31.05.1970 - Legia Warszawa - Górnik Zabrze 2:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
31 maja 1970
1. liga 1969/70, 17. kolejka
Legia Warszawa 2:1 (0:0) Górnik Zabrze Warszawa
Sędzia: Włodzimierz Karolak (Łódź)
Widzów: 20 000
HerbLegiaWarszawa.gif Herb.gif
Pieszko 52
Gadocha 56
1:0
2:0
2:1


Wilczek 79
(1-4-3-3)
Władysław Grotyński
Władysław Stachurski
Feliks Niedziółka
Antoni Trzaskowski
Andrzej Zygmunt
Bernard Blaut
Janusz Żmijewski
Kazimierz Deyna
Jan Małkiewicz
Jan Pieszko
Robert Gadocha
SKŁADY
Jan Gomola
Karol Kapciński
Rainer Kuchta
Henryk Latocha
Jerzy Gorgoń
Zygfryd Szołtysik
Erwin Wilczek
Alfred Olek
Jan Banaś (65 Alojzy Deja)
Włodzimierz Lubański
Władysław Szaryński
Trener: Edmund Zientara Trener: Michał Matyas

Dodatkowe informacje

  • Przełożony z weekendu 18/19 kwietnia z powodu występów Górnika w PZP.

Relacja

Kronika Górnika Zabrze

Lider z Warszawy podejmował finalistę Pucharu Zdobywców Pucharów. Mecz okrzyknięto mianem "meczu wiosny". Pogoda nie dopisała, co sprawiło że boisko było śliskie i miejscami rozmokłe. Nie wpłynęło to jednak na poziom spotkania, który godny był dwóch najlepszych drużyn w naszym kraju. Na polu gry dominowała ostra walka na każdym metrze boiska. O zwycięstwie Legii zadecydowała skuteczna taktyka oraz lepsza gra w obronie i środku pola. Wojskowi nie dali się zaskoczyć atakom górników w pierwszym kwadransie meczu, a później sama przejęła inicjatywę. W pierwszej połowie nie padły jednak bramki, choć były ku temu sytuację. Swoją przewagę legioniści udokumentowali tuż po przerwie spychając gości do defensywy i strzelając dwie bramki. Później gospodarze zwolnili nieco tempo gry, starając się utrzymać korzystny wynik. Wykorzystał to Górnik przejmując inicjatywę. Nadzieję zabrzanom dał jeszcze w 79. minucie Wilczek, jednak na uratowanie choćby jednego punktu zabrakło im sił.

Sport

W wielkim meczu dwóch godnych siebie rywali Legia wygrała z Górnikiem 2:1. Jakie to ma znaczenie dla losów walki o tytuł znakomicie ilustruje tabela: warszawianie uzyskali 4 punkty przewagi nad Ruchem, pięć nad Górnikiem. A do mety już tylko cztery kolejki. Czyli jedną sprawę mamy z głowy? Może i tak, chociaż Legia, świadoma doświadczeń wielu różnych poprzedników, ani chce słyszeć o gratulacjach. Ma rację, wszystko jest możliwe.

Warszawa. Uff, co to był za mecz. Stawka. Napięcie. Emocje. Zwyciężyła drużyna w tym dniu lepsza, umiejącą, lepiej wykorzystać swe atuty, narzucić przeciwnikowi dogodny dla siebie spotkaniu „na szczycie” obrońca tytułu zagrał wszechstronniej od Górnika. Zmusił go do nieustępliwej walki w której, przeważał dość wyraźnie. Plan trenera Zientary można było łatwo odszyfrować. Narzucić rywalom ostre, tempo, zmęczyć nim. a wówczas większa świeżość i lepsze przygotowanie kondycyjno-biegowe powinno przynieść pożądany efekt. Zamierzenia te udały się warszawianom całkowicie. Zasługa w tym nie tylko planu lecz i wykonawców, którzy zagrali z rzadko widywaną, w meczach ligowych i do tego nałoży zaraz dodać — bardzo rozważnie. Poprzedni mecz zabrzan z Zagłębiem Sosnowiec awizował ich poprawę w zakresie świeżości i ochoty do gry. Na stadionie tylko pierwszy kwadrans potwierdził to spostrzeżenie. Później przewagę i inicjatywę posiadała Legia, a po przerwie zabrzanie zupełnie nie wytrzymali ostrego tempa gospodarzy i przez pół godziny mecz posiadał jednostronny charakter. Dopiero ostatnie 15 minut, gdy wojskowi zamiast dalej kontynuować ofensywą, zwolnili tempo, goście zdobyli się na kilka składnych ataków, a ich rezultatem było zmniejszenie rozmiarów porażki.

Można je zresztą logicznie uzasadnić. Złożyło się na nią kilka powodów. A wiec siła ataku zabrzańskiego nie jest to ta co dawniej. Lubański przeżywa nadal wyraźny kryzys formy. Druga sprawa, to osłabienie brakiem Oślizły i Florenskiego środka obrony. Para Kuchta — Gorgoń popełniła sporo błędów taktycznych i może mówić o szczęściu, że skończyło się tylko na utracie dwóch bramek. No i to, co zazwyczaj decyduje o przebiegu i losach meczu: formacja środkowa. Nie ulega wątpliwości, że to porównanie wypadło zdecydowanie na korzyść tercetu gospodarzy. Szołtysik w tym meczu wypadł dość przeciętnie całym, okresami był wręcz mało widoczny. Olek zaczął dobrze, później był już mniej produktywny. Najrówniej, rozsądnie grał Wilczek, który w oddech.

