26.10.1988 - Górnik Zabrze - Real Madryt 0:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
26 października 1988 (środa), godzina 17:30
PEMK 1988/89, 1/8 finału
Górnik Zabrze 0:1 (0:0) Real Madryt Chorzów, Stadion Śląski
Sędzia: Horst Brummeier (Traun, Austria)
Widzów: 55 000
Herb.gif HerbRealMadryt.gif
0:1 Sánchez 64 k
Yellow card.gif Sanchís 5, Buyo 72
(1-4-5-1)
Józef Wandzik
Jacek Grembocki
Józef Dankowski
Marek Piotrowicz
Piotr Jegor
Robert Warzycha
Joachim Klemenz
Ryszard Komornicki
Piotr Rzepka
Jan Urban
Krzysztof Baran (85 Andrzej Orzeszek)
SKŁADY (1-4-4-2)
Paco Buyo
Jesus Solana
Miguel Tendillo
Julio Llorente Gento
Gutíerrez Esteban
Bernd Schuster
Manuel Sanchís
Martín Vázquez
Rafael Gordillo
Hugo Sánchez
Emilio Butragueño (86 Francisco Llorente)
Trener: Marcin Bochynek Trener: Leo Beenhakker

Dodatkowe informacje

Bilet meczowy.
Zaproszenie na lożę honorową.
Program meczowy.
Sport nr 212 z 27.10.1988r., mecz Górnik - Real, fot. Jerzy Kleszcz
Sport nr 212 z 27.10.1988r., Ryszard Komornicki (nr 8) walczy o piłkę z piłkarzami Realu: Estebanem (nr 3) i Sancheza (z prawej), fot. Jerzy Kleszcz
  • Według innego źródła widzów 62 500.

Relacja

Sport

Górnik: Zobaczyć Real

Górnik Zabrze powrócił na fotel lidera i jak przystało na drużynę mistrza "powysyłał" swoich piłkarzy do trenerów reprezentacji. Marcinowi Bochynkowi pozostało więc rozmyślanie nad taktyką, która zaskoczy Real.

- Łatwo powiedzieć: zaskoczyć Real - mówi szkoleniowiec Górnika. - Przecież chyba każdy wie, jak trudne zadanie czeka nas już 26 października. Czy wyjdziemy z tej konfrontacji z twarzą? Zobaczymy. To znaczy, ja najpierw chciałbym zobaczyć ten legendarny klub z bliska i dokładnie przyjrzeć się dzisiejszej drużynie Beenhakkera. Obserwację zaplanowaliśmy na najbliższą niedzielę. Umówiliśmy się także na wymianę videokaset. My dajemy Realowi zarejestrowany na taśmie mecz z Pogonią, a w zamian otrzymamy kasetę z najbliższego spotkania królewskiego klubu.

Mecz Górnik - Real rozegramy na Stadionie Śląskim. Na pewno piłkarze lepiej czuliby się na własnym obiekcie w Zabrzu, ale przecież zdajemy sobie sprawę z tego, że tym razem największą gratkę dla kibiców stanowić będą piłkarze rywali. Na pewno gwiazdy Realu przyciągną na stadion tłumy, których trybuny przy ulicy Roosevelta nie byłyby w stanie pomieścić. Ponadto kilkanaście lat temu na mecze Górnika jeździli ludzie z całego kraju i dopingowali zabrzan. Nam także będzie potrzebny doping całej widowni. Podziały na chorzowian, katowiczan, zabrzan itp. niczego nie dadzą polskiej piłce. Przecież Górnik grał będzie nie tylko dla siebie. Ewentualne punkty zdobyte na Realu mogą pomóc polskiej piłce w utrzymaniu się w gronie europejskich średniaków i co za tym idzie w następnej edycji europejskich pucharów otworzyć drogę na boiska Starego Kontynentu czterem, a nie trzem polskim zespołom.

