30.06.1964 - Polonia Bytom - Górnik Zabrze 1:2

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
15 marca 1964
1. liga 1963/64, 14. kolejka
Polonia Bytom 1:2 (0:0) Górnik Zabrze
Sędzia: Pogodowski (Rzeszów)
Widzów: 6 000
HerbPoloniaBytom.gif Herb.gif

Banaś 71
0:1
1:1
1:2
Szołtysik 57 g

Musiałek 73 g

Szymkowiak
Dymarczyk
Winkler
Zygmunt Anczok
Orzechowski
Grzegorczyk
Lukoszczyk
Gulba
Pogrzeba (46 Jan Banaś)
Liberda
Jóźwiak
SKŁADY
Bernard Kobzik
Edward Olszówka
Stanisław Oślizło
Waldemar Słomiany
Stefan Florenski
Jan Kowalski
Erwin Wilczek
Włodzimierz Lubański (30 Jerzy Musiałek)
Zygfryd Szołtysik
Ernest Pol
Roman Lentner

Relacje

Sport

Górnicy z Zabrza poprawili bilans o 2 punkty, 2:1 nad Polonią w Bytomiu wieńczy ,,złotą serię" mistrz Polski

Bytom: Wbrew oczekiwaniom Polonia i Górnik potraktowali zaległe spotkanie ligowe bardzo poważnie. Obydwie drużyny wystąpiły w swych najsilniejszych aktualnie zestawieniach. Grano od pierwszej do ostatniej minuty na pełnych obrotach. Dzięki temu oglądaliśmy emocjonujący i dobry mecz, godny tradycji dotychczasowych pojedynków Polonii z Górnikiem. Zabrzanie wygrali 2:1. Wynik remisowy byłby jednak właściwszym odzwierciedleniem przebiegu gry i stosunku sił. Poloniści strzelili zresztą wyrównującą bramkę. Zdobył ją w 75 minucie za faul na Lukoszczyku, Liberda z rzutu wolnego. Dlaczego sędzia pan Pogodowski nie uznał tej bramki, tego nikt nie wie. Po meczu arbiter stwierdził, że nakazał powtórzenie rzutu wolnego na skutek interwencji kapitana zespołu Polonii. Tymczasem właśnie Liberda był i jest kapitanem i on egzekwował rzut wolny. Zrozumiałe, że takie wyjaśnienie niczego nie wyjaśniło, że potwierdza ono jedynie brak przeglądu sytuacyjnego i refleksu u arbitra z Rzeszowa. Nie był to jego jedyny błąd, pan Pogodowski źle interpretował grę faul, wydawał werdykty, które wzbudziły ogólną wesołość na widowni. Był to jeden z najsłabszych arbitrów, jakich oglądaliśmy ostatnio na Śląsku.

Zwyciężając Polonię Górnik ukończył wiosenną rundę bez porażki. Główną zasługę miała w tym wczoraj obrona zabrzan. Groźny i bramkostrzelny atak nie był tak ruchliwy jak np. w ostatnich pojedynkach z Szombierkami, a przede wszystkim z Legią. Piłkarz roku – Ernest Pol dawał przeważnie próbki wysokich umiejętności, nie starając się jednak specjalnie o przyśpieszenie rozpoczętych akcji. Spełniał jak zwykle rolę dyrygenta i zapamiętaliśmy kilka jego doskonałych i dokładnych podań. Również Lentner był chyba myślami na wczasach w Bułgarii i z rzadka tylko decydował się na zaskakujące rajdy lub też strzały. Najwięcej wysiłku włożył w ten mecz Szołtysik. Mały napastnik Górnika krążył po całym boisku, spełniając zadanie pomocnika i napastnika. Pewien postęp wykazał Musiałek nie unikając ostrych starć o piłkę, z szybko startującymi obrońcami Polonii. Na normalnym poziomie zaprezentowali się pomocnicy i obrońcy Górnika. Jedynie Olszówka miał olbrzymie trudności z utrzymaniem Jóźwiaka, niejednokrotnie tylko w nieprzepisowy sposób potrafił likwidować zapędy skrzydłowego polonistów. Jedyny rezerwowy w górniczym zestawie Kobzik nie sprawił zawodu swemu trenerowi.

W Polonii utartym zwyczajem cała uwaga skupiała się na działalności pary Liberda – Jóźwiak. Jej poczynania niosły największe niebezpieczeństwo dla górniczej bramki. W pierwszej połowie Polonia mogła z powodzeniem prowadzić 2:0. Środkowy napastnik Pogrzeba nie potrafił jednak dwukrotnie z kilku metrów ulokować piłki w siatce. Po zmianie pól, gdy na boisko wszedł Banaś, atak Polonii pracował jeszcze sprawniej w polu, ale pod bramką brakowało nadal strzelca. Grzegorczyk rozegrał ponownie świetne spotkanie, choć jego występ nie wypadł tak błyskotliwie jak przeciwko jedenastce Schalke 04. Lewy pomocnik bytomian imponował lotnością, przeglądem sytuacyjnym i dokładnym rozdzielaniem piłek. Natomiast Orzechowski i Winkler niezmordowanie rozbijali dobrze pomyślane zagrania zabrzańskiej ofensywy. Dymarczyk nie pozwalał się ogrywać Lentnerowi, a Anczok mimo, że nie zaaklimatyzował się jeszcze całkowicie na pozycji lewego obrońcy, nie dawał się zaskoczyć niezbyt dobrze dysponowanemu Wilczkowi. Szymkowiak sparował przed pauzą kilka precyzyjnych lecz niezbyt silnych strzałów, a obie utracone bramki nie obciążają jego konta.

(KW), Sport nr 83 z dnia 01.07.1964 r.