12.03.1994 - Górnik Zabrze - Ruch Chorzów 0:0

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
12 marca 1994 (sobota), godzina 15:30
1. liga 1993/94, 18. kolejka
Górnik Zabrze 0:0  Ruch Chorzów Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Ryszard Wójcik (Opole)
Widzów: 17 259
Herb.gif HerbRuchChorzow.gif
Kubik, Kraus Yellow card.gif Kryger
Marek Bęben 6
Piotr Jegor 6
Tomasz Wałdoch 7
Mirosław Staniek 5
Jacek Grembocki n. (18 Piotr Brzoza 3)
Mieczysław Agafon 6
Dariusz Koseła 5
Jerzy Brzęczek 3 (46 Tomasz Hajto 3)
Arkadiusz Kubik 6
Ryszard Kraus 5
Andrzej Orzeszek 3
SKŁADY Ryszard Kołodziejczyk 6
Dariusz Fornalak 6
Waldemar Fornalik 6
Piotr Mosór 5 (83 Grzegorz Wagner n.)
Jacek Bednarz 5
Mirosław Jaworski 5
Adam Kryger 5
Dariusz Gęsior 5
Mirosław Mosór 5
Roman Dąbrowski 7
Witold Wawrzyczek 2 (46 Mariusz Śrutwa 2)
Trener: Hubert Kostka Trener: Edward Lorens

Dodatkowe informacje

  • Spotkanie ligowe z Ruchem nr 74 (derby nr 96).
  • Spotkanie ocenione na 2 gwiazdki według Sportu (obok piłkarzy noty według tegoż dziennika).

Relacja

Bilet meczowy.

Mimo, że wiadomo było, że na murawę boiska przy ulicy Roosevelta nie wyjdą kontuzjowani ze strony gospodarzy – Aleksander Kłak, Janusz Bodzioch oraz Tomasz Hajto i pauzujący za kartki Henryk Bałuszyński oraz ze strony gości, leczący swoje dolegliwości: Adam Posiłek i Damian Łukasik, rewanżowe derby zapowiadały się pasjonująco. Zespół Huberta Kostki pałający chęcią rewanżu za jesienną porażkę w Chorzowie, u siebie chciał pokazać się z jak najlepszej strony. Goście również nie mieli jednak żadnych kompleksów.

Pierwszy raz od wielu lat trybuny Górnika w pełni wypełniły się kibicami. Biletów zabrakło na długo przed pierwszym gwizdkiem. W loży honorowej pojawiło się wielu byłych piłkarzy obu klubów. Przed meczem oficjalnie podziękowano trenerowi Henrykowi Apostelowi za pracę z Górnikiem w rundzie jesiennej. Życzenia, by na wiosnę zabrzanie również przewodzili stawce, otrzymał z kolei Hubert Kostka. Kapitan Górnika, Jerzy Brzęczek, przeczytał „Apel PZPN o rywalizację fair play i kulturalny doping”. Nie wzruszyło to jednak licznej – po obu stronach – grupy wyrostków, która częściej robiła co mogła, by obrazić rywali, niż pomóc swoim ulubieńcom w wywalczeniu jak najlepszego wyniku.

