30.05.1992 - Zagłębie Sosnowiec - Górnik Zabrze 0:2

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
30 maja 1992 (sobota), godzina 17:00
1. liga 1991/92, 30. kolejka
Zagłębie Sosnowiec 0:2 (0:0) Górnik Zabrze Sosnowiec
Sędzia: Marian Dusza (Katowice)
Widzów: 3 000
HerbZaglebieSosnowiec.gif Herb.gif
0:1
0:2
Zagórski 71
Bałuszyński 88
Kowalski Yellow card.gif R. Staniek
Grzegorz Harasiuk
Zdzisław Kowalski (79 Roman Miszczak)
Adam Churek
Ireneusz Krupa
Ryszard Czerwiec
Rafał Witkowski
Marcin Śmiałek
Dariusz Wykurz (79 Andrzej Milczanowski)
Stanisław Gawenda
Andrzej Kubica
Adam Kucz
SKŁADY Marek Bęben
Grzegorz Dziuk
Tomasz Wałdoch
Marek Piotrowicz
Krzysztof Zagórski
Piotr Jegor
Ryszard Staniek
Dariusz Koseła
Wojciech Ozimek
Andrzej Orzeszek (58 Henryk Bałuszyński)
Ryszard Kraus
Trener: Zbigniew Myga Trener: Jan Kowalski

Relacje

Sport

Sosnowiec. Zaczniemy od tego, co działo się po meczu. Trener sosnowiczan Zbigniew Myga mówiąc, że nie ma już szans na zrealizowanie zakładanego celu czyli zdobycia 10 miejsca, dodając, że zespół zbudowany przez niego pozbawiono najważniejszych ogniw, przez co został mocno osłabiony i wreszcie między wierszami dodając, że zarząd Zagłębia nie wywiązał się z obietnic, oświadczył na pomeczowej konferencji: „Chciałbym publicznie poinformować, że w dniu dzisiejszym kończę tu rozdział mojej przygody z Zagłębiem Sosnowiec. Od czerwca biorę urlop. Drużynę od poniedziałku poprowadzą Witold Szyguta i Jurek Bryla. Może moi następcy będą mieli świeże spojrzenie, zrobią coś dla dobra Zagłębia".

Może nie byłoby nic w tej decyzji trenera dziwnego, gdyby nie fakt, że najbardziej zaskoczony tą informacją wydawał się być działacz sosnowieckiego klubu prowadzący konferencję prasową Krzysztof Smulski... Powiedział w komentarzu do słów Zbigniewa Mygi, że to wielka strata i że nie widzi człowieka, który mógłby być kontynuatorem pracy byłego już szkoleniowca. Dodał także, że dla niego osobiście jest to najboleśniejsza decyzja i że w piątek obradował zarząd Zagłębia, ale na temat Mygi nie padło na nim ani słowo. A Jan Kowalski przyglądał się temu ze spokojem, po czym stwierdził, że on swoją decyzję o odejściu z Górnika po sezonie także już ogłosił i dodał, że pracował będzie z młodzieżą. Jego miejsce zajmie Janusz Kowalik.

Ale dość już o tym co było poza murawą. Mogliśmy się jednak rozpisać o „bokach”, bo mecz nie był najciekawszy. Preferując średnie tempo gry goście stworzyli sobie kilka okazji, ale strzał Orzeszka z 18 metrów w 5 minucie padł łupem Harasiuka, natomiast próby Krausa w 10. i 11 minucie, wolej Zagórskiego w 19 minucie czy uderzenie Jegora z wolnego w 30 minucie nie trafiały do celu. Goręcej zrobiło się na początku trzeciego kwadransa gry. Najpierw Wałdoch przeniósł z bliska głową piłkę ponad poprzeczką, a chwilę później jego wyczyn w idealnej sytuacji po centrze z lewego skrzydła Orzeszka skopiował Kraus; do bramki było pięć metrów.

W odpowiedzi kontrę przeprowadziło Zagłębie. Kucz zaczął akcję sam, a później była „klepka" Wykurza da Kubicy i ten ostatni stanął oko w oko z Bębnem. W jaki sposób stojący do tej pory nieruchomo niczym pomnik bezrobocia bramkarz obronił ten strzał? To pozostanie jego tajemnicą. Następna okazja była pod bramką Harasiuka. Kraus nie wykorzystał podania Orzeszka, który w 42 minucie znowu ładnie wszedł w pole karne lewą stroną. Ale później dali o sobie znać gospodarze. Strzał Czerwca z dystansu; uderzył mocno, ale w środek bramki (47 min). Ładną kombinację Kucza z Witkowskim po zagraniu piętą tego drugiego strzałem obok bramki z 12 metrów zmarnował Kubica. Działo się to w 58 minucie. I wreszcie spis zmarnowanych szans wypełnia niecelna główka Krausa w 57 min po akcji i centrze Zagórskiego. Aż wreszcie doczekaliśmy się bramki. W 71 minucie rzut wolny z lewej strony boiska wykonał Piotr Jegor. Wrzucił piłkę na piątkę Zagłębią, skąd wygłówkował ją Churek. Na jego nieszczęście na linii lotu, skórzanej kuli znalazł się Zagórski i z woleja z 17 metrów huknął w samo okienko. Po 17 minutach Jegor wykonał rzut wolny z drugiej strony boiska, niemal spod chorągiewki i tym razem zacentrował dokładnie do Bałuszyńskiego, który z 7 metrów także z woleja po koźle ustalił wynik.