08.04.1995 - Górnik Zabrze - Ruch Chorzów 1:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
8 kwietnia 1995 (sobota), godzina 16:15
1. liga 1994/95, 23. kolejka
Górnik Zabrze 1:1 (1:0) Ruch Chorzów Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Marian Dusza (Katowice)
Widzów: 6 957
Herb.gif HerbRuchChorzow.gif
Brzoza 34 1:0
1:1

Fornalak 64 g
Yellow card.gif Pieniążek
(1-4-4-2)
Dariusz Klytta
Tomasz Hajto
Waldemar Tęsiorowski
Piotr Brzoza
Jarosław Zadylak
Leszek Kraczkiewicz (80 Rafał Kocyba)
Dariusz Koseła
Mieczysław Agafon
Arkadiusz Kubik
Marek Szemoński (62 Mariusz Nosal)
Arkadiusz Kampka
SKŁADY (1-4-4-2)
Piotr Lech
Dariusz Fornalak
Grzegorz Wagner
Bogdan Pieniążek (80 Daniel Dziarmaga)
Marek Wleciałowski
Piotr Rowicki
Mirosław Jaworski
Damian Galeja
Witold Wawrzyczek
Krzysztof Bizacki
Mariusz Śrutwa
Trener: Edward Lorens Trener: Albin Wira

Dodatkowe informacje

  • Spotkanie ligowe z Ruchem nr 76 (derby nr 98).
  • Spotkanie ocenione na 3 gwiazdki według Sportu (obok piłkarzy noty według tegoż dziennika).
  • Od 12. minuty sędziował arbiter liniowy Jan Złotek z Katowic.
  • Według innych źródeł widzów 6 997, a nawet około 10 000.

Relacja

Bilet meczowy.
Program meczowy.

Przed rewanżem nastroje w Zabrzu i Chorzowie były raczej pozytywne. Górnik, po ostatnich słabszych występach, odniósł wyjazdowe zwycięstwo nad Stalą Stalowa Wola 3:2 (2:1), Ruch pokonał w ćwierćfinale Pucharu Polski Olimpię 3:2 w karnych. Górnik przygotowywał się do meczu, jak do każdego innego. Nie miało znaczenia, że niebiescy walczyli wówczas o ligowy byt. Traktowali ich bardzo poważnie. W składzie zabraknąć miało jedynie Macieja Krzętowskiego, jednak ostatecznie nie wystąpił również Aleksander Kłak, który w dniu meczu dostał wysokiej gorączki. W Ruchu królowała swoista prawidłowość, nad której wytłumaczeniem głowili się wszyscy piłkarze i sympatycy niebieskich. Jeżeli chorzowianie jako pierwsi zdobywali bramki, wówczas przegrywali lub remisowali. Z kolei, gdy jako pierwsi bramkę lub dwie tracili, wygrywali. Ten ostatni scenariusz był jednak mile widziany…

Gorzej było z nastrojami wśród kibiców, którzy nie mogli być na stadionie. Mecz zobaczył bowiem Polak mieszkający w Niemczech, ale już w Katowicach – nie. Transmisję spotkania przeprowadziła bowiem stacja TV Polonia. „Jedynka” i „Dwójka” pokazały tylko krótki fragment. Wynikało to z umowy, jaką Ruch Chorzów podpisał z niemiecką firmą UFA, która nie osiągnęła porozumienia z Telewizją Polską.

Mecz zapisał się jednak w historii spotkań derbowych, dość niecodziennym zdarzeniem. W 12. minucie sędzia główny Marian Dusza padł na murawę i błyskawicznie został odwieziony do Szpitala Miejskiego nr 1 w Zabrzu na oddział wewnętrzny. Diagnoza? Stan przedzawałowy. Po kilkunastu minutach przerwy gra została wznowiona, obowiązki sędziego głównego przejął liniowy Jan Złotek, a jego dotychczasowe miejsce zajął sędzia ściągnięty w trybie awaryjnym, Krzysztof Popiołek. Nowo skompletowana trójka (uzupełniał ją Marcin Żemajtis) wywiązała się z trudnego zadania bez zarzutu.