Tyle wiem dzisiaj. Reszta jest niewiadoma. Dopiero kiedy po spotkaniu reprezentacji Polski z Albanią wszyscy moi piłkarze cali i zdrowi wrócą do klubu, będę mógł powiedzieć więcej. (D)

Polska piłka w hiszpańskim ogniu

Real Madryt jest drużyną specyficzną. Szkoda, że los był dla nas niełaskawy w przeszłości. Pierwszy kontakt nawiązali Hiszpanie przeszło pół wieku temu, wygrywając 4-0 i 4-2 z Cracovią. Potem była dłuższa przerwa i los zrządził spotkanie w 1976 roku ze Stalą Mielec. Stal nie przyniosła nam wstydu, ale mielczanie naszpikowani byli wówczas futbolowymi znakomitościami. Przegrali 0-1 i 1-2. Teraz królewski klub czeka na Górnika Zabrze...

Lech Drapiński

Królewska uczta na Stadionie Śląskim: Uznanie dla zwycięzców i brawa dla pokonanych

Przed pucharową środą chyba bardziej obawiano się spotkania Górnika Zabrze z Realem niż Lecha z Barceloną. Po pierwsze dlatego, że w tym pierwszym meczu grał mistrz Polski, a więc drużyna reprezentatywna dla ekstraklasy ze względu na liczbę zdobytych punktów, po drugie zaś dlatego, że zabrzanie rozgrywali swe pierwsze spotkanie w kraju, a nie na wyjeździe. Na wyjeździe zaś polskim drużynom gra się łatwiej, przegrać nie wstyd, natomiast u siebie wygląda to w konfrontacji z silniejszymi przeciwnikami najczęściej tak, jak gra Legii z Bayernem (3-7) lub Katowic z Rangersami (2-4). 60 000 widzów na Stadionie Śląskim raczej nie miało złudzeń, że zabrzanie są w stanie wyraźnie ograć Real, każdy z kolei oczekiwał zgodnie z zapowiedziami pokazania się z jak najlepszej strony mistrzów Polski. I pod tym względem chyba nikt się nie zawiódł. Górnicy zagrali bodaj najlepsze spotkanie w pucharze w ciągu ostatnich lat.

Porażka, która nie przynosi wstydu

Do ostatniej chwili pod znakiem zapytania stał występ w tym meczu Jana Urbana. Decyzję miał podjąć sam zainteresowany. Trenera Bochynka nurtował nie tylko ten problem - szukał sposobu by do minimum ograniczyć swobodę Bernda Schustera i Emilio Butragueno. Do realizacji tego planu wybrał Joachima Klemenza i Piotra Jegora. Jak się później miało okazać, Klemenz miał kłopoty z wypełnieniem postawionego przed nim zadania, natomiast młodziutki Jegor radził sobie z "Sępem" nadspodziewanie dobrze.

Leo Beenhakker miał o wiele mniej zmartwień od polskiego szkoleniowca. Wprawdzie nie przywiózł do Polski Camacho, Chendo i Gallego, ale ich zastępcy nie są dużo gorsi. Spokój holenderskiego szkoleniowca zniknął z chwilą rozpoczęcia spotkania. Oto bowiem piłkarze Górnika ruszyli do zdecydowanego ataku i obrona Realu zaczęła się gubić. Podenerwowany Beenhakker wstał z ławki rezerwowych i zaczął pokrzykiwać na swoich podopiecznych. Sędzia techniczny Piotr Werner powstrzymał jednak jego zapędy. "Jestem w pracy" - powiedział nieco urażony szkoleniowiec. "Ja też" - usłyszał z ust arbitra.

Tymczasem na murawie działy się bardzo ciekawe rzeczy. Mistrzowie Polski tym razem nie ulękli się sławy i renomy rywali, tocząc z nimi w pierwszych 45 minutach równorzędny pojedynek. Jesus Angel Solana miał olbrzymie kłopoty z powstrzymaniem grającego jak w transie Jana Urbana. Pozostali piłkarze Górnika dostroili się do poziomu gry swojego lidera, a jedynym wyjątkiem był Krzysztof Baran.