Górnik przez pierwsze dziesięć minut częściej był w posiadaniu piłki, dłużej ją rozgrywał, ale zanim spróbował znaleźć sposób na defensywę rywala, już trzeba było wysyłać z ławki na rozgrzewkę Piotra Brzozę. W zamieszaniu pod bramką Ruchu skaczący do górnej piłki Jacek Grembocki, otrzymał cios w oko. - Długo występuje na ligowych stadionach, sam gram ostro, ale z czymś takim się nie spotkałem. To było przeniesienie pojedynku bokserskiego na boisko. Dostałem pięścią w oko. Oczywiście bolała mnie głowa, ale nie to zadecydowało o tym, że zszedłem z boiska. Po prostu nic nie widziałem, dalsza gra nie miała sensu. Być może uszkodzona jest gałka oczna, ale to okaże się po dokładnym badaniu. Uderzył mnie Darek Gęsior, to wiem na pewno, a przyznam, że z jego strony nie spodziewałem się takiego zagrania. – mówił po meczu. Gęsior odpierał zarzuty mówiąc, że było to przypadkowe uderzenie. Chwilę po Grembockim o zmianę poprosił Jerzy Brzęczek, któremu odnowiła się kontuzja mięśnia dwugłowego. Osłabiona druga linia nie była więc w stanie przejąć inicjatywy w środku pola, by skutecznie zagrozić chorzowianom. W ataku harował osamotniony Ryszard Kraus (bardzo słaby występ Orzeszka), siła rażenia Górnika była więc bardzo mała. Przed pierwszą, wyborną okazją bramkową zabrzanie stanęli dopiero w 26. minucie. Niezdecydowanie Mirosława Jaworskiego, wykorzystał Kraus, który przejął piłkę na dwudziestym metrze przed bramką Ryszarda Kołodziejczyka. Zagrał do Orzeszka, który wpadł w pole karne i miał przed sobą tylko bramkarza Ruchu. Strzelił jednak obok bramki. Dwie minuty później Mieczysław Agafon wykonywał rzut rożny, do piłki doszedł Brzoza, który zdecydował się na strzał z dwudziestu metrów. Bramkarz był jednak na posterunku. W 34. minucie zabrzanie przeprowadzili najładniejszą akcję zespołową. W środku pola zaczął Jegor, zagrał na skrzydło do Dariusza Koseły, którego dośrodkowanie na pole karne ładną główką zakończył Agafon. Piłka przeleciała nad poprzeczką. To były wszystkie groźne akcje Górnika w pierwszej połowie. Jeszcze gorzej było po przerwie. Kołodziejczyk musiał interweniować tylko dwa razy. Najpierw w 57. minucie celnie strzelał na bramkę z rzutu wolnego Jegor, a na dziesięć minut przed końcem meczu Tomasz Hajto wyrzucał piłkę z autu, Kraus stanął oko w oko z bramkarzem Ruchu i zamiast decydować się na strzał, próbował kombinować, marnując tym samym wyśmienitą okazję.

Przed spotkaniem kibice Ruchu największe nadzieje wiązali z formą Romana Dąbrowskiego. Na niego skierowane były oczy większości obserwatorów i… kryjącego go pieczołowicie Jegora. „Odrzutowiec” z Cichej kilka razy oderwał się spod opieki. Pierwszy raz w 10. minucie. Spychany do linii końcowej oddał co prawda strzał w krótki róg, ale za lekko uderzył piłkę i Marek Bęben bez kłopotów ją wyłapał. W 13. minucie jednak niewiele brakowało, a byłoby 1:0 dla Ruchu. Mirosław Mosór uciekł lewym skrzydłem i zacentrował na 5 metr wprost na głowę Witolda Wawrzyczka. Jakimś cudem piłkarz nie umieścił jej jednak w bramce. Ten sam zawodnik zawiódł także w 24. minucie. Adam Kryger odebrał piłkę Piotrowi Brzozie, idealnie zagrał na skrzydło do wybiegającego Wawrzyczka, ale ten nie potrafił uciec obrońcy gospodarzy, ani dośrodkować do samotnie stojącego na 10 metrze Dąbrowskiego. Został zablokowany. W 33. minucie centra Piotra Mosóra z wolnego spod linii autowej na środku boiska minęła całą defensywę zabrzan, ale Mirosław Jaworski też nie zdążył dogonić piłki. To była ostatnia akcja niebieskich w pierwszej połowie. Po przerwie chorzowianie również mieli kilka dogodnych sytuacji. W 61. minucie Dąbrowski popisał się rajdem przez pół boiska, uciekł Brzozie, minął Kubika, ale źle dośrodkował. W 71. minucie akcja Dąbrowski – Kryger zakończyła się wypuszczeniem w bój Gęsiora, którego zablokował jednak Kubik. W 81. minucie wyrzuconą z autu piłkę otrzymał Dąbrowski, uciekł w polu karnym Jegorowi i minimalnie chybił mierząc w długi róg. Trzy minuty później Mirosław Mosór podał Dąbrowskiemu, ten pobiegł najpierw wzdłuż pola karnego, a potem wszedł w okolice linii końcowej boiska i mocno zacentrował wzdłuż bramki. Mariusz Śrutwa nie zdążył jednak zamknąć akcji. W ostatnich minutach Ruch zaatakował śmiało. Dąbrowskiego ryzykownym wślizgiem zatrzymał Wałdoch (87. minuta), Gęsior spróbował strzału z 20 metrów (88. minuta), po podaniu Krygera, Dąbrowski uciekł Jegrowi i będąc przed Bębnem strzelił niecelnie (88. minuta), a na zbyt lekkim strzale Jaworskiego po ziemi z 20 metrów w 92. minucie gry mecz się zakończył. Mimo wielu sytuacji bramka nie padła.

