29.09.1984 - Górnik Zabrze - Pogoń Szczecin 1:0

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
29 września 1984 (sobota), godzina 18:30
1. liga 1984/85, 9. kolejka
Górnik Zabrze 1:0 (0:0) Pogoń Szczecin Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Kazimierz Orłowski (Lublin)
Widzów: 12 000
Herb.gif HerbPogonSzczecin.gif
Gunia 61 1:0
Eugeniusz Cebrat
Bogdan Gunia
Józef Dankowski
Joachim Klemenz
Marek Kostrzewa
Marek Majka
Waldemar Matysik
Ryszard Komornicki
Ryszard Cyroń (79 Leszek Brzeziński)
Andrzej Zgutczyński (71 Adam Ossowski)
Andrzej Pałasz
SKŁADY Marek Szczech
Marek Ostrowski
Janusz Makowski
Kazimierz Sokołowski
Zbigniew Czepan
Mariusz Kuras
Jerzy Hawrylewicz (74 Dariusz Krupa)
Adam Kensy
Leszek Wolski (74 Andrzej Burchacki)
Marek Leśniak
Janusz Turowski
Trener: Hubert Kostka Trener: Eugeniusz Ksol

Relacje

Program meczowy.

Sport

Nokturn na cztery gwiazdki

Zabrze. Temat klasówki portowców w Zabrzu podaliśmy w piątkowym „Sporcie”. Równanie 17 + 3 + 0 = 20 znów bezbłędnie rozwiązali górnicy. W nagrodę otrzymali dwa punkty, wysokie oceny i trener Eugeniusz Ksol będzie nadal szukał odpowiedzi na pytanie, kiedy jego zespół wygra wreszcie w Zabrzu. – Najbliżej przełamania kompleksu byliśmy w ub. roku – przypomniał po meczu – ale też się nie udało. W sobotni wieczór w blasku jupiterów, tylko w pierwszej połowie goście ze Szczecina trzymali się dzielnie. Mieli, jak to się zwykło mówić, poukładaną grę, groźnych w przedniej linii harcowników, sprytnego reżysera w osobie Kensego, ale szans bramkowych nie za wiele. O wiele, wiele więcej wypracowali gospodarze. 2 min.: „główka” Cyronia, 16 – uderzenie Komornickiego, 23 – piękna akcja Pałasz – Kostrzewa – Zgutczyński, 37 – Cyroń – Majka – Zgutczyński, 31 – strzał Pałasza, dobitka Zgutczyńskiego nie trafiła do celu. I wreszcie tuż przed gwizdkiem na pauzę Cyroń znalazł się sam przed Szczechem, bramkarz był sprytniejszy. Dobry mecz, piękne widowisko, któremu uroków o tej porze przydaje zawsze sztuczne słońce. Groźne kontry portowców, uważna gra stoperów Górnika, kontrola Guni nad szarżami Leśniaka, wspomaganie defensywy przez zawodników drugiej linii, szczególnie Matysika. Już dawno Górnik nie grał tak skoncentrowany przeciwko Pogoni.

Jakość widowiska otrzymała nowe elementy w drugiej odsłonie. 48 min. – Majka Klemenz, trudno ustalić, kto komu bardziej pomagał, a kto przeszkadzał w otwarciu konta bramkowego. 51 min. – indywidualna akcja znakomitego w sobotni wieczór Pałasza i w odpowiedzi kapitalne uderzenie Hawrylewicza w spojenie słupka z poprzeczką. Bramka na szczęście nie została uszkodzona i będzie służyć piłkarzom 17 października podczas potyczki biało-czerwonych z Grekami. I oto nadeszło rozstrzygnięcie. W popisowej roli wystąpił duet Matysik – Gunia, znający się doskonale nie tylko z boiska, ale również z trasy Zabrze – Stanica – Rybnik, na której razem codziennie kursują. Gunia uderzył spoza „szesnastki” właściwie w środek bramki. Śliska piłka wymknęła się Szczechowi i losy spotkania zostały rozstrzygnięte. Pogoń od razu straciła impet, Kensy jeszcze bardziej nacisnął na hamulec, Leśniak i Turowski jakby zatracili szybkość.

Ostatnie dwa kwadranse to właściwie już tylko pogoń zabrzan za dalszymi golami. Szans do ich zdobycia było wiele. Strzał głową Cyronia w poprzeczkę, Majka nie trafił w sytuacji, o której piłkarze mówią krótko – „stówa”. Pałasz poszedł jak burza, Szczech wyszedł z bramki i zagrodził piłce drogę. 88 min. – zabawny moment i zarazem kolejna „stówa” górników. Komornicki otrzymał podanie z głębi pola. Szczech w stylu Grobbelaura wybiegł daleko za „szesnastkę”, lecz nie zażegnał niebezpieczeństwa. Ratował jeszcze sytuację Ostrowski, też bez skutku. Komornicki strzelił z odległości ponad 30 metrów do pustej bramki, ale trafienie do celu okazało się w tej fazie spotkania za trudne. Koniec świetnego meczu, którym chcielibyśmy zamknąć rozdział o jałowej lidze. Wielka szkoda, że zabrakło w nim jeszcze trzech – czterech goli zabrzan, dwóch gości, wówczas pojedynek odradzającego się Górnika z zakompleksioną Pogonią przeszedłby do historii ligowych wydarzeń i tak jednak przejdzie, bo takie widowiska zdarzają się rzadko. Kibice byli usatysfakcjonowani. Trener Pogoni również.

- Górnik zwyciężył zasłużenie – powiedział w szatni. – Zbyt rzadko strzelaliśmy na bramkę Cebrata, a utracony gol również trzeba zapisać na konto naszych... napastników. Pozostawili Guni dużo swobody w wyprawach pod bramkę Szczecha, zamiast wracać za nim. Było jednak lepiej i z tym optymistycznym prognostykiem choć znów przegrani, opuszczamy Zabrze. Teraz rewanż z FC Koeln.

Stanisław Penar, Sport nr 193, 1 października 1984