31.07.1985 - Górnik Zabrze - Zagłębie Sosnowiec 6:0

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
31 lipca 1985 (środa)
1. liga 1985/86, 1. kolejka
Górnik Zabrze 6:0 (1:0) Zagłębie Sosnowiec Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Krzysztof Czemarmazowicz (Szczecin)
Widzów: 17 000
Herb.gif HerbZaglebieSosnowiec.gif
Iwan 31
Dankowski 59
Matysik 62 g
Komornicki 67 g
Iwan 70
Kostrzewa 89
1:0
2:0
3:0
4:0
5:0
6:0
(1-4-3-3)
Eugeniusz Cebrat
Bogdan Gunia
Józef Dankowski (79 Werner Leśnik)
Waldemar Matysik
Marek Kostrzewa
Marek Majka
Ryszard Komornicki
Jan Urban
Andrzej Zgutczyński
Andrzej Pałasz
Andrzej Iwan (70 Ryszard Cyroń)
SKŁADY (1-4-3-3)
Marek Bęben
Zdzisław Kowalski (67 Zbigniew Sołtysik)
Janusz Koterwa
Bogusław Plich (66 Mariusz Romański)
Wiesław Liszka
Czesław Wyrobek
Wojciech Sączek
Krzysztof Tochel
Gerard Śpiewak
Włodzimierz Mazur
Leszek Rycek
Trener: Hubert Kostka Trener: Horst Panic

Dodatkowe informacje

  • Bramka Waldemara Matysika była jubileuszowym trafieniem nr 1300 Górnika w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Relacja

Sport

Mistrz na piątkę z plusem

Zabrze. Wielkie emocje zaczęły się już przed… meczem. Kibiców w doskonały nastrój wprowadził puchar wręczony mistrzowi przez wiceprezesa PZPN Stanisława Nowosielskiego, trenera Antoniego Piechniczka i wiceprezesa zabrzan Edwarda Kusaka. Wyróżnienia za zasługi dla miasta otrzymali również sekcja piłkarska Górnika Zabrze oraz indywidualnie prezes Marian Polus, trener Hubert Kostka i Waldemar Matysik. A potem zaczął się w wielkim stylu mecz.

Górnik wystąpił w najsilniejszym obecnie składzie z Urbanem, Iwanem i Matysikiem, po którego anginie nie zostało nawet śladu. Już w pierwszym kwadransie mistrz mógł zdobyć dwie bramki ale znakomite sytuacje wypracowane z wielką łatwością zmarnowali po kolei Urban (trafił w słupek), Iwan i znowu Urban. Sosnowiczanie w tej fazie gry chcieli za wszelką cenę dotrzymać kroku mistrzowi, inwestowali spor sił i również oni nie byli bez szans na zdobycie gola. Obrona dyrygowana przez bezbłędnie grającego Matysika wybrnęła jednak z wszystkich opresji, których nie było znowu tak wiele, bowiem górnicy kontrolowali grę i non stop atakowali. Do przerwy zdobyli tylko jedną bramkę, co było najmniejszą karą zapłaconą przez sosnowiczan jako, że okazji było bardzo wiele. Współautorem był Urban, który mocno uderzył piłkę. Bęben zdołał ją tylko odbić i Iwan dopełnił reszty formalności. Mimo wysiłków z obydwu stron ta część pojedynku zakończyła się tylko jednym trafieniem.

A potem gole zaczęły się sypać jak z rogu obfitości. Widzowie przy otwartej kurtynie oklaskami kwitowali pełne polotu akcje swoich ulubieńców, którzy zaprezentowali styl i poziom z najlepszych czasów Górnika. Po meczu Stanisław Oślizło przyznał szczerze: „Znów mamy kawałek drużyny. Będzie z niej wiele pociechy.” Zanim były świetny stoper wypowiedział te słowa kwitując koncertową grę swoich następców, oglądaliśmy pojedynek, który chciałoby się kopiować na ligowych stadionach nie tylko z udziałem mistrza. Znakomicie grał Iwan. Piechniczek przecierał oczy… Cóż, przyjdzie chyba dać kolejną szansę eks-wiślakowi w reprezentacji. Zespołem kierował drugi nabytek zabrzan – Jan Urban, który nie miał litości dla swoich byłych kolegów. Do akcji włączali się obrońcy i w tej sytuacji trudno się dziwić, że aż trzech z nich znalazło się na liście strzelców goli. Autorem najpiękniejszego trafienia był Komornicki, który po błyskawicznej akcji z udziałem Pałasza, Kostrzewy i Zgutczyńskiego głową pokonał Bębna.

Schodzących z boiska piłkarzy Górnika widzowie żegnali donośnym: „Dziękujemy”. Było rzeczywiście za co dziękować, bo tak dobrze grającego Górnika nie pamiętamy już od dobrych paru lat. Gdyby Iwan dotrwał do 90 minuty, przyznalibyśmy mu najwyższą ocenę, podobnie jak i Urbanowi, który nie miał jednak szczęścia w strzałach (w drugiej odsłonie trafił w poprzeczkę, a tuż przed ostatnim gwizdkiem podobnej sztuki dokonał Cyroń). Forma mistrza napawa optymizmem przed zbliżającymi się meczami PEMK oraz spotkaniem reprezentacji z Belgią. Kandydaci do drużyny trenera Piechniczka już teraz osiągnęli wysoką formę. Tylko tak trzymać!

Stanisław Penar, Sport nr 148 z 1 sierpnia 1985r.