W kolejnych spotkaniach górnikom nie wiodło się już tak dobrze, jak jesienią. Zawodnicy skarżyli się na Huberta Kostkę, że przytłacza ich swoją osobowością. Po porażce z Hutnikiem Kraków 1:2 (1:1) został zwolniony, a jego miejsce zajął Edward Lorens i Waldemar Fornalik. Wtedy Górnik był jeszcze na czele tabeli wspólnie ze stołeczną Legią. O tytule ostatecznie miał zadecydować bezpośredni pojedynek obu pretendentów w Warszawie. Gospodarzom wystarczył remis, goście musieli wygrać. Mecz ten, jak i niebywała stronniczość sędziego przeszły już do historii polskiej piłki nożnej. Po remisie 1:1 (1:0), faktycznym mistrzem została Legia, moralnym Górnik.

Ruch, po porażce w Szczecinie z Pogonią 1:2 (0:2) w 24. kolejce, stracił dotychczasowego szkoleniowca. Zastąpił go Albin Wira, który osiągnął z niebieskimi 7. miejsce na zakończenie sezonu.

Sport

Najlepszy był Wałdoch

Trener Henryk Apostel stał przed meczem razem z piłkarzami Górnika Zabrze. Otrzymał kwiaty. Oficjalnie podziękowano mu za opiekę nad drużyną w rundzie jesiennej. Obok niego stał Hubert Kostka. On także otrzymał kwiaty i życzenia, żeby prowadzona przez niego drużyna w rundzie wiosennej także przewodziła stawce ligowych kandydatów do mistrzostwa Polski. A kiedy obaj trenerzy zajęli swoje miejsca ( Apostel na trybunach, Kostka na ławce szkoleniowca), głos zabrali piłkarze.

Górnik przez pierwsze dziesięć minut częściej był w posiadaniu piłki, dłużej ją rozgrywał, ale zanim spróbował znaleźć sposób na defensywę rywala, już trzeba było wysłać z ławki na rozgrzewkę Brzozę. W zamieszaniu pod bramką Ruchu skaczący do górnej piłki, centrowanej z rogu, Jacek Grembocki otrzymał cios w oko. Próbował grać, tyle że…nic nie widział. Zaszła nawet obawa, że została uszkodzona gałka oczna i pomocnik reprezentacji musiał udać się na konsultacje lekarskie.

Ta zmiana może nie zawaliła taktyki Huberta Kostki, ale wymagała korekt personalnych. A w dodatku po chwili o zmianę poprosił Jerzy Brzęczek. Jak się później okazało uraz jest o wiele groźniejszy. Kapitanowi Górnika odnowiła się kontuzja mięśnia dwugłowego i zanosi się na dłuższą przerwę w grze. Jeżeli dodamy do tego brak Henryka Bałuszyńskeigo ( kartki), otrzymany obraz drugiej linii, która w tym składzie osobowym jaki został na boisku, nie była w stanie przejąć inicjatywy w środku pola by skutecznie zagrozić chorzowianom. A że w ataku harował osamotniony Kraus ( bardzo słaby występ Orzeszka), siła rażenia Górnika była bardzo mała. Przed przerwą, wyborną okazją bramkową stanęli zabrzanie w 26 minucie. Niezdecydowanie Jaworskiego wykorzystał Kraus, który przejął piłkę na dwudziestym metrze przed bramką Kołodziejczyka. Zagrał do Orzeszka, który wpadł w pole karne i miał już tylko przed sobą bramkarza Ruchu. Strzelił obok bramki. Dwie minuty później Agafon wykonywał rzut rożny, do piłki doszedł Brzoza, który zdecydował się na strzał z dwudziestu metrów. Bramkarz był na posterunku. Kolejne strzały Brzozy, już po przerwie były, łagodnie mówiąc, nieudane. W 34 min. zabrzanie przeprowadzili najładniejszą chyba tego dnia akcję zespołową. W środku pola zaczął Jegor, zagrał na skrzydło do Koseły, którego dośrodkowanie na pole karne ładną główką zakończył Agafon. Piłka przeleciała nad poprzeczką. To były wszystkie groźne akcje, które w trwającej ponad 50 minut pierwszej połowie przeprowadzili górnicy. W drugiej części gry dopiero w 57 min. celnie strzelał na bramkę z rzutu wolnego Jegor. Potem Kołodziejczyk interweniował już tylko raz. Na dziesięć minut przed końcem meczu Hajto wyrzucał piłkę z autu, Kraus stanął oko w oko z bramkarzem Ruchu i zamiast zdecydować się na strzał, próbował kombinować.

