26.10.1958 - Górnik Zabrze - ŁKS Łódź 0:0: Różnice pomiędzy wersjami

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
Linia 8: Linia 8:
 
  | wynik_poszczegolne_czesci =  
 
  | wynik_poszczegolne_czesci =  
 
  | drużyna2                  = [[ŁKS Łódź]]
 
  | drużyna2                  = [[ŁKS Łódź]]
  | herbdruzyna2              =  
+
  | herbdruzyna2              = {{Herb|nazwaklubu=LodzkiKS}}
 
  | miejsce                  = Chorzów, Stadion Śląski
 
  | miejsce                  = Chorzów, Stadion Śląski
 
  | sędzia                    = Fronczyk
 
  | sędzia                    = Fronczyk

Wersja z 19:21, 7 kwi 2013

26 października 1958
1. liga 1958, 22. kolejka
Górnik Zabrze 0:0  ŁKS Łódź Chorzów, Stadion Śląski
Sędzia: Fronczyk
Widzów: 15 000
Herb.gif HerbLKSLodz.gif

Józef Kaczmarczyk
Antoni Franosz
Stefan Florenski
Henryk Czech
Ginter Gawlik
Marian Olejnik
Ernest Pol
Edward Jankowski
Roman Lentner
Edmund Kowal
Manfred Fojcik
SKŁADY
Bem
Szczepański
Wlazły
Stusio
Jańczyk
Grzywocz
Jezierski
Wieteski
Szymborski
Spoprek
Kowalec
Trener: Zoltán Opata

Relacja

Przegląd Sportowy

Najcenniejszy remis 50-lecia wywalczył ŁKS na śląskim gigancie.

Tyma razem Stadion Śląski świecił pustkami, mimo ładnej pogody i tak atrakcyjnego pojedynku. Zawiedli przede wszystkim sympatycy Górnika. Bo miłośników ŁKS dostrzec można było wszędzie. Łodzianie stworzyli wspaniały nastrój, dystansując pod tym względem gospodarzy o kilka długości. Odnosiło się wrażenie, że mecz odbywa się w Łodzi, a nie na Śląsku. Spotkanie rozpoczęło się sensacyjnie. Już w 2 minucie Soporek wypuszcza dokładnie Kowalca. Z potężną siłą bita piłka wykrzywia ręce Kaczmarczyka i zmierza górą do siatki. Ślązak jest jednak przytomny. W ostatnie chwili dotyka piłkę. Muska ona słupek i wychodzi w pole. Łodzianie szaleją. Teraz już zdecydowanie wierzą w triumf swojej drużyny. Ale Górnik się tym wcale nie peszy. Górnicy wychodzą po prostu ze skóry. Pierwszym zdecydowanym uderzeniem chcą zmiażdżyć przeciwnika, chcą wykazać bezapelacyjną wyższość. ŁKS w defensywie. Jego napad decyduje się tylko na sporadyczne wypady. Są one jednak groźniejsze od okresowego oblężenia Górnika. Przyczyna jest prosta. Bez pudła gra łódzka obrona. Zadziwia nas przede wszystkim Stusio, który powoli zupełnie eliminuje z gry Pohla. Szczepański i Wlazły grają bezbłędnie. Dzielnie wspierają ich obaj pomocnicy Jańczyk i Grzywocz. W 18 minucie pod bramkę Kaczmarczyka zapędza się obrońca Szczepański. Defensywa gospodarzy traci głowę. Szymborski dochodzi do strzału, Kaczmarczyk odbija, Jezierski poprawia. Strzał jest silny i plasowany. Ale Kaczmarczyk znów jest na miejscu. Czas płynie. Oraz gry nie ulega jednak większej zmianie. Górnik wciąż jest w ataku, ale… groźniejszy jest ŁKS. W łódzkiej obronie na bohatera wyrasta Stusio. Pohl nie może sobie przy nim pograć! Szczęście nie trwa jednak wiecznie. W 32 minucie Pohl z Jankowskim ogrywają Stusia. Na przedpolu ŁKS pachnie golem. Fojcik pudłuje jednak w pierwszej w tym meczu „czystej” sytuacji. Takiej okazji Górnik już mieć nie będzie! Po przerwie obraz gry powoli ulega zmianie. Panem sytuacji na boisku staje się teraz ŁKS. W 50 minucie Jezierski z dogodnej sytuacji przenosi ponad poprzeczką. Defensywa Górnika jest teraz w sporym kłopocie. Skoro atak bombardierów przestał grać, na jej barkach spoczywają losy meczu. Poziom gry jest teraz słabszy. Atak Górnika skupia się z reguły w środku pola. Skrzydłowi zupełnie zapominają o konieczności rozciągania gry. W 65 minucie Szymborski omal nie rozstrzygnął meczu dla ŁKS. Przejął centrę Kowalca i strzelił z kąta w słupek. Tego strzału Kaczmarczyk by nie obronił. Napór ŁKS wzrasta. Czołową postacią meczu staje się teraz bramkarz Górnika – Kaczmarczyk. Broni on doskonale, zwłaszcza strzały oddawane górą. Jest szybki, zdecydowany, imponuje przy tym wielką ambicją. Na kwadrans przed końcem meczu idealną sytuację zaprzepaścił Wieteski. Szymborski uciekł wówczas lewą stroną, skąd idealnie scentrował. Piłkę przejął Wieteski, pudłując z odległości kilku metrów. Za chwilę zaskakujący strzał Szymborskiego z 25 metrów Kaczmarczyk z trudem kieruje na róg. Ostatnia faza spotkania. ŁKS nie myśli o obronie. Widząc nieporadność poczyna Górnika, chce to spotkanie rozstrzygnąć na swoją korzyść. Bramkarz Kaczmarczyk jednak wszystko broni, zasługując bezsprzecznie na miano najlepszego piłkarza meczu. Wreszcie ostatni gwizdek sędziego. Łódzcy kibice znów śpiewają „sto lat”. Radość ich jest trudna do opisania. Kilku wiernych kibiców ŁKS biegnie na boisko. W ich objęciach giną nowoupieczeni mistrzowie Polski. Nad naszymi głowami wyrasta morze białoczerwonych klubowych chorągiewek ŁKS. Zaczynają płonąć doraźnie zorganizowane pochodnie. ŁKS definitywnie mistrzem Polski na rok 1958! Pierwsi składają mu gratulacje piłkarze Górnika. Łódzki jubilat w 50-tą rocznicę swojego istnienia zdobył się na największy sukces w swej dotychczasowej karierze. Cała drużyna łódzkiego jubilata zagrała dobrze i ambitnie. Tylko nieliczne jednostki zasługują na wyróżnienie lub nieco niższą ocenę (słabiej zagrał jedynie Szymborski). ŁKS trzeba jeszcze pochwalić za prowadzenie przez cały mecz otwartej gry. Nie szukał on drogi do sukcesu za pomocą murowania własnej bramki. Górnik grał zrywami. Dopóki kondycja i ambicja dopisywał Pohlowi, Jankowskiemu i Kowalowi, gra zabrzan musiała się podobać. Z czasem jednak kolektyw się nieco rozluźnił i na słowa uznania zasługiwali tylko Fojcik, Olejnik, Floreński i Kaczmarczyk, któremu Górnik może zawdzięczać, że nie stracił ani jednej bramki. Inni się zniechęcili, zawodząc w koncepcji samodzielnego rozgrywania niektórych akcji. Szczególny zawód sprawił Lentner, który przy bojowym Szczepańskim nie miał dosłownie nic do powiedzenia.

Przegląd Sportowy nr 171, 27 października 1958

Linki zewnętrzne