Może zabrzmieć to paradoksalnie, ale w 25 minucie Górnik powinien był prowadzić przynajmniej 1-0. O ile w przypadku strzału Roberta Warzychy można mówić o pechu (piłkę z linii bramkowej wybił Julio Llorente), to kolejna szansa na zdobycie gola została w sposób ewidentny zmarnowana właśnie przez Barana. Mając przed sobą tylko Francisco Buyo trafił piłką w nogi bramkarza Realu. Oczywiście Hiszpanie nie przyglądali się biernie poczynaniom Polaków i również stwarzali groźne sytuacje pod bramką zabrzan. Na całe szczęście Józef Wandzik spisywał się bez zarzutu, broniąc groźne strzały Schustera, Martina Vasqueza i Solany. Jedynym mankamentem w grze golkipera Górnika był jego sposób wznawiania gry wykopem nogą, zamiast wyrzutu ręką. W ten sposób zabrzanie stracili wiele okazji do przeprowadzania groźnych kontrataków.

Po zmianie stron Real przeszedł do bardziej zdecydowanych ataków i wówczas uwidoczniła się jego przewaga. Trener Beenhakker desygnował do pomocy Sanchezowi i Butragueno Rafaela Gordillo, który często zapędzał się na przedpole bramki Górnika. Już dwie minuty po wznowieniu gry koronkowa akcja tria Gordillo - Butragueno - Sanchez zakończyła się fatalnym pudłem tego ostatniego. Górnik jak gdyby cofnął się do obrony, co było wodą na młyn dobrze wyszkolonych technicznie Hiszpanów. Rezultatem tej przewagi był rzut karny wywalczony przez Emilio Butragueno po faulu Józefa Wandzika. Wydarzenie to było łudząco podobne do tego z meczu Górnik Zabrze - Glasgow Rangers. Widocznie bramkarz zabrzan nie wyciągnął stosownych wniosków z tamtej lekcji. Do trzech razy sztuka? Niezawodnym egzekutorem karnego był oczywiście Hugo Sanchez.

Zdobycie gola przez Real wytrąciło nieco z rytmu piłkarzy zabrzańskich, ale ich letarg nie trwał długo. Ze zdwojoną energią ruszyli do odrabiania strat, a ich motorem napędowym był Piotr Rzepka. W przekroju całego meczu był on bez wątpienia najlepszym piłkarzem aktualnych mistrzów Polski. Właśnie ten zawodnik był najbliższy strzelenia wyrównującej bramki. Strzelił bardzo precyzyjnie i gdy Buyo mógł się uznać za pokonanego, w sukurs bramkarzowi hiszpańskiemu przyszedł słupek. Bardzo dogodne sytuacje do zmiany rezultatu mieli przede wszystkim Krzysztof Baran i Joachim Klemenz, ale w obu przypadkach dały o sobie znać ich ubogie umiejętności strzeleckie.

O Górniku była już mowa, pora słów kilka poświęcić madryckiemu Realowi. Z pewnością najsłabszą formacją tej drużyny w środowym meczu była obrona, a zwłaszcza Solana i Julio Llorente. O ile w akcjach ofensywnych radzili sobie dobrze, to w destrukcji ich gra pozostawiała wiele do życzenia. Na dodatek Julio Llorente często uciekał się do fauli. Jego "ulubieńcem" był Piotr Rzepka, bodaj najczęściej faulowany piłkarz Górnika. Pozostałe dwie formacje Realu były dużo lepsze od obrony, choć daremnie oczekiwaliśmy fajerwerków z ich strony. Tym niemniej tacy piłkarze jak Schuster, Gordillo czy Martin Vasquez potwierdzili swoje walory.

Należy jedynie żałować, że polskim piłkarzom zabrakło tego przysłowiowego łutu szczęścia. Szansa wywalczenia remisu z Realem była bardzo blisko. Ale i tak powinniśmy mistrzom Polski złożyć gratulacje za godne reprezentowanie polskiej piłki. I to by było wszystko.

Jerzy Dusik, Bogdan Nather

Minuta po minucie

Jeszcze nie upłynęła minuta tego spotkania, a już austriacki arbiter sięgał do kieszonki po żółtą kartkę. Obejrzał ją faulujący Rzepkę na środku boiska Sanchis. W 7 min., niepewny do ostatnich przedmeczowych minut swojego miejsca w podstawowej jedenastce Urban, poradził sobie nie tylko z dokuczającą dolegliwością uda, ale także z obrońcami Realu. Strzał był jednak minimalnie niecelny. Pierwsza akcja pod bramką Wandzika miała miejsce w 8 min. Schuster precyzyjnie wykonał rzut wolny i Vasquez znalazł się w najbliższym sąsiedztwie pola bramkowego. Jednak Hiszpan nie uregulował jeszcze celownika.

