30.10.1999 - Lech Poznań - Górnik Zabrze 1:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
30 października 1999 (sobota), godzina 17:00
1. liga 1999/2000, 14. kolejka
Lech Poznań 1:1 (1:0) Górnik Zabrze Poznań, Stadion Miejski
Sędzia: Jacek Granat (Warszawa)
Widzów: 3 500
HerbLechPoznan.gif Herb.gif
Kubicki 19 g 1:0
1:1

Gierczak 87
Zawadzki, Głowacki, Scherfchen, Piskuła Yellow card.gif Kolasa
(1-3-5-2)
Michał Kokoszanek
Paweł Bocian (55 Leszek Zawadzki)
Arkadiusz Głowacki
Tomasz Augustyniak
Paweł Kaczorowski
Maciej Scherfchen
Aleksander Gruber (73 Tomasz Najewski)
Krzysztof Piskuła
Sławomir Suchomski
Jarosław Maćkiewicz (84 Justin Nnorom)
Jacek Kubicki
SKŁADY (1-3-5-2)
Andrzej Bledzewski
Jacek Wiśniewski
Grzegorz Lekki
Robert Kolasa
Michał Probierz
Dariusz Dźwigała
Grzegorz Bonk (84 Daniel Gacek)
Adam Kompała
Tomasz Prasnal (75 Stanisław Wróbel)
Piotr Rocki (46 Shingi Kawondera)
Piotr Gierczak
Trener: Marian Kurowski Trener: Jan Żurek

Relacje

Sport

Coraz trudniej.

Po nieudanym występie w Radzionkowie i wysokiej porażce z Ruchem liczono w Poznaniu na pełną zdobycz w dwóch ostatnich spotkaniach. To dawało minimalne szanse na opuszczenie przedostatniego miejsca w tabeli.

Po sobotnim spotkaniu z Górnikiem Zabrze zremisowanym 1-1 oznaczającym dla gospodarzy faktyczną porażkę jedno jest pewne. Pięciokrotny mistrz Polski spędzi przerwę zimową na miejscu spadkowym. A czy będzie to lokata przedostatnia w tabeli czy... ostatnia (!) rozstrzygnie derby Wielkopolski w najbliższą niedzielę w Grodzisku.

Spotkanie z Górnikiem miało dwa oblicza. Do przerwy Lech Kreisel zaskakiwał rozmachem i tempem przeprowadzanych akcji. Goście, mimo starań, niewiele mogli gospodarzom wówczas przeciwstawić. Z trzech doskonałych sytuacji drużyna Mariana Kurowskiego wykorzystała jednak tylko trzecią. Najpierw Krzysztof Piskuła w 7 min uderzył piłkę lewą nogą. Andrzej Bledzewski zrobił co w jego mocy. Odbita przez niego piłka znalazła się tuż przed Jarosławem Maćkiewiczem. Napastnik lechitów miał przed sobą pustą bramkę. Postał do niej piłkę, ale desperacko interweniujący Jacek Wiśniewski zdołał szczęśliwie zablokować ten strzał. Snajper miejscowych, który nie może odzyskać formy z wiosny bieżącego roku, po raz kolejny zagroził bramce gości w 15 min. Wbiegł z piłką w pole karne. Jego strzał został zablokowany przez obrońców. Dobitka znajdującego się w dogodnej sytuacji Aleksandra Grubera była lekka i niecelna.

W myśl zasady do trzech razy sztuka dopiero Jacek Kubicki zdołał w 19 min pokonać Bledzewskiego. Po akcji środkiem boiska Grubera i jego podaniu znalazł się sam na sam z bramkarzem Górnika. Pierwszy strzał napastnika gospodarzy Bledzewski intuicyjnie odbił, ale przy dobitce głową nie miał już na to żadnych szans.

Chyba nikt nie przypuszczał, że to było ostatnie słowo gospodarzy. Wprawdzie jeszcze trudny do upilnowania dla obrońców Górnika Sławomir Suchomski groźnie i celnie strzelił w 22 min z rzutu wolnego, ale nie zdołał pokonać Bledzewskiego. W tej samej minucie jedyna godna odnotowania sytuacja mogąca dać wyrównanie Górnikowi. Dariusz Dźwigała strzelił silnie. Michał Kokoszanek zdołał jednak złapać piłkę.

