30.03.1977 - Górnik Zabrze - Pogoń Szczecin 2:0

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
30 marca 1977 (środa), godzina 17:00
1. liga 1976/77, 21. kolejka
Górnik Zabrze 2:0 (1:0) Pogoń Szczecin Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Ryszard Sobiecki (Warszawa)
Widzów: 12 000
Herb.gif HerbPogonSzczecin.gif
Gzil 31
Marcinkowski 53
1:0
2:0
Waldemar Cimander
Zenon Zawada
Henryk Wieczorek
Bernard Jarzina
Zygmunt Bindek
Zygfryd Szołtysik
Ireneusz Lazurowicz (63 Marian Wasilewski)
Józef Kurzeja
Jerzy Radecki (46 Janusz Marcinkowski)
Adam Popowicz
Stanisław Gzil
SKŁADY Ryszard But
Andrzej Bartłomowicz
Ryszard Malinowski
Sławomir Majewski
Henryk Wawrowski
Jan Mikulski
Tadeusz Babij (30 Benon Szostakowski)
Zenon Kasztelan (71 Andrzej Krzewicki)
Adam Kensy
Leszek Wolski
Zbigniew Czepan
Trener: Hubert Kostka Trener: Bogusław Hajdas

Dodatkowe informacje

  • Według różnych źródeł Wasilewski za Lazurowicza w 69. bądź w 74. minucie.

Relacja

Błąd przy generowaniu miniatury: Brak pliku
Bilet meczowy.

Sport

Passa zabrzan trwa

Zabrze. Pojedynek z Pogonią zapowiadał się niezwykle atrakcyjnie, ale wbrew prognozom wielkiej gry w środę w Zabrzu nie było. Na widowni dziwiono się, że w ligowej tabeli Pogoń zajmuje tak wysoką pozycję, bowiem to co portowcy demonstrowali w pojedynku z Górnikiem, w żadnym wypadku takiej lokaty nie potwierdzało. Jeszcze w pierwszych dwóch kwadransach goście sprawiali korzystne wrażenie, głównie dzięki celnym podaniom. Ale w 30 minucie wszystko się zmieniło: na środku boiska w główkowym pojedynku z Kurzeją i Popowiczem uległ kontuzji Babij. Nastąpiła zmiana, w jego miejsce trener Hajdas wpuścił do gry Szostakowskiego. W 10 sekund później po celnym strzale Gzila piłka znalazła się w bramce Pogoni. Zaskoczenie było kompletne, bowiem do tego momentu stroną atakującą byli goście. Oni też mieli w 19 minucie kapitalną szansę objęcia prowadzenia. Wspomniany Babij był w pozycji sam na sam z Cimanderem, strzelił wprost w wybiegającego bramkarza, a do dobitki już nie doszło, bowiem Bindek zdołał “wyekspediować” piłkę na róg. W tej części gry portowcy nie mieli już żadnej okazji strzelania bramki. Gospodarze też nie potrafili sobie wypracować takiej sytuacji, z której mogliby podwyższyć wynik.

Po przerwie gra się znacznie ożywiła, w czym szczególną zasługę miał najlepszy piłkarz na boisku - Zygfryd Szołtysik. Kapitalnymi podaniami raz po raz rozrywał on szczecińską defensywę, walczył o każdą piłkę i gdyby partnerzy wykorzystali choć połowę tych sytuacji wypracowanych przez “Małego” Pogoń odjechałaby do Szczecina ze znacznie cięższym bagażem bramek, ale tym razem Szostakowski nie miał zrozumienia u partnerów, szczególnie zaś u niemrawego Radeckiego.

Po utracie drugiej bramki Pogoń sprawiła wrażenie zrezygnowanej, w jej poczynaniach nic się nie kleiło, natomiast coraz częściej słychać było kłótnie, wszczynane przez Kasztelana. Doszło do tego, że piłkarz ten został wycofany z gry, a jego miejsce zajął Krzywicki. Pogoń w ogóle grała w środę bez konceptu, bez jakiegoś stylu i na dobrą sprawę mogła ponieść dotkliwszą porażkę w wypadku, gdyby poza Szołtysikiem kilku innych piłkarzy Górnika zagrało na normalnym poziomie (Radecki, Zawada, Lazurowicz, Jarzina).

W środowym meczu nie było zbyt wiele strzałów, ale jeden zasługuję na wzmiankę. W 62 minucie Kurzeja z woleja bardzo silnie strzelił, trafiając z 20 metrów w “okienko”, ale But piękną paradą zdołał piłkę przerzucić na róg. W końcówce Szostakowski i Czepan starali się pokonać Cimandera, ale bez skutku. W Pogoni na normalnym poziomie grali tylko Bartłomowicz i Wawrowski, kilka niezłych momentów miał Kensy, ale w sumie portowcy mieli zbyt wiele luk w swym zespole, by mogli myśleć o wywiezieniu z Zabrza jednego punktu.

Jan Fiszer, Sport nr 63, 31 marca 1977