24.03.1968 - Górnik Zabrze - Zagłębie Sosnowiec 1:2

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
24 marca 1968
1. liga 1967/68, 16. kolejka
Górnik Zabrze 1:2 (0:2) Zagłębie Sosnowiec Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Leonard Eliński (Kraków)
Widzów: 20 000
Herb.gif HerbZaglebieSosnowiec.gif


Lubański 57
0:1
0:2
1:2
Gałeczka 28
Jarosik 29

Hubert Kostka
Rainer Kuchta
Stanisław Oślizło
Henryk Latocha
Jerzy Gorgoń (46. Zygfryd Szołtysik)
Stefan Florenski
Alfred Olek
Hubert Skowronek
Jerzy Musiałek
Włodzimierz Lubański
Roman Lentner
SKŁADY
Szyguła
Leszczyński
Bazan
Śpiewak
Pielok
Wąs
Gałeczka
Seweryn
Myga
Andrzej Jarosik
K. Szmidt
Trener: Géza Kalocsay Trener: Józef Machnik

Relacja

Kronika Górnika Zabrze

Na Śląsku przypuszczano, że w niedziele, mistrz Polski zrehabilituje się przed własną publicznością za porażkę z Szombierkami i odniesie efektowne zwycięstwo nad nie najlepiej grającą ostatnio drużyną Zagłębia. Kibice Górnika przybyli na stadion w doskonałych nastrojach, ogólny optymizm potęgowała słoneczna pogoda. Tymczasem na stadionie Górnika, Zagłębie wygrało jak najbardziej zasłużenie, piłkarze z Sosnowca, nadawali ton temu spotkaniu, a w ich ambitnym zespole nie było słabych punktów. Po zdobyciu w 28. minucie prowadzenia po strzale Gałeczki sosnowiczanie nie spoczęli na laurach, wręcz ich ataki, nabrały większego animuszu i impetu, co spowodowało, ze już 2 minuty później Hubert Kostka zmuszony był po raz drugi wyciągać piłkę z siatki. Strzelcem gola był dobrze usposobiony Jarosik. W czasie przerwy trener zabrzan był bardzo zdenerwowany, a w szatni ostro ganił swoich podopiecznych. W 57. minucie, w zamieszaniu podbramkowym jeden z sosnowiczan próbował wyjaśnić sytuacje wybiciem piłki na aut, jednak uczynił to tak niefortunnie, ze piłkę przejął Lubański i uderzył z ostrego kąta nie do obrony. Zachęceni powodzeniem górnicy jeszcze przez kilka minut szturmowali bramkę Zagłębia, jednak bez większego powodzenia. W jedenastce Górnika w zasadzie żadna formacja nie grała na poziomie godnym mistrza Polski.

Sport

Odwrócone role w derbach Śląska. Gałeczka „przechytrzył” plany Kalocsaia.

ZABRZE. – Kto powiedział, iż Zagłębie nie jest przygotowane do wiosennej rundy ligowej? Że nie dysponuje kondycją, że brak mu zgrania, że jego możliwości w tym roku sięgają V-VI lokaty? Ci, którzy głosili takie teorie, muszą natychmiast je zrewidować. Zmusił ich do tego niedzielny mecz w Zabrzu. Zagłębie dało w nim koncert futbolu. Prowadzony przez trenera Machnika zespół zaskoczył 20.000 widownię znakomitym zgraniem, kondycją i sercem do walki, a więc walorami, które miał on rzekomo stracić w okresie zimowej przerwy.

WZOROWY KOLEKTYW

Wbrew pesymistom sosnowiczanie stanowią nadal drużynę ściśle krajowej czołówki. Oglądałem wszystkie dotychczasowe mecze Górnika z Zagłębiem. Uważam, że w żadnym z nich Zagłębie nie grało tak dobrze, tak mądrze i tak dojrzale jak wczoraj. Nie zapominam o pojedynkach w Sosnowcu, w których notowało ono nawet zwycięstwo różnicą trzech bramek. W spotkaniach tych (podobnie jak we wszystkich pozostałych), grę sosnowiczan cechowała nerwowość, szamotanina, akcje „na hura”. Wczoraj po raz pierwszy Zagłębie imponowało „olimpijskim spokojem”, doskonałym przeglądem sytuacyjnym, precyzją i inteligencją w każdym zagraniu. Był to pod każdym względem świetny kolektyw, który w niedzielnej formie mógłby z powodzeniem kandydować do mistrzowskiego tytułu.