Mimo niskiego prowadzenia chyba nikt z kibiców Lecha nie przypuszczał, że ich ulubieńców spotka w sobotę jakaś krzywda. Tymczasem po zmianie stron nastąpiła zupełnie nieoczekiwanie zmiana ról. Im dłużej mecz trwał, tym wyraźniejsza była przewaga Górnika. Szczególnie w ostatnich 20 minutach, kiedy gospodarze coraz bardziej chaotycznie bronili minimalnego zwycięstwa. Już w 53 min bliski pokonania Kokoszanka był wprowadzony do gry po przerwie Shingayi Kaondera. Na szczęście dla bramkarza Lecha zbyt mocno wypuścił sobie piłkę. Kokoszanek był szybszy. Potem dwie zmiany personalne wpłynęły ujemnie na grę gospodarzy. Najpierw wymuszona Pawła Bociana. Obrońca Lecha stanowił dla gości trudną zaporę. Grał jednak z niewyleczoną kontuzją i sam poprosił o zmianę. Druga zmiana stanowiła próbę ożywienia poczynań ataku Lecha. Justin N'Norom nie był jednak dobrym zmiennikiem Maćkiewicza. Temu drugiemu można zarzucić niewykorzystanie podbramkowych sytuacji na początku meczu. W sumie jednak stanowił znacznie większe zagrożenie dla górników aniżeli jego czarnoskóry kolega.

Wspomniane roszady pozwoliły gościom na swobodniejsze przeprowadzanie ataków. Ich przewaga rosła z każdą minutą. W 73 min po rzucie wolnym wykonanym przez Grzegorza Lekkiego bliski zaskoczenia Kokoszanka był Piotr Gierczak. Ten właśnie zawodnik uaktywnił się w końcówce. W 75 min trafił piłką w boczną siatkę. Jeszcze próbował szczęścia Dźwigała, aż na cztery minuty przed końcem spotkania sprawiedliwości stało się zadość. Po podaniu Daniela Gacka piłka po strzale Gierczaka z kilkunastu metrów, który swobodnie wbiegł w pole karne, wpadła do bramki przy prawym słupku interweniującego Kokoszanka.

Dopiero wówczas Lech rzucił się do desperackich ataków. Najpierw niecelnie strzelił Kubicki, a w ostatniej minucie meczu o jego losach mógł rozstrzygnąć po dobrej, indywidualnej akcji Paweł Kaczorowski. Uderzył mocno, ale na szczęście dla śledzącego z przestrachem lot piłki Bledzewskiego niecelnie.

Marek Lubawiński.

Paweł Bocian:

- Zapowiadano pana absencję w meczu z Górnikiem...

- Sytuacja drużyny jest bardzo trudna. Mam naciągnięte więzadła krzyżowe. Zagrałem na własną prośbę i własne ryzyko.

- Czy było warto?

- Nie chciałem dodatkowo osłabiać zespołu. Wręcz przeciwnie. Chciałem mu pomóc. Umowa była jasna. Dopóki będę mógł, pozostanę na boisku.

- Krótko po przerwie trzeba było je opuścić.

- Niestety, ból nie pozwolił mi grać dalej. Poprosiłem o zmianę.

- Do przerwy wynik był korzystny dla Lecha.

- Niestety koledzy nie „dowieźli” zwycięskiego rezultatu do końca.

Jan Żurek: - Do przerwy Lech grał bardzo dobrze. Zawodnicy gospodarzy wręcz zaimponowali mi rozmachem przeprowadzonych akcji i agresywnością. Zdołali strzelić bramkę, a mogli zdobyć ich więcej. Górnik nie mógł sobie poradzić z pressingiem. Na szczęście w drugiej połowie było znacznie lepiej. Górnik pokazał charakter. Zawodnicy Lecha chyba zbyt wiele sił włożyli w grę w pierwszej części meczu. Drugi raz przegrywając do przerwy, Górnik zremisował na wyjeździe. Choć w sumie jestem zadowolony ze zdobycia punktu czuję jednak również pewien niedosyt.

Marian Kurowski: - Dla nas ten remis jest porażką. Do przerwy wprawdzie prowadziliśmy 1-0, ale powinno być 3-0 i wówczas druga połowa wyglądałaby inaczej. Nie można jednak nie wykorzystywać takich sytuacji, jakie mieli Maćkiewicz i Gruber. W przerwie uświadomiłem zawodnikom, że Górnik w drugiej połowie zagra inaczej, lepiej. Oglądałem kasetę z ich meczu z ŁKS i wiedziałem, że potrafią odrobić straty. Chociaż utrzymywaliśmy długo prowadzenie, w końcu jednak Górnik wyrównał. To dla nas wielka strata.

Sport nr 213 z dnia 2.11.1999 r.