27.08.1994 - Górnik Zabrze - Stal Stalowa Wola 6:0

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
27 sierpnia 1994 (sobota), godzina 19:00
1. liga 1994/95, 5. kolejka
Górnik Zabrze 6:0 (2:0) Stal Stalowa Wola Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Andrzej Szczełkun (Jelenia Góra)
Widzów: 5 649
Herb.gif HerbStalStalowaWola.gif
Gruszka 13
Bałuszyński 43
Bałuszyński 47
Brzęczek 64
Koseła 84 k
Agafon 89
1:0
2:0
3:0
4:0
5:0
6:0
Brzoza Yellow card.gif Sejud, Wieprzęć, Boruc
(1-3-5-2)
Dariusz Klytta
Piotr Jegor
Tomasz Wałdoch
Jarosław Zadylak
Piotr Gruszka (81 Tomasz Hajto)
Dariusz Koseła
Piotr Brzoza
Jerzy Brzęczek
Arkadiusz Kubik (67 Mieczysław Agafon)
Marek Szemoński
Henryk Bałuszyński
SKŁADY (1-3-5-2)
Artur Sejud
Jaromir Wieprzęć (81 Tomasz Błaś)
Józef Dankowski
Herbert Boruc
Dariusz Michalak
Mieczysław Ożóg
Paweł Rybak
Tomasz Jurkowski (57 Paweł Potent)
Andrzej Kasiak
Arkadiusz Bilski
Jarosław Zając
Trener: Edward Lorens Trener: Adam Musiał

Dodatkowe informacje

  • W 77. minucie spotkanie zostało przerwane na kilka minut z powodu awarii oświetlenia.
  • W 86. minucie Mieczysław Agafon nie wykorzystał rzutu karnego (Artur Sejud obronił).

Relacje

Sport

Zabrze. Przed meczem mówiło się, że będzie to spotkanie na szczycie. Wszak grał wicelider z trzecim zespołem tabeli. Po spotkaniu Adam Musiał wynik 6:0 dla Górnika określił mianem „najniższego wymiaru kary”. Rywalizujące zespoły dzieliła różnica kilku klas. Skąd się ona wzięła? Chyba stąd, że piłkarze „stalówki" za bardzo napatrzyli się w tabelę i chcieli zagrać jak w meczu dwóch zespołów z czołówki przystało w otwarte karty.

Pierwszą akcję przeprowadzili goście, ale w odpowiedzi Bałuszyński odebrał piłkę Wieprzęciowi, wpadł w pole karne, minął bramkarza, a ponieważ miał już zbyt ostry kąt żeby strzelać zacentrował... niedokładnie. Działo się to w 41 sekundzie gry. W 2 min centra Jegora zmusiła Szemońskiego do „szczupaka", ale zabrzanin nie sięgnął piłki. W 8 min Szemoński strzelał z 6 metrów, ale Sejud obronił nogą. W 12 min Bałuszyński ograł Wieprzęcia, podał do wbiegającego w pole karne Koseły, ale ten minimalnie się spóźnił.

Wreszcie padł gol. Debiutujący w Górniku, a także w 1 lidze, pozyskany z Cracovii, Piotr Gruszka popisał się znakomitym długim podaniem do Bałuszyńskiego. Ten w polu karnym został sfaulowany przez Dankowskiego. Arbiter jednak nakazał wykonać wolny z... 18 metrów. Z całego tego zamieszania najmądrzej wyszedł Koseła zagrywając piłkę do Gruszki, który zostawiając za plecami ustawiających mur rywali znalazł się sam na sam z Sejudem. Strzelił po ziemi mocno i trafił do siatki.

To jednak wcale nie był początek końca. Zabrzanie zwolnili, cofnęli się na swoje przedpole, a goście spróbowali zaatakować. W 28 min po rogu Zająca główkował Dankowski, a w 29 min Michalak zacentrował z prawego skrzydła, a Bilski złożył się do nożyc z 5 metrów i efektownie uderzył piłkę, ale strzelił obok słupka. To był sygnał dla zabrzan, że trzeba atakować dalej i atakowali. Bomba Jegora z 30 metrów pewnie wyłapana w 34 min została przez Sejuda, a po akcji Brzoza - Szemoński - Brzęczek ten ostatni nie zdążył w 43 min wślizgiem wepchnąć piłki z metra do siatki. Zabrakło paru centymetrów. W 44 min wynik został jednak podwyższony. Koseła rozegrał rzut rożny. Podał do wybiegającego Gruszki, który zagrał do Bałuszyńskiego, ten przyjął piłkę stojąc plecami do bramki rywala, obrócił się i zdobył gola.

W drugiej połowie Bałuszyński uciekł przy linii autowej Borucowi, wpadł w pole karne, ograł Dankowskiego i z 7 metrów pokonał Sejuda. Po tym goście się już nie podnieśli. Brzęczek po akcji z Bałuszyńskim w sytuacji sam na sam z bramkarzem strzelił pod poprzeczkę, Koseła trafił z karnego za faul bramkarza na Bałuszyńskim, a potem był kolejny faul bramkarza tym razem na Agafonie, który w 87 min nie strzelił karnego, ale zrehabilitował się w 89 min, celnie strzelając po wolnym Koseły i odegraniu piłki przez Szemońskiego piersiami.

Tylko przez moment zwycięstwo Górnika było zagrożone. W 77 minucie zgasło światło na jednym z masztów oświetleniowych. Po 14 minutach oczekiwania jupitery znowu jednak zapłonęły i mecz został dokończony. A już zaczynało być nerwowo...