31.03.1963 - Górnik Zabrze - Gwardia Warszawa 3:0

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
31 marca 1963
1. liga 1962/63, 16. kolejka
Górnik Zabrze 3:0 (1:0) Gwardia Warszawa Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Pankiewicz (Wrocław)
Widzów: 10 000
Herb.gif HerbGwardiaWarszawa.gif
Szołtysik 19
Wilczek 54 k
Wilczek 89
1:0
2:0
3:0

Hubert Kostka
Norbert Gwosdek
Stanisław Oślizło
Stefan Florenski
Karol Kapciński (Waldemar Słomiany)
Jan Kowalski
Joachim Czok
Erwin Wilczek
Zygfryd Szołtysik
Jerzy Musiałek
Roman Lentner
SKŁADY (1-3-2-5)
Stefaniszyn
W.Woźniak
Jurczak
Piotrowski
Wspaniały
J.Markowski
Gawroński
B.Lewandowski
Kulak
Z.Szarzyński
Troczyński
Trener: Ewald Cebula Trener: Tadeusz Waśko

Relacje

Sport

Dwa oblicza eksperymentującego lidera

Zabrze. Zanim sędzia Pankiewicz rozpoczął mecz, z Gdańska przyszła wiadomość o porażce Lecha. A więc to nie Lech jest taki silny- zauważył trafnie skarbnik Górnika, p. Held - lecz to my nie prezentujemy dawnej klasy…

Te trafne słowa zostały bardzo szybko potwierdzone na boisku. Wprawdzie Górnik wygrał jak najbardziej przekonywająco ale furory nie zrobił. Publiczność przyzwyczajona przez zabrzan nie tylko do zwycięstw, ale także takiej postawy która może się podobać, wychodziła ze stadionu z pewnym niedosytem. Oglądała przeciętne widowisko, w którym rola gospodarzy wypadła poniżej oczekiwań, mimo że przeciwnik nie był wymagający. Piłkarska maksyma- tak się gra jak przeciwnik pozwala,- nie znalazła tym razem potwierdzenia. Gwardia w niedzielnej formie pozwalała na wiele.Mimo to górnicy nie wykorzystali doskonałej okazji poprawienia reputacji, a także poprawienia bilansu bramkowego.

W grze piłkarzy lidera były okresy akcji pełnych rozmachu, dostatecznie szybkich i groźnych dla defensywy gwardzistów . Przez większą część spotkania obserwowaliśmy zespół trwoniący siły w grze nieprzemyślanej i pozbawionej odpowiedniej dynamiki, stanowczo nie takiej jakiej należy wymagać od drużyny tej klasy. Raziła przede wszystkim nieproduktywna i mało ekonomiczna postawa przedniej formacji Górnika. Świetny w pojedynku z Odrą Szołtysik i tym razem miał jak najlepsze chęci, często imponując sprytem i pomysłowością, ale w walce z rosłymi i bezpardonowo wkraczającymi obrońcami warszawian musiał niejednokrotnie kapitulować. W tej sytuacji rolę dyrygenta próbował przejąć Musiałek, szybki i agresywny, ale nie dość dokładny, by rozbroić tylne formacje gwardzistów i powiązać skutecznie akcje reszty kolegów. W rezultacie kwintet ofensywny zabrzan nie miał w swych szeregach gracza nadającego kierunek poczynaniom napastników i zdolnego do narzucenia przeciwnikowi takiego stylu, który przyniósł by zamierzone efekty. Tylko raz do przerwy górnicy zdołali znaleźć sposób na sforsowanie bramki Stefaniszyna, co rzecz jasna, w proporcji do oczekiwań stało się zbyt małą porcją. Stało się to po akcji zakończonej strzałem Wilczka. Stefaniszyn próbował co prawda bronić ale piłkę wyłuskał Szołtysik i skierował ją do siatki.

Po zmianie stron trener Cebula uznając, że prawa strona defensywy zabrzan nie daje gwarancji odpowiedniego bezpieczeństwa, wycofał Kapcińskiego, desygnując na jego miejsce Gwozdka, całkiem nieźle spisującego się dotąd w roli prawego obrońcy. Jego pozycję zajął Floreński, którego na lewej obronie zastąpił Słomiany. Gwozdek stał się równorzędnym partnerem Kowalskiego w linii pomocy, to Słomiany nie był wzmocnieniem defensywy zabrzan. Na szczęście dla górników gwardziści okazali się zbyt słabi aby wykorzystać newralgiczny punkt w zaporze defensywnej gospodarzu. Bardzo zresztą szybko stracili ochotę do walki. W 3 min po zmianę stron sędzia podyktował za „Bodlczek” Jurczaka na Lentnerze rzut karny, zamieniony przez Wilczka na drugą bramkę. Odtąd grający bez wyrazu piłkarze stołeczni , pozbawieni wywalczenia honorowego rezultatu, jak gdyby całkiem zrezygnowali z walki. Gra potoczyła się pod dyktando Górnika, szukającego różnych sposobów sforsowania przedpola gwardzistów, a przede wszystkim ostatecznej przeszkody - Stefaniszyna.

W 63 minucie wydawało się, że świetnie spisujący się weteran naszych boisk musi skapitulować. Szołtysik ślicznie wyszedł na pozycję, uwolnił się spod kontroli Jurczaka, a następnie „siedzącego mu na karku” Wspaniałego, i oddał mierzony strzał. Piłka minęła jednak słupek o centymetry. W tej samej minucie doskonałą sytuację miał Musiałek. Znów jednak Stefaniszyn zaimponował refleksem wyłapując mierzony strzał w sam róg. Gdy wydawało się że rezultat nie ulegnie zmianie Lentner w charakterystycznym dla siebie stylu uciekł po lewej flance , celnie dośrodkował, a znajdującego się w strefie prawego łącznika Wilczek zmylił zwodem obrońce i posłał piłkę do siatki. Piękna bramka w dużej mierze poprawia ogólne wrażenie.

Górnicy prócz mało dokładnego i niezwrotnego słomianego nie mieli rażąco słabych punktów. Oślizło w obronie był jak zwykle najsilniejszym ich punktem. Kowalskiemu nadal wiele brakuje do pełni formy. Lentner nie mógł znaleźć sposobu na energiczne wejścia Woźniaka.

Gwardziści, poza pierwszym okresem zaprezentowali się jako drużyna pozbawiona wybitnych indywidualności. W tym czasie mieli znakomitą okazję do zdobycia bramki jednak Kułak dwukrotnie nie potrafił zaskoczyć kostki z odległości 3 metrów. Stefaniszyn i Jurczak nadal stanowili najsilniejsze punkty zespołu. Podobał się także Wspaniały, pilnując Szołtysika jak źrenicy w oku. W ataku tylko Troczyński, a okresami Kułak absorbowali obronę przeciwnika.

Jel., Sport nr 38 z dnia 01.04.1963 r.