Oczekiwanie związane z derbami były z natury rzeczy oczywiste: miało być dużo walki i tyleż emocji. W charakterze plotek dochodziły także informacje o „specjalnym” motywowaniu zawodników w związku z tym wydarzeniem. Na boisku okazało się, że tak naprawdę umotywowani byli piłkarze z Chorzowa, którzy walczyli o życie w ekstraklasie. I to właśnie goście układali scenariusz tego spotkania, to właśnie oni byli stroną pod każdym względem dominującą, to oni stworzyli całe mnóstwo okazji. Ale tylko zremisowali. Dlaczego? Po pierwsze, Piotr Lech w sobie tylko znany sposób przepuścił piłkę po strzale z dystansu Piotra Brzozy (bramkarz Ruchu właściwie wrzucił ją sobie do siatki), po drugie – nie wykorzystali co najmniej kilkunastu mniej lub bardziej dogodnych pozycji strzeleckich. Napastników musiał wyręczyć Dariusz Fornalak, który zachęcany okrzykami z ławki rezerwowych – pobiegł na pole karne wspomóc kolegów przy rzucie rożnym egzekwowanym przez Krzysztofa Bizackiego. Precyzyjnie uderzoną piłkę Fornalak przejął na głowę i ustalił wynik spotkania.

Pod bramką Górnika kotłowało się jednak i przed, i po wyrównującej bramce, Klyttę próbowali zaskoczyć Krzysztof Bizacki (zwłaszcza w 72. minucie był blisko szczęścia, kiedy to już ograł bramkarza Górnika, lecz piłka uciekła mu za daleko w kierunku linii końcowej boiska i mógł co najwyżej centrować), Witold Wawrzyczek, Mariusz Śrutwa, Mirosław Jaworski, znów Fornalak (minimalnie niecelny strzał w 83 minucie) i Piotr Rowicki. Tymczasem Górnik odpowiedział raptem dwoma strzałami Mieczysława Agafona, z czego w jednym przypadku skończyło się na rzucie rożnym, w drugim piłka wylądowała po zewnętrznej stronie bramki. Gdyby więc Ruch wywiózł z Zabrza dwa punkty, byłoby to wierne odzwierciedlenie tego, co działo się na boisku. Warunki do gry były ciężkie, przeszkadzał wiatr i śnieg, ale nie było w tym usprawiedliwienia dla zespołu Edwarda Lorensa.

Chorzowianie nie zdołali uratować Ekstraklasy. Zespół Albina Wiry uplasował się dopiero na 17. pozycji. Pobyt w 2. lidze na szczęście trwał krótko. Już w kolejnym sezonie, Ruch prowadzony przez Jerzego Wyrobka awansował do elity z 2. miejsca w tabeli (za Odrą Wodzisław), zdobywając także Puchar Polski.

Górnicy grali w kratkę i kiedy stracili szansę na grę w Pucharze UEFA, Edward Lorens i Waldemar Fornalik dostali wymówienia. W ostatnich meczach sezonu drużynę prowadził Stanisław Oślizło, z którym zakończyli rozgrywki na 5. miejscu. Kolejny sezon rozpoczęli już z nowym szkoleniowcem, którym został debiutujący w Ekstraklasie, Adam Michalski. Wcześniej z zespołem pożegnał się Aleksander Kłak, w trakcie sezonu sprzedano też Arkadiusza Kubika. Na jakiekolwiek wzmocnienia nie było pieniędzy. Wyniki i gra nie mogły zadowalać więc kibiców. Przyzwyczajeni do walki o czołowe lokaty, nie potrafili pogodzić się z porażkami i miejscem w dole tabeli. W kwietniu 1996 roku Michalskiego zastąpił Jan Kowalski. Zespołu nie było jednak stać na nic więcej, niż 12. miejsce.

