23.08.1964 - Ruch Chorzów - Górnik Zabrze 1:2

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
23 sierpnia 1964 (niedziela)
Ekstraklasa 1964/65, 3. kolejka
Ruch Chorzów 1:2 (1:1) Górnik Zabrze Chorzów
Sędzia: Pankiewicz (Wrocław)
Widzów: 30 000
HerbRuchChorzow.gif Herb.gif
Bem 8 1:0
1:1
1:2

Pol 40
Lubański 89

Henryk Pietrek
Alojzy Łysko
Józef Janduda
Antoni Nieroba
Mieczysłąw Siemierski
Józef Golla (30 Alojzy Gasz)
Bernard Bem
Zygmunt Maszczyk
Roman Kasprzyk
Jerzy Michajłow
Eugeniusz Faber
SKŁADY
Bernard Kobzik
Edward Olszówka
Stanisław Oślizło
Waldemar Słomiany
Zygfryd Szołtysik
Erwin Wilczek
Jan Kowalski
Włodzimierz Lubański
Ernest Pol
Jerzy Musiałek
Roman Lentner
Trener: Augustyn Dziwisz Trener: Ferenc Farsang


Tak rozstrzygnęły się losy derbów… (Fot. CAF [w:] „Sport” nr 107 z dnia 26.08.1964, s.1)


1 gwiazdka „Sportu”


Skład i noty Ruchu wg „Sportu”:

Henryk Pietrek 1,5, Alojzy Łysko 2, Józef Janduda 2, Antoni Nieroba 2, Mieczysław Siemierski 1,5, Józef Golla – nie klas. (30. Alojzy Gasz 1,5), Bernard Bem 1,5, Zygmunt Maszczyk 1,5, Roman Kasprzyk 1,5, Jerzy Michajłow 1,5, Eugeniusz Faber 2

Trener Augustyn Dziwisz

Skład i noty Górnika wg „Sportu”:

Bernard Kobzik 1, Edward Olszówka 1, Stanisław Oślizło 3, Waldemar Słomiany 1,5, Zygfryd Szołtysik 1,5, Erwin Wilczek (nie podano), Jan Kowalski 1,5, Włodzimierz Lubański 2, Ernest Pol 2, Jerzy Musiałek 1,5, Roman Lentner 1

Trener Ferenc Farsang

W trzeciej kolejce nowego sezonu, miały miejsce kolejne derby Śląska. Obrońca tytułu, Górnik Zabrze, jak na razie zawodził oczekiwania. Mimo dwóch zwycięstw, nie zaimponował w Warszawie w meczu z Gwardią, poniżej oczekiwań zagrał również w spotkaniu z Zawiszą w Bydgoszczy. Krytykowano atak zabrzan, który grał jednym, niezmiennym schematem. Ruch z kolei, pozostał wierny tradycji, która nakazywała mu utratę punktów na początku sezonu. W tym meczu obowiązywało jednak niezbadane prawo derbów, trudno było więc typować faworyta.

Spotkanie, jakie rozegrano w Chorzowie, było jednym z najsłabszych w historii derbów. Do 89 minuty wynik brzmiał 1:1. Obydwie drużyny od dawna zerkały już na końcowy gwizdek sędziego, zawodnicy prześcigali się w błędach i nieudolności, będąc raz po raz wygwizdywani przez publiczność. Nikt już nie liczył, że w tych warunkach padnie jeszcze jedna bramka, a jednak górnicy uzyskali zwycięstwo. Szczęśliwe, bo szczęśliwe, ale zwycięstwo. Autorem sukcesu zabrzan był bramkarz Ruchu, Henryk Pietrek. Przez cały mecz spisywał się nieźle, obronił kilka bardzo groźnych strzałów z bliskiej odległości i gdyby spotkanie zakończyło się wynikiem remisowym otrzymałby na pewno „trójkę” od ekspertów katowickiego „Sportu”. W 89 minucie meczu popełnił jednak tak wielki błąd, że przekreślił nim wszystkie dotychczasowe plusy. Była to dla chorzowian bowiem zupełnie niegroźna sytuacja. Daleka centra Ernesta Pola z prawej flanki leciała wprawdzie na przedpole bramkowe Ruchu, ale był tam Józef Janduda, który bez trudu uspokoiłby sytuację. Przeszkodził mu w tym jednak Pietrek, który nie wytrzymał nerwowo i wybiegł z bramki próbując wyłapać piłkę mimo, że wraz z nim wyskoczył do niej Włodzimierz Lubański. Zabrzanin skoczył wyżej i ku rozpaczy Pietrka, Jandudy i kibiców Ruchu skierował piłkę głową do siatki. Fatalna sytuacja kosztowała chorzowian utratę chociażby jednego punktu.

