27.04.1958 - Górnik Zabrze - Polonia Bytom 3:1
27 kwietnia 1958 1. liga 1958, 6. kolejka |
Górnik Zabrze | 3:1 (1:1) | Polonia Bytom | Chorzów, Stadion Śląski Sędzia: Julian Mytnik (Kraków) Widzów: 45 000 |
Lentner 45 Fojcik 76 Pol 84 g |
0:1 1:1 2:1 3:1 |
Trampisz 9 | ||
Józef Kaczmarczyk Antoni Franosz Stefan Florenski Henryk Hajduk Ginter Gawlik Marian Olejnik Ernest Pol Edward Jankowski Manfred Fojcik Edmund Kowal Roman Lentner |
SKŁADY | Edward Szymkowiak Józef Dymarczyk Aleksander Olejniczak Bogusław Widawski Edward Kohut Józef Wieczorek Wacław Sąsiadek Kazimierz Trampisz Henryk Kempny Jan Liberda Wilhelm Pielot | ||
Trener: Zoltán Opata | Trener: Adam Niemiec |
Relacja
Przegląd Sportowy
Dynamika triumfuje nad finezją. Gdy "skończył się film Polonii" Górnik wygrał 3:1. Lider spada na 4 miejsce.
Wielkie derby Śląska, a zarazem „mecz wiosny", przyniosły zasłużone zwycięstwo zespołowi mistrza Polski. Nie sprawdziły się więc przewidywania przedmeczowe, głoszące, iż to spotkanie rozstrzygnie lepsza defensywa. W rzeczywistości o zwycięstwie Górnika zadecydował lepszy atak, który po przerwie dosłownie „zamknął" Polonię pod jej bramką.
Wspaniale grający Lentner, ruchliwy jak zwykle Fojcik, pracowity Jankowski i wykazujący dużą zwyżkę Pohl, przebili się w końcu przez defensywę bytomską, która zdana wyłącznie na własne siły nie wspierana przez napastników, musiała się załamać i skapitulować. Gdyby jeszcze Kowal dostroił się do gry swych partnerów, to prawdopodobnie wynik meczu byłby jeszcze wyższy.
Szkoda, że właśnie na tym, najważniejszym z wszystkich dotychczasowych, spotkaniu niezawodny zwykle Szymkowiak miał słaby dzień. Dwie bramki obciążają konto naszego reprezentanta. Nie miał on w niedzielę wyczucia w sytuacji i źle się ustawiał.
Polonia okazała się zespołem niezdolnym do wytrzymania 90 minut ostrej i prowadzonej w szybkim tempie walki. Braki kondycyjne napastników bytomskich, uniemożliwiały im nie tylko przeprowadzanie w drugiej połowie groźnych akcji, ale nawet cofanie się pod własną bramkę celem przyjścia w sukurs zapracowanym kolegom z formacji obronnych. Kempny I Trampisz albo mają braki treningowe, albo też cierpią na zadawnione kontuzje. Inaczej nie można wytłumaczyć ich bierności w drugiej połowie spotkania. O ile Trampisz przynajmniej do przerwy pokazał klika, ładnych zagrań, to Kempny w niedzielnej formie nie nadaje się do reprezentacji.
W przeciwieństwie do Polonii, górnicy wykazali świetne przygotowanie kondycyjne, dzięki któremu nie tylko wytrzymali ostre tempo, utrzymujące się od pierwszej minuty, ale jeszcze potrafili, je w drugiej połowie zwiększyć. Można powiedzieć, że 30 minut gry zespołu zabrskiego w końcowej fazie meczu przypominało ich najlepsze okresy z roku ubiegłego. Cała drużyna zagrała z dużym zębem, zdając sobie sprawę z tego, ewentualne niepowodzenie usunęłoby ją z czołówki.
