30.10.1966 - Pogoń Szczecin - Górnik Zabrze 1:0

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
30 października 1966 (niedziela)
1. liga 1966/67, 10. kolejka
Pogoń Szczecin 1:0 (0:0) Górnik Zabrze Szczecin
Sędzia: Włodzimierz Sekuła (Olsztyn)
Widzów: 18 000
HerbPogonSzczecin.gif Herb.gif
Krzystolik 52 r 1:0
Wojciech Frączczak
Waldemar Folbrycht
Hubert Fiałkowski
Andrzej Trywiański
Janusz Ławicki
Ryszard Malinowski
Bogdan Maślanka
Waldemar Ptaszyński
Zbigniew Łowkis
Joachim Gacka
Jerzy Krzystolik
SKŁADY Hubert Kostka
Norbert Gwosdek
Stanisław Oślizło
Jan Kowalski
Rainer Kuchta
Zygfryd Szołtysik
Alfred Olek
Zygmunt Dudys (46 Piotr Strączek)
Włodzimierz Lubański
Erwin Wilczek
Roman Lentner
Trener: Stefan Żywotko Trener: Géza Kalocsay

Relacja

Kronika Górnika Zabrze

Rozsądna gra szczecińskich piłkarzy przyniosła im zwycięstwo okrzyknięte mianem wielkiej sensacji. Nawet najwięksi optymiści przed meczem wróżyli Pogoni co najwyżej remis. Mecz dostarczył obserwatorom wiele emocji, których zwieńczeniem była piękna bramka Krzystolika bezpośrednio z rzutu rożnego. Akcja toczyła się na przemian zarówno pod jedną jak i drugą bramką. Gospodarze zwyciężyli w tym spotkaniu głównie dzięki zademonstrowanej wielkiej walce i ambicji. Ponadto imponująca była umiejętnie stosowana obrona. Być może Górnik nie był w stanie zaprezentować pełni umiejętności ze względu na rozegrany kilka dni wcześniej mecz w europejskich pucharach.

Sport

Portowcy wykorzystali zmęczenie mistrza Polski

Szczecin. Pogoń odniosła największy sukces w swej karierze piłkarskiej, wygrywając wczoraj na własnym boisku z aktualnym mistrzem Polski i uczestnikiem II rundy PKME - Górnikiem Zabrze. Na sukces ten złożyła się przede wszystkim nadzwyczaj ambitna postawa całego zespołu oraz dobra gra taktyczna. Portowcy nie ograniczyli się jedynie do skomasowanej obrony własnego przedpola, ale widząc, że dorównują Górnikowi szybkością, a przewyższają ich świeżością przy każdej nadarzającej się okazji atakowali bramkę Zabrza. Z dyspozycją strzałową nie było jednak najlepiej. W wielu najlepszych nawet sytuacjach szczecinianie w dziecinny wprost sposób marnowali sytuacje. Dopiero kapitalnie egzekwowany rzut rożny Krzystolika i błąd obrony oraz bramkarza Kostki przyniósł Pogoni upragnioną i zasłużoną bramkę.

Górnik, który w Szczecinie wystąpił bez Gomoli i Pola nie zagrał oczywiście na swym najlepszym poziomie. Niemal u wszystkich zawodników rzucało się w oczy przemęczenie spowodowane meczem z Vorwaertsem w Budapeszcie i ostatnimi wojażami. Do tego wszystkiego górnicy zlekceważyli, który zmuszony był wystąpić bez swych czołowych graczy - Kielca i Szlintera. Mistrz Polski grał więc na stojąco, licząc widocznie na to, że ambitnie walczący portowcy wykruszą szybko swe siły. Kiedy jednak gospodarzom po wielu nieudanych próbach udało się w końcu ulokować piłkę w siatce Kostki, górnicy zabrali się ostro do odrabiania utraconego terenu, często atakowali nawet w ósemkę i obiegali przedpole Frączczaka. Zabrzanom brak jednak było dyrygenta Pola, a bez niego napastnicy Górnika nie umieli sobie wypracować dogodnych pozycji strzeleckich, a jeśli nawet w takich się znaleźli, to nie umieli ich należycie wykorzystać. Dobrze dysponowany był w tym dniu bramkarz Frączczak, był dla nich zaporą nie do przebycia.