W tym meczu walki zdecydowanie najlepiej czuli się Wałdoch i Jegor. Ten pierwszy na dobrą sprawę grał bezbłędnie, był chyba najlepszym piłkarzem na boisku. Jegor zaś miał za zadanie kryć Dąbrowskiego. Dał się oszukać dwa razy, na szczęście dla zabrzan bez konsekwencji. Wygrał jednak z napastnikiem Ruchu zdecydowanie więcej pojedynków. Zresztą gra tej pary była ozdobą sobotnich derbów. I jeszcze słowo o Hajcie. Wszedł na boisku w bardzo trudnej chwili, po dłuższej kontuzji. Mimo to zagrał więcej niż przyzwoicie.

Dariusz Czernik

Odrzutowiec z Cichej

„Nie było żadnych indywidualnych poleceń”- powiedział o taktyce swojej drużyny Edward Lorens. – To, że Jaworski był najczęściej przy Brzęczku gdy ten grał, Piotrek Mosór przy Krausie, a Fornalak przy Orzeszku, wynikało z ustawienia na boisku. Założenie było następujące: szanować piłkę, grać długo, przytrzymując piłkę w środku pola i tego nie udało nam się zrealizować. Wiadomo jednak jak gra się w pierwszym meczu sezonu, w derby, w takiej atmosferze. Jacek Bednarz nie był sobą, Mirek Mosór choć próbował, to jednak za mało „ruszał” do przodu, ale mimo to mieliśmy okazję wygrać. Z remisu tez jednak jestem zadowolony”.

Przed spotkaniem kibice Ruchu największe nadzieje wiązali z formą Romana Dąbrowskiego. Na niego skierowane były oczy większości obserwatorów i… kryjącego go pieczołowicie Piotra Jegora. „ Odrzutowiec” z Cichej kilka razy jednak oderwał się od plastra. pierwszy raz w 10 minucie. Spychany do linii końcowej oddał co prawda strzał w krótki róg, ale za lekko uderzył piłkę i Bęben bez kłopotów ją wyłapał. W 13 min. jednak niewiele brakowało, a byłoby 1:0 dla Ruchu. Mirosław Mosór uciekł lewym skrzydłem i zacentrował na 5 metr wprost na głowę Wawrzyczka. Jakim cudem pozyskany z Odry Wodzisław piłkarz nie trafił w piłkę, nie umieścił jej w siatce, pozostanie jego tajemnicą. ten sam piłkarz zawiódł także w 24 min. Krygier odebrał piłkę Brzozie, idealnie zagrał na skrzydło do wybiegającego Wawrzyczka, ale ten nie potrafił uciec obrońcy gospodarzy, ani dośrodkować do samotnie stojącego na 10 metrze Dąbrowskiego. Został zablokowany. Wykaz okazji z pierwszej połowy zakończymy opisem sytuacji z 33 minuty. Centra Piotra Mosóra z wolego spod linii autowej na środku boiska, minęła całą defensywę zabrzan, ale Mirosław Jaworski też nie zdążył dogonić piłki. Natomiast w grze obronnej poza jedną „zabawą” Jaworskiego, któremu piłkę odebrał Kraus, inicjując groźną akcję w 27 min. i obroną strzału Brzozy na raty przez Kołodziejczyka w 28 min., wszystko było poukładane i przemyślane. No, może poza wejściem Piotra Mosóra, który kilka razy wyraźnie przekroczył granicę fair play.

W drugiej połowie gdy optyczna przewaga zabrzan w środku boiska zaczęła rosnąć, chorzowianie zaczęli dochodzić do sytuacji bramkowych. W 61 min. Dąbrowski popisał się rajdem przez pół boiska , uciekł Brzozie, minął Kubika i…źle zacentrował. W 71 minucie akcja Dąbrowski- Krygier zakończyła się wypuszczeniem w bój Gąsiora, którego „zbodiczkował” Kubik. W 81 min. wyrzuconą z autu piłkę otrzymał Dąbrowski, uciekł w polu karnym Jegorowi i minimalnie chybił mierząc w długi róg. W 84 min. Mirosław Mosór podał Dąbrowskiemu, ten pobiegł najpierw wzdłuż pola karnego, a potem wszedł w okolicy linii końcowej boiska i mocno zacentrował wzdłuż bramki. Śrutwa nie zdążył zamknąć akcji. W ostatnich minutach Ruch zaatakował śmiało. Dąbrowskiego ryzykownym wślizgiem zatrzymał Wałdoch (87), Gęsior spróbował strzału z 20 metrów (88), po podaniu Krygiera, Dąbrowski uciekł Jegorowi i będąc przed Bębnem strzelił niecelnie (88), a na zbyt lekkim strzale Jaworskiego po ziemi z 20 metrów w 92 min. gry mecz się zakończył. Gdyby były gole, jego ocena mogłaby być wyższa.

Sport nr 51 z 14 marca 1994, Jerzy Dusik