Niebiescy zagrali nieco lepiej niż w poprzednich dwóch spotkaniach. W pierwszej połowie przeprowadzili szereg groźnych akcji, których inicjatorem był głownie Eugeniusz Faber. W ataku brakowało jednak dawnej szybkości, dynamiki i zdecydowania strzelców. Z kilku dośrodkowań Fabera mogły paść z powodzeniem bramki, gdyby na miejscu Romana Kasprzyka i Zygmunta Maszczyka znajdowali się lepsi zawodnicy. Udanym pociągnięciem trenera Dziwisza było przestawienie Alojzego Łyski na prawą obronę. Roman Lentner nie istniał wczoraj przy tym piłkarzu. Ciężko jednak zrozumieć, jak w takim ważnym meczu można było wystawić debiutanta, Józefa Gollę? Grał on jedynie przez 30 minut, ale w tym czasie mogły paść co najmniej trzy bramki z jego błędów. Później został zmieniony przez Alojzego Gasza i dopiero od tej chwili w obronie Ruchu nastąpiła większa stabilizacja. Obok Fabera i Łyski, Ruch miał najlepszych piłkarzach w Józefie Jandudzie i Antonim Nierobie. Obaj środkowi obrońcy niebieskich stworzyli wraz z Łyską, Siemierskim i Michajłowem szczelną zaporę, mając pod stałą kontrolą napastników Górnika. Pomocnicy Ruchu, dobrzy w defensywie, nie przedstawiali jednak tej samej wartości w współpracy z napastnikami. Źle adresowali podania, pozostawiali środek boiska przeciwnikowi. Bernard Bem zdobył efektowną bramkę, ale zmarnował inną sytuację, w której powinien wpisać się na listę strzelców.

Zabrzanie wygrali, ale nikogo swą grą nie zachwycili. Jerzy Musiałek wyróżniał się fatalnymi pudłami, Ernest Pol „spacerował” po boisku, a Erwin Wilczek robił wszystko, aby dostroić się do kolegów. Wyjątek stanowił Lubański, walczył o piłkę, wychodził na pozycję, starał się jak mógł, aby spotkanie przyniosło zwycięstwo jego drużynie. W pomocy Jan Kowalski i Zygfryd Szołtysik rzadko rzucali się w oczy, a Waldemar Słomiany i Edward Olszówka częściej zwracali uwagę kiksami niż udanymi interwencjami. Na szczęście dla zabrzan, mieli oni Stanisława Oślizłę . Górnicy mogli mówić o szczęściu nie tylko w ostatnich minutach meczu. W pierwszej połowie, gdy wynik brzmiał 1:0 (17 minuta) sędzia nie przyznał Ruchowi „jedenastki” za zagranie ręką Olszówki na polu karnym. Obrońca zabrzan przegrał pojedynek z Faberem i skrzydłowy Ruchu miał już otwartą drogę na bramkę Bernarda Kobzika. Chorzowianie zmarnowali ponadto cztery „stuprocentowe” okazje bramkowe. Trzeba jednak zaznaczyć, że i górnicy mieli wiele dogodnych sytuacji.

Wynik remisowy byłby więc bardziej sprawiedliwy. Jednak to górnicy dopisali dwa punkty i przewodzili tabeli. Ruch z kolei pozostał na 14 miejscu. Wkrótce jednak miał osiągnąć dno kryzysu. Porażka z Polonią Bytom 0:8 (0:4) była wówczas najczarniejszym dniem w historii niebieskich. Trener Augustyn Dziwisz złożył rezygnację, zastąpił go Artur Woźniak.