Jeszcze jeden moment zasługuje z tego pojedynku na wspomnienie. W 15 minucie Lubański przejął na głowę dośrodkowanie z lewej flanki i ostro strzelił. Piłka minęła Grotyńskiego o dobre pół metra. Czy przekroczyła całym obwodem linie bramkowa trudno z wysokości trybun bezwzględnie wyrokować. Sędzia p. Karolak bramki nic uznał. Kto wie. Jak potoczyłyby się losy meczu, gdyby decyzja była inna. Potem inicjatywę i przewagę uzyskali wyraźnie legioniści.

Mistrz Polski zagrał swoje najlepsze tegoroczne spotkanie ligowe. Okresami przypominał się mecz w St. Etienne lub pierwsza połowa w Istambule. Bojowość, ambicja, świeżość i co bardzo ważne. konsekwencja w grze. W pierwszej połowie przygotowano teren, a w drugiej zbierano tego żniwo. Zmuszono zabrzan do biegania. A to im wyraźnie nie odpowiada, zwłaszcza w tym okresie. Linia pomocy gości nie nadążała z powrotem, a szybkie rajdy Gadochy. Zespół zwycięzców był niemal bez słabych punktów. Ale szczególnie duży wkład w końcowy sukces wnieśli Bernard Blaut, świetny strateg, bojowy ruchliwy Gadocha, współautor pierwszej bramki, a następnie Stachurski, Deyna, Trzaskowski i Pieszko.

W zespole górników na normalnym poziomie zagrał Latocha i różnorodnie i skutecznie grał Szaryński, kilka dobrych momentów miał Banaś. Wilczek był jedynym jaśniejszym punktem w środku i to chyba wszystko. Ogólne wrażenie — Górnik w poprzednich meczach z Legią był nie tylko lepiej dysponowany, lecz także grał skuteczniej.

EDMUND ZIENTARA — trener Legii: Po słabym występie w Rzeszowie Legia znów rozegrała świetny mecz i w tym spotkaniu była lepszym zespołem. Wszyscy zawodnicy grali z ogromną ambicją, nieustępliwie, a co najważniejsze demonstrowali wszechstronny, nowoczesny futbol. Górnik również grał znakomicie, ale dzisiaj nie mógł sprostać Legii.

MICHAŁ MATYAS — trener Górnika: Minio ogromnej stawki obie drużyny rozegrały doskonale spotkanie. Oczywiście porażka zmniejszyła ogromnie nasze szanse na zdobycie mistrzostwa, ale nie będziemy rezygnować do końca. Szkoda, że sędzia nie uznał bramki strzelonej w 15 minucie przez Lubańskiego. To miało decydujące znaczenie dla ostatecznego rezultatu meczu. W Górniku najlepiej grali Szaryński i Wilczek. W Legli podobali ml się B. Blaut, Pieszko i Gadocha.

WŁODZIMIERZ KAROLAK — arbiter spotkania: Moim zdaniem piłka strzelona główką przez Lubańskiego nie minęła linii bramkowej, co zresztą potwierdził sędzia boczny, który stal bliżej. Dlatego pretensje górników wydają mi się nieuzasadnione.

HUBERT KOSTKA: Nie uznana bramka była chyba na wagę mistrzostwa. Trudno bowiem przypuszczać, by Legia w formie jaką zademonstrowała w tym spotkaniu mogła przegrywać i dlatego obecna różnica punktowa jest prawdopodobnie nie do odrobienia.

JACEK GMOCH: Zawodnicy Legli wykazali w tym spotkaniu większą bojowość, wolę walki i zaciętość czym wybili z rytmu piłkarzy z Zabrza. Podziwiam aktorów spotkania, którzy w meczu mającym ogromne znaczenie dla końcowej tabeli mistrzostw grali na znakomitym poziomie.

STANISŁAW OŚLIZŁO: Najsłabszy na boisku był z pewnością sędzia. Nie tylko nie uznał ewidentnej bramki ale bardzo często nie odgwizdywał fauli bez piłki. Sądzę że na spotkania o tej randze powinni być wyznaczani arbitrzy o najwyższych umiejętnościach. Niestety p. Karolak ich nie wykazał.

JERZY PAWŁOWSKI: Mimo śliskiej i ciężkiej nawierzchni boi¬ska oba zespoły rozegrały piękny mecz. Szkoda, że zwycięzcy nie walczyli tak skutecznie w rewanżowym spotkaniu PKME z Feijenoordem. Zaimponował mi Gadocha. Wyśmienicie grali także Pieszko i B. Blaut. Defensywa Górnika bez Stanisława Oślizły i Stefana Floreńskiego jest jednak bardzo niepewna.

M.Szymkowiak