27.03.1966 - Zagłębie Sosnowiec - Górnik Zabrze 0:2

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
27 marca 1966 (niedziela), godzina 14:30
1. liga 1965/66, 15. kolejka
Zagłębie Sosnowiec 0:2 (0:1) Górnik Zabrze Sosnowiec, Stadion Ludowy
Sędzia: Wacław Majdan (Warszawa)
Widzów: ponad 35 000
HerbZaglebieSosnowiec.gif Herb.gif
0:1
0:2
Pol 5
Lentner 57

Patoła (Szyguła)
Strzałkowski
Bazan
Pielok
Śpiewak
Gręda
Myga
Gałeczka
Gzel
Andrzej Jarosik
Piecyk
SKŁADY
Jan Gomola
Waldemar Słomiany
Stanisław Oślizło
Rainer Kuchta
Edward Olszówka
Stefan Florenski
Ernest Pol
Erwin Wilczek
Włodzimierz Lubański
Zygfryd Szołtysik
Roman Lentner
Trener: Teodor Wieczorek Trener: Władysław Giergiel

Relacja

Kronika Górnika Zabrze

Ponad 35 tys. widzów oglądało "mecz wiosny" w Sosnowcu, "zespołu niezrealizowanych możliwości i wysokich ambicji z wielokrotnym mistrzem Polski", jak anonsował ten pojedynek "Przegląd Sportowy". Dwie szczęśliwe bramki, zdobyte przez Pola po zamieszaniu w polu karnym, oraz Lentnera, który bezwzględnie wykorzystał błąd przy wyprowadzaniu piłki przez bramkarza Sosnowiczan, Patołę, dały zabrzanom trzy punkty. Obecny na meczu trener reprezentacji Antoni Brzeżańczyk chwalił poziom widowiska i akcentował wysokie umiejętności piłkarzy, dziennikarze z kolei zdawali się nie mieć już wątpliwości - tytuły prasowe "Górnik bliski tytułu mistrzowskiego" mówiły same za siebie...

Sport

35 tysięcy widzów w Sosnowcu. Bramki - prezenty dla obrońcy tytułu

Sosnowiec. Kiedy na Stadionie Ludowym spotykają się zespoły Zagłębia i Górnika, ich pojedynkom od lat przygląda się komplet publiczności. Od lat też górniczym derbom towarzyszy atmosfera wielkiego spotkania bez względu, jaką posiadają stawkę.

Dwudziesty mecz zabrzan z Zagłębiem również otrzymał podobną oprawę. Mimo, iż przeraźliwe zimno na pewno nie zachęcało do opuszczania ciepłych mieszkań, już na pół godziny przed pierwszym gwizdkiem na trybunach zebrało się 30 000 obydwu zespołów. Czekając na wyjście piłkarzy, wysłuchali olimpijskiego apelu, razem z działaczami sosnowieckiego klubu rozstali się z Franciszkiem Skibą i Józefem Machnikiem, którzy zakończyli piłkarskie kariery, no i wreszcie zaczął się mecz. Zaczął się obustronnym badaniem. Obydwaj rywale czuli przed sobą wielki respekt, nie za bardzo kwapili się do przeprowadzenia odważniejszych ataków. Pierwszy... zdecydował się Górnik, ale żaden z napastników nie zrozumiał intencji Lubańskiego. W chwilę później do przodu zapędził się Śpiewak, lecz strzelił w środek bramki. Kiedy obydwie jedenastki poczuły smak walki, pozbyły się tremy, rozpędzony Wilczek został podcięty 20 metrów przed bramką Patoły. Do egzekwowania rzutu wolnego przygotował się Pol, ale... ubiegł go Lentner. Strzelił prosto w mur. Sympatycy sosnowiczan sądzili w tym momencie, że wszystko jest w porządku, że Patole nie grozi już żadne niebezpieczeństwo, by po paru sekundach z najwyższą konsternacją stwierdzić, że piłka jakimś cudem znalazła się w siatce. Odbitą piłkę przejął Pol i strzelił w kierunku bramki. Nie był to ani strzał ostry, ani groźny. Piłka po drodze trafiła jednego z piłkarzy ustawionego jeszcze w murze, wyskoczyła w górę, a następnie po „koźle”przeskoczyła Patołę i sędzia nakazał wznowienie gry od środka.

