30.08.1967 - Górnik Zabrze - Gwardia Warszawa 4:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
30 sierpnia 1967
1. liga 1967/68, 4. kolejka
Górnik Zabrze 4:1 (1:0) Gwardia Warszawa Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Leonard Eliński (Kraków)
Widzów: 8 000
Herb.gif HerbGwardiaWarszawa.gif
Szołtysik 7
Lubański 64
Lubański 70
Lubański 87
1:0
2:0
3:0
4:0
4:1




Marczak 90

Jan Gomola
Alfred Olek
Rainer Kuchta
Stanisław Oślizło
Henryk Latocha
Zygfryd Szołtysik
Joachim Kubek
Erwin Wilczek
Jerzy Musiałek (46 Alojzy Deja)
Włodzimierz Lubański
Roman Lentner
SKŁADY
Nowicki
Michalik
Jurczak
Hołub
Sroka
Szarzyński
Wyszomirski
Wiśniewski
Szymczak
Marczaka
Hanke (48 Hertel)
Trener: Géza Kalocsay Trener: Edward Drabiński

Relacje

Sport

Przebudzenie zabrzan po 50 min. letargu

Zabrze – Gra zabrzan w pierwszej połowie nie była godna 8-krotnego mistrza Polski. Brakowała w niej wiele elementów decydujących o zdobywaniu sukcesów. Musiałek i Lubański nie wykazywali odpowiedniego refleksu, a pod bramką przeciwnika grzeszyli w wyraźny sposób kunktatorstwem. Co prawda Szołtysik starał się ile mógł, by zaprowadzić porządek w nieskoordynowane poczynania, ale nie przynosiło to większego efektu, toteż nic dziwnego, że w takim stanie rzeczy ambitni, choć chwilami zbyt ostro walczący gwardziści, zdołali przed pauzą nawiązać równorzędna grę, a nawet Gomola miał więcej zatrudnienia.

Gospodarze dosyć wcześnie zdobyli prowadzenie i wydawało się, że fakt ten powinien przyczynić się do większego uporządkowania działalności poszczególnych formacji. Tymczasem zwolennicy górniczego zespoły daremnie wyczekiwali dynamicznego natarcia. W tym czasie Gomola miał kilka razy okazję do wykazania, że nie znajduje się w najgorszej formie. Dopisywało mu przy tym szczęście. W 32 minucie jedyny groźny bombardier stołecznej drużyny, działający przeważnie w drugiej linii. Szymczak posłał piłkę błyskawicznie z dość dużej odległości w kierunku bramki, trafiając w słupek. Niedługo potem po rzucie rożnym Lentner przejął piłkę głową, lecz dobrze ustawiony Hołub zdołał ją wybić.

Również początek drugiej części meczu nie zapowiadał ożywienia akcji. Punkt zwrotny nastąpił w 52 min. Lubański został sfaulowany kilka metrów za linią pola karnego i sędzia, ku ogólnemu zdumieniu i niezadowoleniu, zarządził rzut wolny z z „16” zamiast podyktować „11”. Od tego momentu drużyna Oślizły przystąpiła do generalnej ofensywy. Grad strzałów posypał się na bramkę przytomnie interweniującego Nowickiego i nie trzeba było długo czekać na dalsze gole, których autorem był trzykrotnie już znacznie lepiej grający Lubański. Przyspieszenie gry przez zabrzan doprowadziło do dużego chaosu w szeregach Gwardii. Z każdą upływającą minutą można było zauważyć, jak szybko wyczerpuje się zapas sił stołecznych piłkarzy. Toteż w końcówce Górnik całkowicie opanował sytuację, tracąc zupełnie niepotrzebnie skutkiem nonszalancji tuż przed końcowym gwizdkiem bramkę. Można mieć wiele zastrzeżeń do stylu walki górników w pierwszych kwadransach. Natomiast od 52 minuty zaszło widoczne przeobrażenie i było tylko kwestią celności i strzałów osiągnięcie wysokiego rezultatu. Obrona pod dowództwem Oślizły niemal w zarodku likwidowała zagrania gwardzistów, nieźle kontaktowała się pomoc z atakiem, w którym przed wszystkim „przebudził się” Lubański zdradzając znacznie większa ochotę do staczania pojedynków i wychodzenia na wolne pozycje, aniżeli przed zmianą pól Dei, ale nie wolno zapominać, że przeciwnik w końcowych 45 minutach nie należał do rzędu zbyt groźnych.

W Gwardii mogła przed wszystkim zaimponować bojowość i ambicja. Oczywiście do czasu, gdy ubytek sił fizycznych nie pozwolił już na skuteczny opór. Nowicki mimo przepuszczenia czterech piłek, zaskarbił sobie względy widowni. Poza nim wyróżniającym się zawodnikiem był Szymczak, dysponujący zaskakującym i precyzyjnym strzałem. Przed meczem przedstawiciel PZPN, dyr. Wilhelm Bak, wręczył kapitanowi Górnika, Stanisławowi Ośliźle, puchar za grę fair play, zdobyty przez zabrzan w minionym sezonie.

Po meczu powiedzieli: E. Drabiński: „W pierwszej połowie byliśmy co najmniej równorzędnym rywalem. Dysponowaliśmy jednak tylko jednym doborowym strzelcem – Szymczakiem. Uważam, że niektóre bramki strzelone przez Górnika padły po błędach naszej defensywy”. G. Kalocsai: „W drugiej połowie graliśmy na normalnym poziomie. Także kondycyjnie przewyższaliśmy warszawian.”

Karol Weisberg, Sport nr 103 z dnia 31.08.1967 r.

Mecz rozpoczął się dobrze dla zabrzan. Już w 7. minucie padła pierwsza bramka i wydawało się, że gospodarze odniosą wysokie zwycięstwo, ale gwardziści nie chcieli dać za wygraną. W pierwszej połowie dominowali goście, ale już w końcówce Górnik znów był na fali. Tak też było po przerwie. Dobre spotkanie rozegrali Lentner, Wilczek i Lubański, który mógł strzelić jeszcze więcej bramek, ale będący w dobrej formie Nowicki nie pozwolił na to. Gwardia honorową bramkę strzeliła dopiero w ostatniej minucie po błędzie Kubka. Mimo wysokiego zwycięstwa zabrzanie nie zachwycili, a najsłabszą formacją była obrona.