Sport

Zabrze. Nie można nie zacząć od nieszczęsnej 12 minuty. Ku powszechnemu przerażeniu, sędzia Marian Dusza przewrócił się na wznak, trzymając się za serce. Natychmiast pojawiła się karetka, którą został przewieziony do szpitala. Po kilkunastu minutach przerwy gra została wznowiona, obowiązki sędziego głównego przejął liniowy Jan Złotek, a jego dotychczasowe miejsce zajął sędzia ściągnięty w trybie awaryjnym, Krzysztof Popiołek. Zaznaczmy od razu, że na nowo skompletowana trójka (uzupełniał ją Marcin Żemajtis) wywiązała się z trudnego zadania bez zarzutu. Wątek sędziowski związany z tym spotkaniem poruszamy także w innym miejscu.

Oczekiwania związane z derby, zwłaszcza z takim jak sobotnie, były z natury rzeczy oczywiste: miało być dużo walki i tyleż emocji. W charakterze plotek dochodziły także informacje o specjalnym motywowaniu zawodników w związku z tym wydarzeniem. Na boisku okazało się, że tak naprawdę umotywowani byli piłkarze z Chorzowa. I pal sześć premie, kiedy się walczy o życie (w ekstraklasie). To właśnie goście układali scenariusz tego spotkania, to właśnie oni byli stroną pod każdym względem dominującą, to oni stworzyli całe mnóstwo okazji. Ale tylko zremisowali. Pytanie - dlaczego? Ano dlatego, że - po pierwsze - Piotr Lech w sobie tylko znany sposób przepuścił piłkę po strzale z dystansu Piotra Brzozy (bramkarz Ruchu właściwie wrzucił ją sobie do siatki), po drugie - nie wykorzystali co najmniej kilkunastu mniej lub bardziej dogodnych pozycji strzeleckich. Napastników musiał wyręczyć Dariusz Fornalak, który - zachęcany okrzykami z ławki rezerwowych - pobiegł na pole karne wspomóc kolegów przy rzucie rożnym egzekwowanym przez Krzysztofa Bizackiego. Precyzyjnie uderzoną piłkę Fornalak przejął na głowę i ustalił wynik spotkania. Pod bramką Górnika kotłowało się jednak i przed, i po wyrównującej bramce. Klyttę próbowali zaskoczyć Bizacki (zwłaszcza w 72 min był blisko szczęścia, kiedy to już ograł bramkarza Górnika, lecz piłka uciekła mu za daleko w kierunku linii końcowej boiska i mógł co najwyżej centrować). Wawrzyczek, Śrutwa, Jaworski, znów Fornalak (minimalnie niecelny strzał w 83 min) i Rowicki. Tymczasem Górnik odpowiedział raptem dwoma strzałami Mieczysława Agafona, w jednym przypadku skończyło się na rzucie rożnym, w drugim piłka wylądowała po zewnętrznej stronie bramki. Fakt pozostaje faktem, gdyby Ruch wywiózł z Zabrza dwa punkty byłoby to pewne odzwierciedlenie tego co działo się na boisku. Było ono ciężkie, co chwila - na dodatek - rozpętywała się zamieć śnieżna, przeszkadzał porywisty wiatr. Ale warunki dla obu stron były jednakowe, nie bez powodu zatem zadawano pytanie, co właściwie stało się z Górnikiem, który ledwie tydzień temu rozegrał dobry i zwycięski mecz w Stalowej Woli. Rzecz jasna, po spotkaniu w Zabrzu znaleźli się i tacy, którzy węszyli jakiś podtekst w nieprzekonywującej i mało produktywnej grze gospodarzy. Obserwując radość ekipy chorzowskiej po końcowym gwizdku, trudno było kwestionować czystość gry.