Wszystko już było w meczach Zagłebia z Górnikiem: wielkie emocje, nagłe zmiany nastrojów, przeróżne dramaty, ale takiej bramki jeszcze nie było. Oczywiście miała ona kolosalny wpływ na dalszą postawę gospodarzy i gości. Sosnowiczanie szybko jednak wrócili do równowagi, zaczęli atakować raz lewą, raz prawą stroną, strzelali z daleka, robili sporo zamieszania na przedpolu Gomoli, jednak publiczność głośno dopingująca swoich ulubieńców do bardziej skutecznej gry daremnie czekała na wyrównanie. Wisiało ono dosłownie na włosku, ale skomasowany blok obronny zabrzan z Oślizło i Gomolą na czele, często w ostatniej chwili ratował górników przed najwyższym niebezpieczeństwem. Wyliczmy najlepsze pozycje strzeleckie Zagłębia: 8, 11 i 13 minuta to popis Gałeczki, który sam napędził strachu Gomoli, w 16 pięknym strzałem popisał się Jarosik (Gomola bronił na róg). W 29 „główka” Gałeczki przechodzi nad poprzeczką. W 39 minucie na bramkę strzelał niebezpiecznie Pielok, w 40 prawą flanką przedarł się Myga, mimo nieprzepisowej interwencji Olszówki utrzymał się przy piłce ale sędzia zapomniał w tym momencie o prawie korzyści i przerwał grę. Tuż przed gwizdkiem na przerwę jeszcze raz spróbował szczęścia Gałeczka, dokładnie obsłużył Gzela, ale sytuacje wyjaśnił Gomola.

Koniec pierwszej połowy, koniec 45 minut walki, w której gospodarze zyskali wyraźną przewagę w polu (4:1 w rzutach rożnych) wypracowali kilkanaście pozycji strzeleckich , ale bramkę zdobyli goście. Bramkę – curio sum. Nie inaczej rozpoczął się również drugi akt. Sosnowiczanie ruszyli do ataku. W 49 minucie Jarosik strzelił zewnętrzną stronę poprzeczki, w 52 Gałeczka przeprowadził ładną akcję z Jarosikiem, w 56 przedzierał się Myga, a w minutę później było 2:0 dla Górnika. Patoła wyrzucił piłkę ręką niby do Strzałkowskiego, niby do Pieloka. Szybki Lentner w mig ocenił sytuację, jakby przewidywał, że dwaj piłkarze Zagłębia nie zrozumieją się, złapał piłkę, ruszył jak burza do przodu i bardzo ostrego kąta strzelił do siatki. Można sobie wyobrazić w jakich nastrojach znajdowali się zawodnicy gospodarzy. Grali bardzo ambitnie, dawali z siebie wszystko, a tym czasem przeciwnik prowadził 2:0.

I znów, podobnie jak w pierwszej połowie, sosnowiczanie raz jeszcze ruszyli do przodu, robili wiele zamieszania, strzelali, ale nieskutecznie. Górnicy nie kwapili się z jakimś zdecydowaniem wyjściem do przodu. Pol, którego w pierwszej części pilnował Gręda, cofnął się głęboko, rzadko tylko obsługiwał wysuniętych – Lubańskiego i Lentnera. Pod bramką zabrzan panował niesamowity tłok, obrońcy bez przerwy wybijali piłkę do przodu, strzegąc jak oka w głowie sprezentowanej zdobyczy. Tylko od czasu do czasu kontratakowali. W całej drugiej połowie mieli jednak tylko dwie okazje bramkowe: rzut wolny (Lentner strzelił nad poprzeczką) oraz tuż przed końcem meczu kiedy Szyguła wybił piłkę po ostrym strzale (znów Lentner). Sosnowiczanie mieli tych pozycji, żeby nie przesadzić, 10 razy więcej, ale w decydujących momentach nerwy odmawiały posłuszeństwa napastnikom.

Skończył się ten dziwny mecz i wszyscy opuścili stadion stwierdzając: Zagłębie grało, punkty zabrał Górnik, któremu Patoła umożliwił zdobycie dwu bramek.

Po meczu stwierdzili:

Władysław Giergiel – trener Górnika: Cieszę się, bo wypunktowaliśmy Zagłębie grające moim zdaniem znacznie lepiej aniżeli w pierwszym spotkaniu z Szombierkami. Przede wszystkim kapitalnie spisywał się Strzałkowski bezwzględnie piłkarz numer jeden pojedynku. Trudno mieć do piłkarzy oto że nie wznieśli się na wyżyny swoich umiejętności. Trzeba pamiętać o tym, iż wielka stawka sparaliżowała ich ruchy.

Antoni Brzeżańczyk – trener reprezentacji: Znalazłem na Stadionie Ludowym jednego pewnego reprezentanta. Jest nim Strzałkowski, który rozegrał doskonałą partię. A trzeba pamiętać jeszcze o tym, iż miał przeciwko sobie Lentnera, który wczoraj również przejawiał wyjątkową ochotę do gry. W sumie był to zupełnie dobry mecz, o którego wyniku zdecydowały dwie przypadkowe bramki.

Teodor Wieczorek – trener Zagłebia: Jak pech to pech. Rozegraliśmy mecz z Szombierkami, nie zawiedliśmy również z Górnikiem, a jednak uciekły nam już 4 punkty. W naszych akcjach jest dużo nerwowości i stąd te wyniki.

Sport nr 37 (2654), 28 marca 1966