji miał parę. Pierwsza już w 1 min. w sytuacji idealnej. Kolejne w 47 i 55 następnie w 60 min., gdy do świetnej centry Brzezińskiego rzucił się szczupakiem razem z Curyłą, obydwu jednak ubiegł Holocher, po czym Skrobowski w ostatniej chwili wyjaśnił sytuację.

Po stronie Wisły zapisałem w notesie jedynie 3 momenty. 15 min. Strzał Motyki (odbity przez bramkarza) i po chwili główki Iwana (wybita przez obrońcę) oraz Wróbla (ponad porzeczką). 46 min Targosz z 12 metrów strzela ponad bramką. 87 min. Mocna bomba Jałochy.

RYSZARD KOŁTUN, Sport nr 207 z 24 Listopada 1980r.