31.10.1973 - Polonia Bytom - Górnik Zabrze 0:3

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
31 października 1973 (środa), godzina 14:15
1. liga 1973/74, 9. kolejka
Polonia Bytom 0:3 (0:0) Górnik Zabrze Bytom, stadion Polonii
Sędzia: Andrzej Ogorzewski (Łódź)
Widzów: 7 000
HerbPoloniaBytom.gif Herb.gif
0:1
0:2
0:3
Szarmach 60
Szarmach 83 g
Szarmach 84
Henryk Skromny
Rainer Kuchta
Henryk Gdawiec
Jerzy Frenkiel
Adam Krupa
Ryszard Brysiak
Mariusz Grociak (63 Jan Kurzok)
Paweł Janik
Marian Szarama
Jerzy Radecki
Romuald Chojnacki
SKŁADY Jan Gomola
Henryk Holewa
Jerzy Gorgoń
Henryk Wieczorek
Joachim Gorzawski (30 Zygmunt Bindek)
Alojzy Deja
Lucjan Kwaśny
Józef Kurzeja
Zygfryd Szołtysik
Andrzej Szarmach
Stanisław Gzil (46 Jan Banaś)
Trener: Teodor Wieczorek


Relacja

Program meczowy.

Kronika Górnika Zabrze

Rehabilitacja za porażkę z Legią odbyła się natychmiastowo. Prestiżowy mecz derbowy z Polonią, toczony w anormalnych warunkach pogodowych (zadymka śnieżna), zakończył się pewnym zwycięstwem dziesięciokrotnych mistrzów Polski. Zabrzanie przystąpili do meczu wzmocnieni powrotem do wyjściowego składu Gorgonia. Pierwsza odsłona była dość bezbarwna, żadna drużyna nie stworzyła sobie klarownych sytuacji do zdobycia gola. Na drugą odsłonę trener Wieczorek wystawił nieocenionego Banasia. Przyniosło to niemal natychmiastowy efekt, a prawdziwy popis zanotował Andrzej Szarmach. Trzy gole i klasyczny hat-trick młodego snajpera umożliwiła skuteczna gra Banasia i Szołtysika, asystujących przy trafieniach.

Sport

Hat trick Szarmacha

Wynik nie mówi wszystkiego! Jeśli sugeruje jednostronne widowisko, to znaczy, że zaciemnia prawdziwy obraz wydarzeń. W gruncie rzeczy przez 80 minut walczyli ze sobą dwaj absolutnie równorzędni partnerzy i chociaż można było mieć uzasadnione zastrzeżęnia do kwalifikacji i poziomu obu stron to nikt nie zaprzeczy, że żadnej nie udało się jednoznacznie przechylić szalę na swoją stronę. Górnik prowadził wprawdzie 1:0, ale więcej w tym było zasługi zrozpaczone Kuchty niż szczęśliwego strzelca. Bramka padła w okolicznościach, gdy nikt nie mógł się jej spodziewać. W pozornie bezpiecznej sytuacji Kuchta wyprowadzał piłkę spod bramki, gdy został nagle zaatakowany przez Szarmacha. Stracił ją i zaraz potem przemarznięty Skromny musiał ją wyciągać z siatki.

Nie załamało to Polonii. Choć pozbawiona dynamiki, niezbyt przekonywująca we wszystkich formacjach, to jednak pod żadnym względem nie była gorsza, z uporem atakowała dążąc za wszelką cenę do odrobienia niespodziewanej straty. Wszystkie wysiłki nie dawały jednak rezultatu, ponieważ Polonia miała tylko jednego pełnowartościowego piłkarza w pierwszej linii, w osobie Szaramy. Chojnacki daremnie szukający miejsca dla siebie, jak gdyby pozorował grę, Radecki po bardzo dobrym początku przedstawiał nie wiele większą wartośc od Chojnackiego. Nic dziwnego, że Gomola mógł czuć się spokojnie.

I gdy wydawało się, że pozostanie 1:0, według zdania większości obserwatorów pojedynku, szczęśliwie dla Górnika , przyszedł dramatyczny finał. Dwa razy jęk rozpaczy targnął bytomskim stadionem i w obu przypadkach bohaterem był Szarmach. Najpierw idealnie zrozumiał intencje Banasia. Po faulu Gdawca tuż przed linią pola karnego na Kurzeji, sędzia podyktował rzut wolny, którego wykonawcą był wprowadzony zamiast Gzila – Banaś. Nastąpiło idealne podanie, do iłki wyskoczył Szarmach i w dobrze znanym stylu skierował ją do siatki. Brawo strzelec, ale gdziew w tym momencie był Skromny?...

Jeszcze bytomianie nie pozbierali sie po niespodziewanym ciosie, a już spotkało ich nowe nieszczęście. I znowu w głównej roli wystąpił Szarmach. Uruchomiony przez Szołtysika ruszył na bramkę przeciwnika, minął w dziecinny sposób Gdawca i strzelił w prawy róg bramki bytomskiej. W niespełna dwóch minutach rozstrzygnęły się losy spotkania, w które Polonia zainwestowała maksymalny wysiłek, była bliska odrobienia straty poniesionej w fatalnej 60 minucie, a mimo to wysoko przegrała.

Byłoby dużą nieostrożnością twierdzić, że 3:0 stanowi efekt zwyżkującej formy Górnika. Tego nie powie zapewne żaden obiektywny obserwator wczorajszego spotkania. Wszystkie trzy bramki są zasługą Szarmacha, który potrafił w idealny sposób wykorzystać prezenty darowane przez bytomskich obrońców. On i Gorgoń byli największymi indywidualnościami zwycięskiej drużyny, obaj złożyli fundamenty pod zdecydowany sukces. O reszcie można powiedzieć to samo, co wcześniej powiedziano o sobotnim spotkaniu z Legią.

Dramat Polonii polegał na tym, że wczoraj prócz słabego ataku miała fatalnie dysponowaną obronę. Tylko filigranowy Frenkiel uczynił wszystko, żeby nie mieć do niego pretensji. Reszta prócz niezłych momentów miała jednak znacznie więcej bardzo słabych.

J. Jeleń, Sport nr 203 z dnia 1.11.1973