23.04.1983 - Ruch Chorzów - Górnik Zabrze 1:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
Jedno z nielicznych spięć pod bramką Górnika – trzech napastników Ruchu nie dało jednak rady Cebratowi. (Fot. Jerzy Bydliński [w:] „Sport” nr 81 z dnia 25.04.1983, s. 1)

21. kolejka

Spotkanie ligowe nr 54 (derby nr 74) – 23 kwietnia 1983 (sobota, 16.30)

Ruch Chorzów 1:1 (0:0) Górnik Zabrze

1 gwiazdka „Sportu”

Frekwencja: ok. 30 000

Sędzia: Andrzej Libich (Warszawa)

Strzelcy bramek:

1-0 - Roman Grzybowski 60 min.

1-1 - Leszek Brzeziński 67 min.

Żółte kartki: Ryszard Komornicki

Skład i noty Ruchu wg „Sportu”:

Józef Wandzik 4, Eugeniusz Kamiński 4, Krzysztof Gawara 4, Krystian Walot 4, Marian Tomczyk 2 (46. Waldemar Fornalik 1), Mieczysław Szewczyk 5, Leszek Wrona 4, Edward Lorens 4, Jan Benigier 3 (61. Krzysztof Warzycha – nie klas.), Albin Mikulski 3, Roman Grzybowski 4

Trener Orest Lenczyk

Skład i noty Górnika wg „Sportu”:

Eugeniusz Cebrat 4, Bogdan Gunia 4, Werner Leśnik 4, Tadeusz Dolny 3, Marian Zalastowicz – nie klas. (37. Henryk Zimkowski 2), Krzysztof Szwezig 4, Erwin Koźlik 4, Ryszard Komornicki 5, Edward Socha 4, Andrzej Pałasz 4, Leszek Brzeziński 5 (81. Józef Dankowski – nie klas.)

Trener Zdzisław Podedworny

Mecz numer jeden 21. kolejki? Pierwszeństwo należało się „z urzędu” liderowi, a więc chorzowskiemu Ruchowi. Piłkarze trenera Oresta Lenczyka, którzy zadziwiali wówczas wszystkich serią skutecznych występów na boiskach przeciwników podejmowali na własnym stadionie trzynastych w tabeli zabrzan, którzy przegrali pięć swoich ostatnich spotkań. Pewne było, że na boisku nie wystąpią Józef Nowak i Mirosław Bąk, ukarani przez Wydział Dyscypliny PZPN, oraz pauzujący Stanisław Curyło. Z kolei w bramce górników zadebiutować miał i jednocześnie uchronić swój zespół przed kolejną porażką, Eugeniusz Cebrat.

Przed meczem nastąpiła uroczysta inauguracja Dni Olimpijczyka w województwie katowickim. Niestety, wielkie derby nie spełniły nawet w części oczekiwań 30 tysięcy kibiców, którzy pojawili się na stadionie przy ul. Cichej. Mecz rozpoczął się bowiem dość niemrawo. Trener Zdzisław Podedworny zdołał wprawdzie już zmontować najsilniejszy skład, w którym po raz pierwszy od dłuższego czasu znaleźli się Marian Zalastowicz i Edward Socha, ale mimo to Górnik grał bojaźliwie, dbając przede wszystkim o całkowite bezpieczeństwo pod własną bramką. Zabrzańska jedenastka sprawiała wprawdzie już dość solidne wrażenie, jednak nie próbowała zdecydowanie atakować czy zaskoczyć rywala. Nieustannie wycofywała piłkę do tyłu, jakby miała tylko jedno pragnienie – nie przegrać następnego meczu.

Ruch atakował cały czas. Brak w tej formacji Mirosława Bąka, zawieszonego na sześć spotkań rzucał się jednak wyraźnie w oczy. Z boiska wiało przez długie okresy nudą, przerwaną tylko kilkoma bardzo emocjonującymi sytuacjami pod bramkami. W 10 minucie, rzut rożny wykonywał Mieczysław Szewczyk, piłkę przejął w odległości 8 metrów od bramki Krystiana Walota, ale Eugeniusz Cebrat instynktownie obronił. Osiem minut później dobrą akcję na linii Ryszard Komornicki – Andrzej Pałasz przerwał Józef Wandzik piąstkując piłkę sprzed głowy nadbiegającego Leszka Brzezińskiego. W 34 minucie niebezpieczne zagrożenie pod bramką Wandzika wyjaśnił Marian Tomczyk. Trzy minuty później nastąpił dramat Mariana Zalastowicza. Sfaulowany przez Benigiera musiał opuścić boisko. Tyle do przerwy.

Od razu po wznowieniu gry miała miejsce dobra akcja Szewczyka z Benigierem, po której ten ostatni strzelił jednak obok słupka. W 60 minucie po rzucie rożnym Roman Grzybowski dynamiczną główką zdobył prowadzenie dla Ruchu. Minęło dokładnie 7 minut, kiedy po składnej akcji Krzysztof Szwezig podał do stojącego na wolnej pozycji Brzezińskiego, który uzyskał upragnione wyrównanie. Wynik widocznie zadowolił obie drużyny, gdyż utrzymał się już do końca spotkania.

Obie drużyny, mimo remisu, utrzymały zajmowane przed meczem pozycje. Niebieskim nie udało się jednak utrzymać przodownictwa w lidze aż do końca sezonu. Ostatecznie zajęli miejsce trzecie, co i tak należało uznać za duży sukces. Górnik był dopiero dwunasty.