27.08.1961 - Lechia Gdańsk - Górnik Zabrze 0:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
27 sierpnia 1961
1. liga 1961, 18. kolejka
Lechia Gdańsk 0:1 (0:1) Górnik Zabrze Gdańsk
Sędzia: Stanisław Biernacik (Kraków)
Widzów: 30 000
HerbLechiaGdansk.gif Herb.gif
0:1 Jankowski 35
Stanisław Uścinowicz
Jerzy Szróbka
Roman Korynt
Stanisław Jarząbek
Władysław Musiał
Ryszard Szyndlar
Zygmunt Gadecki
Jerzy Apolewicz
Janusz Charczuk
Czesław Nowicki
Leszek Antos
SKŁADY Hubert Kostka
Antoni Franosz
Stanisław Oślizło
Edward Olszówka
Jan Kowalski
Marian Olejnik
Erwin Wilczek
Edward Jankowski
Ernest Pol
Jan Kłosek (34 Stefan Florenski)
Roman Lentner
Trener: Augustyn Dziwisz

Dodatkowe informacje

  • Mecz rozpoczął się z dziesięciominutowym opóźnieniem z powodu... wyścigu kolarskiego.

Relacja

Sport

I Gdańsk nie zobaczył leadera na tarczy

No więc i w 18 meczu tegorocznych rozgrywek ligowych Górnik Zabrze nie doznał porażki. Przeciwnie odniósł największy w swojej historii sukces w Gdańsku, bo po raz pierwszy wygrał z Lechią na jej boisku. Świadomość tak długiej niepokonalności ogromnie już górników przygniata. Rozmawialiśmy z nimi przed meczem w hotelu, przyjechaliśmy także autokarem na stadion. Atmosfera była nader poważna, a zawodnicy bardzo skupieni i absolutnie nie grzeszący pewnością. Górnicy nie sprawiali wrażenia zawodników, którzy otwierają tabelę ligową z bezkonkurencyjną już chyba przewagą punktów, lecz wyglądali na zalęknionych piłkarzy, których czeka ciężki mecz, od którego wyniku uzależniona jest ich dalsza ligowa egzystencja. Kiedyś na pewno będzie musiał i Górnik Zabrze doznać porażki w meczu mistrzowskim. Cudów nie ma - nie ma także drużyn niepokonanych. Wiedzą o tym górnicy, jednak nęci ich wizja ustanowienia rekordu bez precedensu, mianowicie przebrnięcia przez całe rozgrywki mistrzowskie bez porażki.

Wizja ta nabrała po zwycięstwie w Gdańsku realnych kształtów. Ponad 30 tysięcy widzów, którzy wypełnili stadion we Wrzeszczu, ustanawiając ku wielkiemu zadowoleniu skarbnika Lechii, rekord frekwencji na tym obiekcie, wyglądało porażki Górnika jak kania deszczu. Ich pupile ruszyli z miejsca do energicznego ataku i bardzo te optymistyczne nastroje podniecili. Wyglądało na to, że rzeczywiście lider zabrski potknie się w Gdańsku. Górnicy byli bardzo zdenerwowani i nawet graczowi tak spokojnemu i niezawodnemu jak Oślizło, zdarzyły się w pierwszych minutach dwa zagrania, które raczej nie zdarzają mu się nigdy. Na szczęście Oślizło bardzo szybko ochłonął i stał się ostoją defensywy. Za jego plecami czuwał dobrze wczoraj usposobiony Kostka. Zawodnicy Lechii nie oddali co prawda zbyt dużo strzałów, jednak Kostka miał sporo pracy, wyskakując wielokrotnie do centr lub zbierając piłkę zdecydowanymi wybiegami. Wspaniałą interwencją popisał się w 33 minucie, piąstkując ostry strzał Nowickiego.

Prawie cały ciężar gry spoczywał w tym meczu na defensywie Górnika. Atak bowiem w żadnej fazie spotkania nie tworzył spoistej całości. Bodaj najsłabiej wypadł w nim - nie licząc juniora Kłoska i zastępującego go z przypadku i konieczności Floreńskiego - Lentner. Do przerwy był on absolutnie nie widoczny, natomiast po zmianie stron tylko dwukrotnie rzucił się w oczy, podejmując energiczniejsze rajdy po skrzydle. Młody obrońca Lechii Szrubka, który tydzień temu w Chorzowie był niemiłosiernie ogrywany przez Fabera, wczoraj miał bardzo spokojnie życie, gdyż Lentner nie zakłócał mu go prawie wcale. Również Ernest Pohl sprawiał bardzo ospałe wrażenie, nie kwapiąc się zbytnio do toczenia bardziej zaciętej walki z Koryntem. Korynt nie odstępował Pohla ani na krok, a ten nie wykazywał chęci do utrudniania zadania stoperowi Lechii przez ucieczki na skrzydła. Jankowski chyba 20 razy został wyłapany na spalonym przez uważnie prowadzącego spotkanie sędziego. Gracz tak rutynowany powinien jednak bardziej uważać. Stosunkowo najlepiej wypadł w napadzie Górnika Wilczek, który był zawodnikiem najruchliwszym. Z bocznych pomocników dobrą partię rozegrał Kowalski, a poprawnie wypadł Olejnik.

Zwycięstwo Górnika jest raczej szczęśliwe. Bardziej sprawiedliwy byłby remisowy wynik spotkania co zresztą przyznał w pomeczowej rozmowie trener górników Dziwisz. Lechia atakowała z dużym rozmachem i posiadała niewątpliwie więcej z gry. Górnik za to grał chyba mądrzej, uważniej, bardziej konsekwentnie, realizując założenia taktyczne. Decydująca bramka, którą w 35 minucie zdobył Jankowski, bijąc z woleja piłkę podaną przez Pochla, podcięła trochę gospodarzom skrzydła. Padła ona w okresie wyraźnej przewagi Lechii. Po przerwie lechici znów rzucili się do kontrataku, popełniając jednak ten błąd, że prowadzili akcje przeważnie środkiem boiska, gdzie czuwał Oślizło.

Mecz, jeżeli idzie o jego poziom, nie dostarczył zbyt dużo powodów do zadowolenia. Gra była nazbyt nerwowa, a zdenerwowanie udzieliło się w końcu i widowni, która zaczęła okazywać wyraźne niezadowolenie, widząc, że nie doczeka się pierwszej porażki lidera.

Zbigniew Dudkowski, Sport nr 102 z dnia 28 sierpnia 1961 r.