O PRZYPADKU NIE MA MOWY

Przed tygodniem zabrzanie doznali również porażki. Przegrali w Bytomiu z Szombierkami 0:2. Porażka jednak porażce nierówna. W Bytomiu warunki terenowe były niezwykle ciężkie, a zabrzanie czuli jeszcze w kościach zmęczenie meczem z United na Stadionie Śląskim. Były to dla nich okoliczności łagodzące, które musiało się wziąć pod uwagę, tym bardziej, że pokonani mieli wyraźną przewagę. Wczorajszej porażki Górnika nic nie usprawiedliwia. Pogoda była tym razem znakomita, nawierzchnia boiska znajdowała się w idealnym stanie, temperatura wynosiła 15 stopni powyżej zera. O jakimkolwiek zmęczeniu górników nie było mowy. Ulegali oni Zagłębiu dlatego, że byli gorsi, że nie potrafili prowadzić akcji z pierwszej piłki, że nie posiadali w swych szeregach tak inteligentnych piłkarzy jakich miał przeciwnik w osobach Kazimierza, Szmidta, Gałeczki i Jarosika, Leszczyńskiego czy Wąsa.

Mistrz Polski ustępował sosnowiczanom i w innych dziedzinach. Styl gry Górnika przypominał chwilami III-ligową kopaninę, bez ładu i składu, byle dalej, byle naprzód. W sposobie rozgrywania piłki, pod względem dokładności podań i stosowania środków zmierzających do zdobycia bramki obydwie drużyny dzieliła bez przesady różnica klasy. Oczywiście na korzyść Zagłębia.

BŁĘDY W TAKTYCE

Niemały wpływ na rozgardiasz w Górniku miały błędy w założeniach taktycznych. Oczekując największego niebezpieczeństwa ze strony Gałeczki trener Kalocsai zlecił Latosze ścisłe krycie tego piłkarza. Latocha nie odstępował go ani na chwilę. Chodził za nim krok w krok nawet wówczas gdy nie wymagała tego sytuacja na boisku, kiedy było to zupełnie zbyteczne. To było jedną z przyczyn utraty dwóch bramek przez zabrzan.

W dyrektywach swych bowiem dr Kalocsai nie przewidział dwóch rzeczy: 1) doskonałej gry Kazimierza Szmidta 2) sprytu Gałeczki

DRUGI RAZ...

W historii ligowych pojedynków Górnik – Zagłębie piłkarze sosnowieccy zwyciężyli w Zabrzu dopiero po raz drugi. Poprzedni sukces odnieśli 22 kwietnia 1956 r., wygrywając z ówczesnym beniaminkiem ekstraklasy na jego boisku 2:1. W pozostałych 10 spotkaniach rozegranych w Zabrzu 8 razy triumfowali gospodarze, a dwukrotnie (w 1960 i 1965r.) padł wynik nierozstrzygnięty. Saldo bramkowe 38:14 dla Górnika. W Sosnowcu także częściej wygrywali zabrzanie, którzy w ogólnym rozrachunku zapisali na swoim koncie 14 zwycięstw, 6 remisów i 4 porażki oraz korzystny bilans bramkowy 61:31.

PUSTE POLE

Manewr prawoskrzydłowego Zagłębia polegał na tym, że po 15 minutach gry opuścił on prawą flankę i przeszedł na lewą stronę boiska. Udał się tam również jego „anioł stróż”. Zabrzanie mieli w ten sposób dwóch prawych obrońców: Kuchtę i Latochę. Nie posiadali natomiast lewego obrońcy. Co z tego wynikło łatwo już odgadnąć. Luka jaka powstała w tej strefie boiska stała się terenem, na którym Kazimierz Szmidt i Jarosik mogli swobodnie przeprowadzać skuteczne akcje. Były one tym groźniejsze, że Szmidt znajdował się w znakomitej dyspozycji. Wygrywał z zadziwiającą łatwością indywidualne pojedynki, adresował piłkę z precyzją Bobby Charltona, wychodził na pozycję we właściwych momentach. Obserwowanie gry tego niemłodego już zawodnika (niestety) stanowiło prawdziwą przyjemność dla każdego znawcy futbolu. Strategia na najwyższym poziomie!