Znowu Urban (w 13 min.) uciekł Salinasowi i "wjechał" w pole karne. Mając ostry kąt pomocnik zabrzan zdecydował się na strzał w krótki róg. Piłka ugrzęzła w bocznej siatce. To była najdogodniejsza sytuacja. W 18 min. Klemenz w stylu rasowego skrzydłowego poszedł prawą stroną boiska i zacentrował wprost na nogę Warzychy, który przechytrzył bramkarza Realu, ale na linii bramkowej zdążył jeszcze z interwencją młodszy Llorente. Pięć minut później po podaniu Komornickiego Baran znalazł się oko w oko z Buyo. W takich sytuacjach napastnik zwykle pyta bramkarza, w którym rogu ulokować piłkę? Widocznie zabrzanin nie zna hiszpańskiego, bo strzelił wprost w nogi.

Następne dwie sytuacje odnotowaliśmy pod bramką Wandzika. Na szczęście dla nas ani Sanchez (23 min.), ani Schuster (25 min.) nie trafili w bramkę. W 35 min. ponownie przypomniał się polskim defensorom Schuster. Wpadł w pole karne i złożył się do strzału, ale noga Komornickiego zablokowała ten strzał. W ostatnich pięciu minutach pierwszej połowy Hiszpanie jeszcze 3 razy mieli okazję do zdobycia bramki. Najpierw (41 min.) Schuster po indywidualnej akcji Vasqueza przymierzył w okienko, ale Wandzik ładną robinsonadą obronił ten strzał. Podobnie jak w 44 min., kiedy to Salinas z 7 metrów nie potrafił po szybkiej kontrze pokonać bramkarza Górnika, który również w ostatnich sekundach pierwszej połowy nie dał się zaskoczyć Butragueno.

Od początku drugiej połowy przewaga gości rosła. W 47 min. po składnej akcji Gordillo-Butragueno, Sanchez znalazł się w dogodnej sytuacji na 11 metrze, ale strzelił niecelnie. W 50 min. Warzycha zagrał dokładną piłkę do Urbana, który z 16 metrów ładnie uderzył jednak i tym razem piłka minęła cel. Kiedy minęła godzina gry Vasquez przegrał biegowy pojedynek do piłki z Jegorem i Komornickim, ale ich interwencja spowodowała, że trybuny na moment ucichły. Piłka przetoczyła się tuż obok słupka.

I wreszcie przyszła 64 min. spotkania. Vasquez wypuścił Butragueno w uliczkę i kiedy wydawało się, że już nic z tej akcji nie będzie Wandzik rzucił się napastnikowi Realu pod nogi, a skrzydłowy królewskiego klubu "wykonał pad". Sędzia ani chwili nie zastanawiał się nad decyzją i wskazał na punkt karny. Długo trwały przygotowania do jego wykonania. Aż wreszcie Sanchez wziął krótki rozbieg i mocno uderzył w róg bramki. Wandzik wyczuł intencje strzelca, poszedł w lewy róg, ale nie zdołał piłki sięgnąć. Tak rozstrzygnęły się losy meczu.

Tym razem (70 min.) wymarzoną sytuację zmarnował Baran. Znalazł się sam na sam z Buyo po nieudanej pułapce ofsajdowej (spóźnił się z wyjściem Julio Llorente) i zamiast strzelać na bramkę starał się minąć bramkarza, który na 18 metrze złapał piłkę do ręki. Cóż z tego, że otrzymał żółtą kartkę?

Real w dalszym ciągu nie zwalniał tempa. Sanchez w 75 min. znalazł się sam na sam z Wandzikiem, ale zamiast strzelać podawał do będącego na pozycji spalonej Butragueno. Gwizdek sędziego przerwał tę akcję.

