29.10.1961 - Górnik Zabrze - Ruch Chorzów 0:0

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
29 października 1961 (niedziela)
1. liga 1961, 24. kolejka
Górnik Zabrze 0:0  Ruch Chorzów Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Julian Mytnik (Kraków)
Widzów: ponad 20 000
Herb.gif HerbRuchChorzow.gif
Hubert Kostka 2
Antoni Franosz 1,5
Stanisław Oślizło 2,5
Edward Olszówka 1,5
Ginter Gawlik 2
Jan Kowalski 2
Jerzy Musiałek 1,5
Erwin Wilczek 1,5
Edward Jankowski 2
Ernest Pol 2,5
Roman Lentner 2,5
SKŁADY Henryk Pietrek 2
Eugeniusz Pohl 2
Mieczysław Siemierski 2
Alojzy Łysko 2
Antoni Nieroba 2,5
Zygmunt Pieda 2
Kazimierz Polok 2
Bernard Bem 2
Eugeniusz Lerch 2
Alojzy Gasz 2
Eugeniusz Faber 2,5
Trener: Augustyn Dziwisz Trener: Sándor Tatrai

Dodatkowe informacje

  • Spotkanie ligowe z Ruchem nr 12 (derby nr 22).
  • Obok piłkarzy noty według Sportu.

Relacja

Górnicy w rundzie jesiennej łatwo zmierzali po tytuł mistrzowski. Triumf zapewnili sobie już na kilka tygodni przed zakończeniem rozgrywek. Ciągle jednak nie było słychać w Zabrzu fanfar triumfu. Najpierw przeszkodził im ciężko wywalczony remis z Polonią Bytom, potem porażka w Krakowie. Nie było również odpowiedniej atmosfery dla uroczystości w związku z kontuzjami Jana Kowalskiego i Jerzego Musiałka. Mecz z Ruchem, w 24. kolejce był więc świetną okazją do odzyskania serc kibiców. Prestiż spotkania nie pozwalał jednak odpuścić niebieskim. Byli świetnie przygotowani i chcieli pokonać mistrza na jego własnym boisku.

W tym momencie zabrzanie mogą mówić o szczęściu. Znajdujący się tuż obok Kostki Lerch rozminął się z piłką. (Fot. Jerzy Bydliński [w:] „Sport” nr 129 z dnia 30.10.1961, s. 1)

Ostatecznie mecz zakończył się podziałem punktów po bezbramkowym remisie. Niewiele jednak brakowało, aby w ostatniej minucie gry górnicy doznali pierwszej porażki na własnym boisku. Zrezygnowani nieskutecznym oblężeniem bramki Henryka Pietrka zabrzanie rozluźnili szyki i szybki rajd Kazimierza Poloka wytworzył na ich przedpolu bramkowym gorącą sytuację. Polok ominął Edwarda Olszówkę, przekazał piłkę do Alojzego Gasza, ten wypuścił ją między nogami atakującego go Stanisława Oślizły i w momencie, kiedy wychodził na czystą pozycję, został zatrzymamy rękami przez stopera górników. Zwolennicy chorzowian domagali się karnego, sędzia Mytnik podyktował jednak tylko rzut wolny z linii szesnastu metrów. Chwilę później derby dobiegły końca. Powszechnie twierdzono, że wynik remisowy należy uznać za szczęśliwy dla mistrza Polski. Chorzowianie mogli mieć pretensje do sędziego, bo w 49 minucie gry arbiter przyznał górnikom rzut karny ( niestety dla zabrzan przestrzelony) za nieumyślne dotknięcie piłki ręką w strefie bramkowej i choćby dlatego powinien zastosować wobec zabrzan taką samą miarę kary. Górnik mógł mówić również o szczęściu, kiedy to w 14 minucie po przerwie Kazimierz Polok minął Huberta Kostkę, a Eugeniusz Lerch zamiast skierować piłkę do pustej bramki, posłał ją w aut. Z drugiej strony, zabrzanie mieli w tym meczu więcej okazji strzałowych i wydawało się, iż nic nie uratuje Henryka Pietrka przed kapitulacją. Remis był więc sprawiedliwym odzwierciedleniem stosunku sił.

Górnicy wystąpili w swoim najlepszym składzie. W pomocy zagrał Jan Kowalski, który niejednokrotnie również naprawiał błędy bocznych obrońców, a na skrzydle Jerzy Musiałek. Ten drugi, po dłuższym okresie pauzowania czuł się bardzo niepewnie na śliskim terenie. Nie wychodziły mu ani strzały, ani dośrodkowania. Po przerwie został przeniesiony na środek, ale i tam niewiele zwojował. Do Gintera Gawlika można było mieć pretensje o niezbyt celne podania i powolność. Mało korzyści było również z Erwina Wilczka. Wdawał się on w zbyteczne dryblingi, hamując i tak już niezbyt szybkie akcje. Ernest Pol, Roman Lentner i Edward Jankowski niewiele wskórali, starannie pilnowani przez defensywę Ruchu. W obronie Oślizło przewyższał o głowę swych bocznych kolegów, ale i tak nie była to jego optymalna forma. Hubert Kostka miał natomiast kilka niepewnych chwytów. W Ruchu wyraźnie widoczny był brak Jana Szmidta, który wrócił chory ze zgrupowania reprezentacji. Bodaj najbardziej ucierpiała na jego absencji postawa Eugeniusza Fabera. Ze Szmidtem grał on niemal na pamięć, podczas gdy nawiązanie ścisłej współpracy z Alojzym Gaszem nie przychodziło mu łatwo. Mimo to, Faber był jednym z najlepszych aktorów derbów Śląska. Podobać mógł się również Kazimierz Polok. Szereg podań na skrzydła i zmian pozycyjnych Eugeniusza Lercha było dobrej klasy. Gasz, podobnie jak Bernard Bem, harował w pocie czoła częściej w tyłach niż w ataku, ale obaj w sumie zadanie swe wykonali zadowalająco. W pomocy pierwszorzędną partię rozegrał Antoni Nieroba, mając dobre uzupełnienie w Zygmundzie Piedzie i całej trójce obronnej. Henryk Pietrek bronił z wielkim szczęściem, ale jego gra na przedpolu bramkowym przyprawiała zwolenników Ruchu o palpitacje serca.

Górnicy ostatecznie zajęli pierwsze miejsce aż z ośmioma punktami przewagi nad drugą Polonią Bytom. Dopiero na piątej pozycji uplasowali się chorzowianie.