DWÓCH WSPANIAŁYCH

Szmidt wraz z Gałeczką byli bohaterami niedzielnych derbów. Pierwszoplanowe role tych dwóch piłkarzy w rysunku akcji zaczepnych Zagłębia były dla wszystkich widoczne. Dla wszystkich z wyjątkiem górników. Manewru Gałeczki i jego skutków nie potrafili oni dostrzec do końca meczu. Latocha „urzędował” do końcowego gwizdka sędziego na prawej obronie u boku Gałeczki (nie potrafiąc zresztą znaleźć na niego skutecznej recepty). „Urzędował” tam mimo, że błąd ten kosztował zabrzan utratę dwóch bramek. Przy pierwszej Szmidt wykorzystał „dziurę” na lewej stronie Górnika zagrywając piłkę do Jarosika, który zdecydował się na natychmiastowy strzał. Bramki by z tego nie było, gdyby nie Gałeczka. Zmylił on czujność Latochy, wbiegł na przedpole bramkowe zabrzan i w chwili gdy Kostka szykował się do wyłapania piłki, zmienił kierunek jej lotu. W niecałą minutę później było już 2:0. Operujący na stale na lewej flance Gałeczka wykorzystał upadek Latochy. Podciągnął piłkę do linii, zacentrował na prawą stronę do nieobstawionego Jarosika. Interwencja Oślizły była spóźniona. Strzał Jarosika z półobrotu wylądował w siatce.

„SŁOMIANY OGIEŃ”

Po przerwie gospodarze postawili wszystko na jedną kartę. Przez pewien czas wydawało się nawet, że odrobią straty z pierwszej połowy. Obrona Zagłębia dała się jednak tylko raz zaskoczyć. Bazan chcąc wybić piłkę na róg, uczynił to tak niefortunnie, że sprezentował Lubańskiemu podanie, z którego napastnik Górnika uzyskał honorową bramkę. Na więcej zabrzan nie było stać. Nie pozwoliła na to uważna gra sosnowieckich obrońców, ich spokój i opanowanie w każdej sytuacji. Po 20-minutach chaotycznego natarcia Górnika, inicjatywę przejęli sosnowiczanie, którzy w 75 minucie (Jarosik) i w 80 min. (Szmidt) mogli z powodzeniem podwyższyć rozmiary zwycięstwa. Oprócz Gałeczki, Szmidta i Jarosika, na specjalne pochwały w Zagłębiu zasłużyli Leszczyński i Śpiewak oraz sprawujący skuteczną opiekę na Lubańskim – Wąs. W drużynie zwycięzców nie było jednak w ogóle słabych punktów. Wszyscy grali na bardzo dobrym lub dobrym poziomie. Spotkanie dostarczyło widowni sporo emocji i co nie mniej ważne – upłynęło w niezwykle sportowej atmosferze.

Pomeczowe wypowiedzi:

Trener Zagłębia Józef Machnik: Byliśmy bliżsi zwycięstwa 3:1 niż Górnik remisu. Nikt chyba nie powie, że wygraliśmy niezasłużenie. Nasz plan taktyczny polegał na wytrąceniu Górnika z jego rytmu gry i cel udało się nam bardzo szybko osiągnąć. Nikogo w naszej drużynie nie wyróżniam, wszyscy spełnili swe zadania.

Trener Geza Kalocsai: Co może zrobić trener jeśli grace uparli się, aby nie odnieść zwycięstwa. Udane mecze z United przewróciły w głowie niektórym naszym piłkarzom.

Trener PZPN Kazimierz Górski: Sosnowiczanie wypunktowali zabrzan w efektownym i bardzo skutecznym stylu. W Górniku było tylko dwóch graczy, o których można powiedzieć, że nie zawiedli: Oślizło i Floreński. W Zagłębiu zaimponował mi Kazimierz Szmidt. Główne nici gry znajdowały się w jego ręku. Szkoda, że kończy już piłkarską karierę, bo w takiej formie miałby miejsce w reprezentacji.

Tadeusz Bagier, Sport nr 38, 25 marca 1968