29.08.1976 - Stal Mielec - Górnik Zabrze 2:0

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
29 sierpnia 1976
1. liga 1976/77, 3. kolejka
Stal Mielec 2:0 (1:0) Górnik Zabrze Mielec
Sędzia: Dobrosław Stec (Lublin)
Widzów: ok. 18 000
HerbStalMielec.gif Herb.gif
Lato 16
Lato 90
1:0
2:0

Kukla
Rześny
Kosiński
Tryba (64 Bielewicz)
Per
Gąsior
Henryk Kasperczak
Hnatio
Karaś
Lato
Sekulski
SKŁADY
Andrzej Fischer (25 Waldemar Cimander)
Adam Popowicz
Jerzy Gorgoń
Bernard Jarzina
Zygmunt Bindek
Henryk Wieczorek (46 min Joachim Hutka)
Alojzy Deja
Zygfryd Szołtysik
Ireneusz Lazurowicz
Marian Wasilewski
Stanisław Gzil

Relacje

Sport

Najwyższe noty dla Laty i Kukli.

Mistrz Polski w trzecim "podejściu" sięgnął wreszcie po zwycięstwo, wygrywając prestiżowy i zarazem bardzo trudny pojedynek z Górnikiem Zabrze. O sukcesie zadecydowała dobra gra gospodarzy w pierwszej części spotkania. Stal podyktowała wtedy ostre tempo, jej wszyscy zawodnicy byli wyjątkowo aktywni, ambitnie walczyli o piłkę na całym boisku, zyskując w efekcie znaczną przewagę (rzuty rożne 8-0 dla miejscowych), uwieńczoną bramką strzeloną przez Grzegorza Latę. O tak korzystnym dla mielczan przebiegu gry rozstrzygnęła w dużym stopniu środkowa linia, a zwłaszcza postawa Hnatii i Gąsiora, który zaczęli ten pojedynek ze znacznie wyższego pułapu niż górniczy duet: Deja - Szołtysik. Energia i pomysłowość rozgrywających owocowała urozmaiconymi akcjami, które niejednokrotnie stawiały defensywę gości w trudnej sytuacji.

Już w pierwszym kwadransie odnotowaliśmy trzy groźne akcję stalowców, przy czym dwie pierwsze starał się sfinalizować obrońca Rześny, a za trzecim razem Lato uwolnił się spod kontroli Jarziny, ale i on nie trafił do celu. Goście odpowiadali sporadycznymi atakami, w ich grze nie było jednak płynności, akcje najczęściej rwały się daleko na przedpolu mieleckiej bramki. Tylko raz, a było to w 13 minucie, Wasilewski zaskoczył obrońców, ale mając przed sobą osamotnionego Kuklę nie potrafił precyzyjnie strzelić z ostrego kąta; piłka trafiła w nogę bramkarza, następnie w słupek i wyszła na aut. Identycznych scen z udziałem tych samych zawodników było jeszcze kilka, ale o tym w dalszej części relacji.

W 16 minucie padła bramka. Gorgoń sfaulował Latę na skraju pola karnego i za chwile Sekulski strzelił z wolnego tak mocno, że Fischer nie utrzymał piłki, a mielecki ,,łowca bramek” był na posterunku i skwapliwie skorzystał z okazji, aby otworzyć sobie konto w nowym sezonie. Typowa bramka Laty.

Uparcie ponawiane próby stalowców podwyższenia wyniku nie przyniosły przed przerwą efektów, ale było sporo akcji i strzałów świadczących o tym, że forma piłkarzów Mielca idzie w górę. Wyróżnić należy zwłaszcza dwa momenty – w 28 minucie atak zakończony przepięknym strzałem Gąsiora (Cimander, który akurat wtedy w bramce zastąpił Fischera, od razu miał okazję, aby zademonstrować wysokie kwalifikacje) i w 43 minucie kapitalny rajd Hnatii, który w stylu slalomistym przeprowadził piłkę przez całe boisko, ale w finale tej sceny Lato nie popisał się, strzelając nad poprzeczką.

Po przerwie role zmieniły się i to zupełnie. Ciężar gry wzięli na siebie Szołtysik i Deja, a że wprowadzony do składu 17-letni Hutka poczynał sobie wręcz rewelacyjnie, nic dziwnego, że niebawem górnicy stanęli przed szansą wyrównania straty, a nawet uzyskania przewagi. Kolejno w 47, 54 i 58 min. debiutujący w górniczym ataku Wasilewski gubił swoich opiekunów, ale mając znakomite pozycję za każdym razem przegrywał z Kuklą. Rzadki to przypadek, aby za udany w sumie debiut zawodnik płacił aż tak wysoką cenę porażek w momentach, kiedy ostatnim przeciwnikiem jest bramkarz. Jeszcze w 64 minucie dobrą pozycję miał Hutka, ale była to już ostatnia szansa.

Na finiszu znów więcej do powiedzenia mieli stalowcy, aczkolwiek ich gra nie była tak już składna i skuteczna. W 75 minucie zaprzepaścili dogodne pozycję Sekulski i Lato, następnie strzelał Kasperczak i zwłaszcza w 84 minucie miał wielką szansę na poprawienie wyniku. Kiedy mecz dobiegał końca podanie Gąsiora otworzyło Sekulskiemu drogę do bramki. Mielczanin trafił w wybiegającego bramkarza, ale piłkę natychmiast przechwycił Lato, który w dużej części zrehabilitował wszystkich niefortunnych strzelców, trafiając idealnie w róg bramki.

Mecz w Mielcu oglądał trener Realu Madryt, Milan Miljanić, który następnie podzielił się swoimi uwagami z grupą dziennikarzy. Ciekawsze wypowiedzi opiekuna hiszpańskiej jedenastki zamieścimy w jednym z następnych numerów ,,Sportu”. Natomiast przed rozpoczęciem gry przed mielecką publicznością po raz ostatni pojawił się na płycie boiska, ale w cywilu Jan Domarski. Zasłużonego zawodnika, który definitywnie kończy występy w drużynie Mielca, żegnano bardzo serdecznie.

Jan Filipowicz, Sport nr 167 z 30 sierpnia 1976 r.