24.05.1964 - Stal Rzeszów - Górnik Zabrze 1:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
24 maja 1964
1. liga 1963/64, 22. kolejka
Stal Rzeszów 1:1 (1:0) Górnik Zabrze Rzeszów
Sędzia: Machel (Kielce)
Widzów: 25 000
HerbStalRzeszow.gif Herb.gif
Krupa 31 1:0
1:1

Słomiany 85 k
Majcher
Gnida
Szalacha
R.Skiba
Kohut
Winiarski
Matysiak
Krupa
Marciniak
Jan Domarski
Stawarz
SKŁADY Hubert Kostka
Waldemar Słomiany
Stanisław Oślizło
Henryk Broja
Stefan Florenski
Zygfryd Szołtysik
Erwin Wilczek (46 Joachim Czok)
Włodzimierz Lubański
Ernest Pol
Jerzy Musiałek
Roman Lentner

Relacja

Sport

Rzut karny uratował lidera przed porażką

Rzeszów: Na mecz ten ostrzyli sobie zęby kibice z całej Rzeszowszczyzny. Zjawili się więc w komplecie na stadionie Stali z nadzieją, że zobaczą widowisko, które pozostawi w cieniu wszystkie poprzednie, rozegrane nad Wisłokiem. Rzeszów nie miał jeszcze okazji dotąd oglądać mistrza w… mistrzowskiej formie. Był przekonany, że zobaczy go w niedzielę.

Tymczasem od pierwszych minut oglądaliśmy spektakl w wydaniu nieco zachrypniętych solistów. W akcjach zabrzan zabrakło zwykłej dynamiki i łatwości uwalniania się od przeciwnika. Winiarski zaopiekował się pieczołowicie Polem, a ponieważ znany jest z niezbyt delikatnych interwencji, Ernest niewiele mógł przy nim wskórać. Akcje obrońcy tytułu wiązał i „polerował” Szołtysik. Robił to z dużym powodzeniem panując na środku boiska, ale obrotowi Lubański i Musiałek nie mogli zmylić czujności zdecydowanie wkraczających obrońców. W tym okresie zanotowaliśmy strzał Lubańskiego, chytre zagranie Stwarza, który z ostrego kąta nie trafił do siatki (pozycja była trudna). W 23 minucie Marciniak znalazł się w sytuacji, która „pachniała” prowadzeniem ale przerzucił piłkę nad Kostką i pustą bramką. I wreszcie w 31 minucie gospodarze zdobyli pierwszego gola. W szeregach Górnika zapanował chaos. Akcje się rwały na przedpolu Majchra, a nieliczne spięcia wyjaśniaj pewnie bramkarz Stali. Tuż przed przerwą ładnym strzałem popisał się Lentner ale nie trafił do celu.

Drugą połowę rozpoczęli zabrzanie z Czokiem na prawym skrzydle i znacznie większym rozmachem. Już w 46 minucie Majcher wziął piłkę z nogi Lubańskiemu, potem nakrywką obronił główkę Pola. Goście znajdowali się w ustawicznym natarciu. Opanowali boisko, ale nie potrafili opanować nerwów.

A propos nerwy, trzeba od razu określić ich przyczynę. Sędzia pan Machel z Kielc, wyraźnie odstawał poziomem od piłkarzy obydwu zespołów. Mylił się w ocenie gry faul, wyrównując następnie błędy niezrozumiałymi werdyktami. Na widowni powstała atmosfera wielkiego niepokoju, umilkły trąbki i dzwonki, a do głosu doszli najbardziej utalentowani „gwizdacze”. Nie ulega wątpliwości, iż arbiter w głównej mierze przyczynił się do tego, że mecz Stali z Górnikiem nie stał na takim poziomie, jakiego oczekiwał komplet widzów. Wyprowadził on do reszty z równowagi widownie i piłkarzy. Mnożyły się faule i dyskusje na boisku.

Zegar boiskowy wskazywał 85 minutę, a przebieg wydarzeń daleki był od remisu. Majcher w pięknym stylu wypiąstkował rzut wolny Słomianego, ale skapitulował przed strzałem z jedenastki. Nad tym werdyktem długo będą w Rzeszowie debatować. Kohut szpagatem wybił piłkę sprzed nóg Pola, środkowy napastnik przewrócił się i w ten sposób, podobnie jak w roku ubiegłym Stal i Górnik podzieliły się punktami. Po meczu sędzia powiedział w szatni: podyktowałem karny za złośliwe deptanie przeciwnikowi po piętach ! Jest to komentarz na poziomie daleko odbiegającym nawet od nie najlepszej formy zawodników Górnika i rzeszowian.

Górnik potwierdził w Rzeszowie, że nie lubi przeciwników, którzy rzucają na szalę zapas ambicji, walcząc twardo. Wówczas zaczyna się rozkładanie rąk, unikanie walki wręcz i szukanie pozycji „łatwym kosztem”. Na takie chwyty nie dali się nabrać defensorzy Stali, a szczególnie bardzo ofiarnie grający Kohut. Wyłączony z gry Pol przekazał pałeczkę dyrygenta Szołtysikowi, ale nie mógł nastawić celowników Musiałkowi i Lubańskiemu, Lentner też nie potrafił rozgrzać swoich kolegów.Nie najlepiej wiodło się również tylnej formacji. Słomiany grał wprawdzie bez pudła i Stawarz musiał szukać wolnego pola w środku lub na prawej flance, ale blok defensywny jako całość za często pozwalał sobie na nonszalanckie zagrania. Na szczęście Kostki napastnicy Stali nie wykorzystali kilku bardzo dobrych pozycji, zwłaszcza przed przerwą

St. Penar, Sport nr 67 z 25maja 1964r.