Piłkarze Górnika jednak nie pogodzili się z porażką. Świadczą o tym akcje: z 75 min. kiedy to Klemenz po centrze Warzychy i przedłużeniu centry przez Urbana z 5 metrów trafił piłką wprost w Buyo. A także z 83 min., wtedy Rzepka dopadł bezpańskiej piłki na polu karnym i strzelił w słupek.

Wypowiedzi po meczu:

Marcin Bochynek: Byliśmy lepsi! - Uważam, że mojemu zespołowi należą się duże słowa uznania. Zagraliśmy otwartą piłkę, nie zlękliśmy się sławnej firmy i moim zdaniem ten mecz mógł zakończyć się naszym pełnym sukcesem. Nie ujmując nic Realowi, akurat w przekroju 90 minut sa Stadionie Śląskim byliśmy lepsi. To my, a nie przeciwnicy wypracowaliśmy sześć stuprocentowych sytuacji do zdobycia bramki. Że nie padła ani jedna - to już inna sprawa. Jak w tym kontekście ocenić Krzysztofa Barana? Ci, którzy widzieli, sami są w stanie ocenić. Ja nie chciałbym się na ten temat wypowiadać. Pozostał ogromny niedosyt. Chyba nikt wcześniej nie przypuszczał, że gra będzie właśnie tak wyglądała. Tymczasem dla obserwatorów nie byłoby zaskoczeniem, gdybyśmy wygrali i to na przykład 3-1 lub może nawet i wyżej. Najłatwiej powiedzieć, że zabrakło nam szczęścia. Ale chyba jeszcze bardziej - umiejętności.

Na temat karnego nie zabierałbym głosu, bo z miejsca na którym siedziałem, byłoby trudno ocenić tę sytuację. Chłopcy są przekonani, że decyzja została podyktowana pochopnie, ja mogę prywatnie stwierdzić, że i moje zdanie jest podobne. Nawiasem mówiąc, w ogóle nie tylko to zwycięstwo przyszło Realowi łatwo. Byłem na meczu tego klubu z Valladolid i obrazek był podobny. Ale co firma to firma. Cóż mogę jeszcze dodać? Ogromnie żal i mnie, i piłkarzom, że nie udało się przynajmniej zremisować, nie mówiąc już o zwycięstwie. Wykonaliśmy 99 procent zadań w destrukcji, ale ten jeden procent zadecydował. Szkoda, po prostu szkoda. Ten wynik, zwłaszcza w spotkaniu z takim rywalem przesądza sprawę, ale chciałem jeszcze raz podkreślić - pokazaliśmy, że potrafimy podjąć walkę z najlepszymi.

Jacek Grembocki: - Jestem zadowolony z gry swojej i swoich kolegów. Szkoda, że Krzysiek Baran nie wykorzystał przynajmniej jednej z dwóch okazji w pierwszej części meczu. Mogliśmy to spotkanie nawet wygrać. Była ku temu doskonała okazja.

Józef Dankowski, kapitan drużyny: - Hiszpanie w tym meczu byli do pokonania, ale jak się nie ma szczęścia, to trzeba przegrać.

Piotr Rzepka: - Pech i jeszcze raz pech. Nie wiem, czy taka szansa jak obecna, może się powtórzyć.

Leo Beenhakker: - Jestem zadowolony. Moim zdaniem drużyna Górnika Zabrze nie różniła się w tym meczu zbytnio od tej, którą mi opisywano. Pewnym zaskoczeniem mógł być "mocny człowiek", który mi szczególnie się podobał, czyli zawodnik z nr 6 (Piotr Rzepka). Bardzo niebezpieczny był także piłkarz z nr 9 (Jan Urban). Jestem zadowolony z gry swojej drużyny i z końcowego wyniku. Zdawałem sobie sprawę z tego, że będzie ciężej, niż można było wcześniej przypuszczać, bo jak wiadomo nie mogłem przywieźć drużyny w najsilniejszym składzie. Nie myślę w tej chwili ani o następnych rywalach, bo naszym najgroźniejszym rywalem na tym etapie jest nadal Górnik, ani o rezultacie spotkania rewanżowego. Nie będę typował wyniku w Madrycie, bo nigdy jeszcze nie wygrałem w totolotka.

Sport: nr 200, 11 października 1988; nr 211, 26 października 1988; nr 212, 27 października 1988