Mecz nie stał na wysokim poziomie, ale posiadał potężny ładunek emocji, szczególnie po przerwie. Do pauzy tempo gry było bardzo słabe i tylko kilka sytuacji zasługuje na podkreślenie. W 12 minucie Pogoń przeprowadziła udaną akcję w trójkącie Ławicki - Łowkis - Ptaszyński, ale ten ostatni nie umiał opanować dość łatwej piłki i Kostka wybiegiem wyjaśnił sytuację. W rewanżu Kuchta, który był najpracowitszym zawodnikiem Górnika, egzekwując rzut wolny z 18 m za rękę Fijałkowskiego, oddał kapitalny strzał i tylko słupek uratował Frączczaka z opresji. W 33 minucie Kuchta stanął na linii strzału Ławickiego i desperacką główką zażegnał niebezpieczeństwo, choć wyczyn ten zamroczył go na jakiś czas.

Po przerwie w zespole Górnika zmieniono mało widocznego w akcjach Dudysa na Strączka. Teraz gra znacznie się ożywiła. W 47 minucie ostry strzał Krzystolika Kostka obronił na róg, a po rzucie rożnym bitym również przez Krzystolika bramkarz Górnika musiał piłkę znowu kierować na korner. W 51 minucie Lubański po raz pierwszy popisał się niebezpiecznym strzałem z 16 m, ale i tym razem Frączczak nie dał się zaskoczyć. W 53 minucie defensywa górników znowu ratowała sytuację wybiciem piłki na róg. Egzekutor Krzystolik strzelił tak chytrze, że piłka zatoczywszy łuk wpadła do bramki. Kostka, który był źle ustawiony, a w dodatku zablokowany przez własnych obrońców, nie mógł interweniować.

Po utracie bramki goście z Zabrza przystąpili do koncetrycznego ataku i już w 4 minuty później byli o krok od wyrównania. Pracowity Olek minął Trywiańskiego, ale jego strzał z 5 m obronił w kapitalny sposób Frączczak. Bramkarz Pogoni w podobny sposób zażegnał niebezpieczeństwo w 63 minucie, kiedy lewą stroną przedarł się Wilczek. Ukoronowaniem udanych interwencji Frączczaka była 80 minuta gry, kiedy to po jedynej ładnej i szybkiej akcji górników Gwozdek znalazł się z piłką 2 m od bramki, ale i jego plasowany strzał sparowany został na róg. Uprzednio w 74 minucie p. Sekuła, który nie miał wczoraj najlepszego dnia, nie odgwizdał ewidentnej ręki u Strączka w polu karnym. W końcowych minutach portowcy ograniczali się jedynie do utrzymywania korzystnego wyniku i desperackiego wybijania piłki gdzie popadło. Sukces portowców został należycie oceniony przez publiczność, która wiwatowała na ich cześć długo po zakończeniu meczu.

Mówili po meczu:

Trener Pogoni - Stefan Żywotko: "Moi podopieczni wypełnili w stu procentach założenia taktyczne ustalone na emcz z Górnikiem. Cały zespół zagrał bardzo ambitnie. Nasze zwycięstwo choć skromne, jest całkowicie zasłużone."

Trener Górnika - Geza Kalocsai: "Górnicy są przemęczeni. Wszyscy zagrali poniżej swoich możliwości. Z postawy drużyny jestem niezadowolony. Na wyróżnienie nikt nie zasłużył."

T. Kalinowski, Sport nr 129 (2746), 31 października 1966