Podczas gdy w Polonii tylko nieliczni piłkarze osiągnęli w niedzielę normalną formę lub też wznieśli się na szczyty, w zespole Górnika uczyniła to cała niemal Jedenastka. Znaczną poprawę wykazał Floreński, bardzo dobrze spisywał, się Gawlik, dobry mecz zagrał Olejnik, a wspomnieliśmy już o poprawie Pohla. Słowem Górnikowi wyszedł ten mecz i nawet najzagorzalsi kibice Polonii musieli przyznać że zwycięstwo zabrzan różnicą dwóch bramek jest najzupełniej sprawiedliwe i odpowiada przebiegowi wydarzeń na boisku.
W bezpośrednim spotkaniu dwóch stylów: finezyjnej kombinacji i dynamicznego ataku - pełne zwycięstwo odniosła, dynamika. Na tle szybko operującego napadu zabrzan kombinacje Polonii wyglądały jak na zwolnionym filmie. Zresztą w drugiej połowie meczu, napastnikom bytomskim „skończył się film" i na boisku zapanowała już jedna drużyna: Górnik.
Pierwsze minuty spotkania mogły napawać kibiców Polonii optymizmem. Dotychczasowy przodownik tabeli rozpoczął w ładnym stylu I przez 20 minut zagrywał całkiem nieźle. Pierwszy strzał w tym mecz oddał w 3 min. Kempny. W 2 min. później ten sam zawodnik znalazł się sam na sam z Kaczmarczykiem jednak zamiast lekko splasować piłkę strzelił z całej siły i trafił akurat w Kaczmarczyka. W tej samej minucie odnotowujemy brzydki faul Jankowskiego na Liberdzie.
W 9 min Sąsiadek dopada tzw. straconej piłki, posyła ja do środka a Trampisz przytomnie zdobyta prowadzenie dla Polonii. Dopiero w 13 min. Górnicy oddają pierwszy strzał: Lentner bije w aut. Stopniowo jednak zabrzanie rozgrywają się coraz bardziej. Jednak w dalszym ciągu nie potrafią dojść do strzału, tracąc piłkę przed polem karnym. W uważnie grającej defensywie Polonii świetnie spisuje się Kohut, bardzo dobrze Olejniczak.
Szymkowiak broni pięknie w 25 min. strzał Pohla po ładnym zagraniu całego napadu. Atak Polonii załamuje się natomiast na Floreńskim. Górnicy coraz częściej przechodzą połowę Polonii, jednak strzałów nie ma.
I gdy wszystkim wydawało się już, że bytomscy zejdą na przerwę z przewagą jednej bramki, pada wyrównanie. Wskazówki zegara rozpoczęły 45 minutę. Po lewym skrzydle biegnie z piłką Lentner, jednak atakowany przez Dymarczyka znajduje się niemal na samej linii autowej. Pozycja do strzału bardzo trudna. A jednak Lentner decyduje się na strzał, uderza piłkę fałszem... i źle ustawiony Szymkowiak musi wyjąć piłkę z siatki. To była bardzo ważna dla Górnika bramka i jej znaczenie wpłynęło niewątpliwie na postawę zabrzan w drugiej połowie.
Po wznowieniu gry zarysowuje się coraz wyraźniej przewaga Górnika. W 55 mun. Pohl strzela do pustej bramki, ale Widawski wybija piłkę z samej linii. Defensorzy Polonii popełniają coraz więcej błędów, a tu cały ciężar gry spoczywa na nich. Jeśli podadzą piłkę do przodu, to niczym przysłowiowy bumerang wraca ona zaraz w ich stronę, bo napadu Polonii prawie nie ma.
W 75 min. znów pada bramka z bardzo trudnego kąta. Pohl z linii autowej posyła piłkę równolegle do bramki, a Szymkowiak znów źle się ustawił i Fojcik z najbliższej odległości wpycha piłkę do bramki.
Teraz następuje huraganowy już szturm Górnika uwieńczony na 6 min. przed końcem trzecim golem. Lentner bije rzut rożny, czyni to bardzo dokładnie, Szymkowiak nie wyskakuje do centry i Pohl głową z 2 m. lokuje piłkę w bramce. 3:1 dla Górnika Zabrze, którego niedzielna gra mogła się podobać i dzięki któremu to spotkanie zasłużyło na miano ładnego i emocjonującego widowiska.
Przegląd Sportowy nr 67, 28 kwietnia 1958