23.11.1966 - CSKA Sofia - Górnik Zabrze 4:0

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
23 listopada 1966 (środa)
PEMK 1966/67, 1/8 finału
CSKA Sofia 4:0 (2:0) Górnik Zabrze Sofia
Sędzia: Emsberger (Węgry)
Widzów: 30 000
HerbCSKASofia.gif Herb.gif
Maraszlijew 31
Maraszlijew 45
Canew 73 w
Wasiljew 90
1:0
2:0
3:0
4:0

Relacja

Kronika Górnika Zabrze

Ustalenie terminu spotkań obu klubów wymagało interwencji UEFA. Związane to było z reprezentacyjnymi zobowiązaniami wielu piłkarzy i ich wyjazdami na zgrupowania. Mimo optymistycznych nastrojów w zabrzańskiej ekipie przez spotkaniem, górnicy przegrali z mistrzem Bułgarii CSKA Sofia aż 0:4. W tej sytuacji wydawało się być pewnym, że w tym roku awansu do 1/4 Pucharu Europy nie będzie. Różnica 4 bramek była praktycznie nie do odrobienia.

Program meczowy.

Drużyna Górnika nawet w tych rozmiarach przegrała zasłużenie. Jedenastka CSKA była pod każdym względem lepsza. Górnik nie mógł więc w żadnym wypadku wygrać tego meczu, jednak wydaje się, że kierownictwo, trener i sami zawodnicy mogli przy większej mobilizacji i wyborze bardziej właściwego sposobu gry uniknąć pogromu. O przegranej Górnika tak dużą różnicą bramek zadecydowały następujące elementy: w ogóle wyjątkowo słaba forma całego zespołu, fatalne w założeniu i jeszcze gorsza w skutkach taktyka, nie najlepiej zestawiony skład zespołu, całkowita niedyspozycja bramkarza Jana Gomoli. Wysoka porażka była w sumie kontynuacją ligowych przegranych w kraju. W dodatku zabrzanie byli do tego meczu źle przygotowani i przeżywali jeden z najczarniejszych dni w swej dotychczasowej karierze. Od lat wiadomo było, że siła zabrskiej drużyny tkwiła w jej ataku, że nacieranie na bramkę przeciwnika leży chyba w psychice piłkarzy mistrza Polski. Tymczasem na Stadionie Armii w Sofii górnicy nastawili się niemal wyłącznie na grę defensywną. A to było dobrowolnym skazaniem się na zagładę. W obronie Górnika występowało praktycznie pięciu zawodników, z których żaden nie był w dobrej formie, a już Gwosdek grał wręcz fatalnie. Na dobro Florenskiego zapisać należy jedną akcję, kiedy udało mu się wybić piłkę z linii bramkowej. Stoperzy Kuchta i Oślizło grywali niejednokrotnie po stokroć lepiej. Piątym obrońcą był de facto Olek, któremu trener Kalocsay powierzył "wyłączenie" z gry ruchliwego Canewa. Lecz Olek jednostronnie pojął swoją rolę, bo rzadko angażował się w akcje ofensywne Górnika, a jednocześnie nie potrafił ograniczyć swobody ruchów Canewa. Z środkowej trójki zabrzan tylko Szołtysik potrafił dorównać piłkarzom CSKA. Bardzo słabo grał też Wilczek. Błędem ze strony trenera Kalocsaya było także zrezygnowanie z Lentnera. Przypuszczamy, że tylko on jeden mógł dorównać szybkością bułgarskim obrońcom. Trener wybrał jednak Musiałka, który długo pauzował z powodu kontuzji i w Sofii nie mógł więc zdarzyć się ... cud. Musiałek był jednym z najsłabszych zawodników Górnika. Niewiele lepiej od niego spisywali się Lubański i Pol, występujący tym razem w przedniej linii napadu. W praktyce formacja ofensywna w Górniku nie istniała. Do wianuszka błędów taktycznych doszła jeszcze niedyspozycja, a właściwie nieumiejętność gry na przedpolu bramkarza Gomoli. Trudno jest tylko jego winić go za utratę pierwszej bramki; przy drugiej zachował się on jak źle wyszkolony siatkarz, a nie piłkarz. Gomola źle wypiąstkował piłkę, co oczywiście Bułgarzy skrzętnie wykorzystali. Takich "dziwnych" zagrań Gomoli było w tym meczu znacznie więcej. Drużyna CSKA grała o klasę lepiej. Przede wszystkim wiele dobrego wniósł do zespołu Panew, wyraźnie lepiej grał Jakimow; wraz z wszędobylskim Canewem, doskonale panującym w swej strefie stoperem Gaganełowem oraz obu skrzydłowymi Nidokimowem i Maraszlijewem, stanowili oni doskonały trzon zespołu gospodarzy. Bułgarzy grali szybko, żywiołowo i nieustępliwie. Poza tym mogło u nich zaimponować wyszkolenie techniczne.

W pierwszej połowie meczu piłkarze Górnika potrafili okresami stworzyć chociaż pozory dobrej gry. W drugiej zaś części już im się to nie udało. Z każdą minutą sofijczycy grali pewniej, swobodniej, a zabrzanie wolniej i coraz bardziej nieporadnie. Przed przerwą w pierwszym kwadransie wyższość CSKA nie podlegała dyskusji. W 17. minucie zarysowała się jednak maleńka nadzieja na lepszą grę dla Górnika. Szołtysik, najlepszy piłkarz mistrza Polski, rozegrał dobrą akcję indywidualną, po której piłkę przekazał Musiałkowi, znajdującemu się w doskonałej pozycji strzałowej. Bramka jednak nie padła, bo Musiałek nie trafił w piłkę. Następnie dwukrotnie strzelał Pol, a w 25. minucie duet Lubański - Musiałek zaprzepaścił najdogodniejszą sytuację podbramkową. W minutę później Olek nie zdołał upilnować Canewa, ten wyskoczył do górnej piłki i strzelił głową; na szczęście dla Gomoli piłka przeszła tuż obok słupka. Jednak w 31 min. było już 1:0 dla CSKA. Maraszlijew przejął piłkę odbitą od słupka po strzale Canewa i wepchnął ją do pustej bramki. Górnik poderwał się do kontrataku. Do akcji napadu włączył się kilkukrotnie Wilczek; strzały Wilczka i Pola pewnie obronił jednak Jordanow. Ostatnie minuty pierwszej połowy znowu należały do Bułgarów. Pokryli oni krótko napastników Górnika i natychmiast atak zabrzan przestał istnieć. Zegar wskazywał 45 minutę meczu: Maraszlijew przejął przy biernej postawie obrońców gości piłkę, źle odbitą przez Gomolę i podwyższył na 2:0. Rozwój sytuacji po przerwie nie mógł napawać optymizmem. W 50. minucie tylko słupek uratował Gomolę przed strzałem Canewa, w 73. minucie Jakimow po minięciu Florenskiego, Kuchty i Oślizły "zarobił" rzut karny. Canew podwyższył wynik na 3:0, a w 89. minucie obrońca Wasiljew wspaniałym strzałem z 25 metrów jeszcze bardziej powiększył zaliczkę CSKA na ćwierćfinał Pucharu Europy.

Po meczu trener Kalocsay stwierdził, iż porażka była wynikiem złej realizacji założeń taktycznych przez zawodników.