Sezon 1969/70 w Pucharze Polski: Różnice pomiędzy wersjami
(Utworzył nową stronę „W sezonie 1969/1970 Górnik Zabrze zdobył po raz czwarty Puchar Polski. == Droga do finału Pucharu Polski w sezonie 1969/70 == Część rozgrywek Pucharu Polski ...”) |
|||
Linia 60: | Linia 60: | ||
-Teoretycznie powinien wygrać Górnik posiadający więcej wybitnych indywidualności. Uważam jednak, że wynik jest sprawą otwartą, a każda z drużyn ma szansę na zwycięstwo. - mówił przed finałowym spotkaniem Kazimierz Górski. Słowa trenera typujące na zwycięzce Górnika, stały się więc samosprawdzającą się przepowiednią. Ostra, wyrównana walka, twarda gra w polu i sporo sytuacji strzeleckich - taki scenariusz pisał się na Stadionie Śląskim w Chorzowie, gdzie rozegrano finał Pucharu Polski. Szeroka publiczność zgromadza na trybunach na brak emocji narzekać więc nie mogła. Mimo, że żaden z rywali ani na chwilę nie spuszczał z tonu, to z pojedynku zwycięsko wyszli trójkolorowi. I tym samym po raz kolejny udowodnili swoją wyższość nad odwiecznym rywalem. Początek spotkania układał się zdecydowanie po myśli niebieskich. Już w pierwszych sekundach rozpoczęli szturm na bramkę Zabrza. Pierwszy (i jak się później okazało także i jedyny) gol na ich konto padł więc w pierwszej połowie. Dzięki strzałowi Gomolucha, to podopieczni trenera Tadeusza Forysia zachodzili do szatni z podniesionymi czołami. Po przerwie za sprawą błędu w polu karnym Wyrobka (dotknął piłkę ręką) miny piłkarzom niebieskich zrzedły. Rzut karny podyktowany przez arbitra wykonywał Włodzimierz Lubański. I choć bramkarz Ruchu "wyczuł" strzał, piłka zdołała wtoczyć się do siatki. Gra z każdą minutą nabierała niezwykle szybkiego tempa, Górnik zaczął narzucać swój wyrafinowany styl gry. Na kolejne gole kibice z Zabrza długo czekać nie musieli. Po błędzie Pietrka broniącego kolejny armatni strzał Lubańskiego, na dobitkę zdecydował się Banaś. Tym oto sposobem mieliśmy już 2:1. Zaledwie kilka minut później swoim strzałem wynik zamknął znakomicie grający w całym spotkaniu Szaryński, którego gol przez wielu został uznany za najpiękniejszą bramkę finału. Ruch mimo niekorzystnego wyniku się nie poddawał i ambitnie walczył do ostatnich sekund. Parokrotnie zdołał wypracować sobie znakomite akcje, mogące zmienić stan na tablicy wynikowej. Zbyt dobry jednak na trafienia okazał się broniący bramki Zabrza, Hubert Kostka. Dzięki jego licznym interwencjom skazującym chorzowian na porażkę, po ostatnim gwizdku sędziego, trofeum trafiło w ręce kapitana górniczej jedenastki - Stanisława Oślizły. | -Teoretycznie powinien wygrać Górnik posiadający więcej wybitnych indywidualności. Uważam jednak, że wynik jest sprawą otwartą, a każda z drużyn ma szansę na zwycięstwo. - mówił przed finałowym spotkaniem Kazimierz Górski. Słowa trenera typujące na zwycięzce Górnika, stały się więc samosprawdzającą się przepowiednią. Ostra, wyrównana walka, twarda gra w polu i sporo sytuacji strzeleckich - taki scenariusz pisał się na Stadionie Śląskim w Chorzowie, gdzie rozegrano finał Pucharu Polski. Szeroka publiczność zgromadza na trybunach na brak emocji narzekać więc nie mogła. Mimo, że żaden z rywali ani na chwilę nie spuszczał z tonu, to z pojedynku zwycięsko wyszli trójkolorowi. I tym samym po raz kolejny udowodnili swoją wyższość nad odwiecznym rywalem. Początek spotkania układał się zdecydowanie po myśli niebieskich. Już w pierwszych sekundach rozpoczęli szturm na bramkę Zabrza. Pierwszy (i jak się później okazało także i jedyny) gol na ich konto padł więc w pierwszej połowie. Dzięki strzałowi Gomolucha, to podopieczni trenera Tadeusza Forysia zachodzili do szatni z podniesionymi czołami. Po przerwie za sprawą błędu w polu karnym Wyrobka (dotknął piłkę ręką) miny piłkarzom niebieskich zrzedły. Rzut karny podyktowany przez arbitra wykonywał Włodzimierz Lubański. I choć bramkarz Ruchu "wyczuł" strzał, piłka zdołała wtoczyć się do siatki. Gra z każdą minutą nabierała niezwykle szybkiego tempa, Górnik zaczął narzucać swój wyrafinowany styl gry. Na kolejne gole kibice z Zabrza długo czekać nie musieli. Po błędzie Pietrka broniącego kolejny armatni strzał Lubańskiego, na dobitkę zdecydował się Banaś. Tym oto sposobem mieliśmy już 2:1. Zaledwie kilka minut później swoim strzałem wynik zamknął znakomicie grający w całym spotkaniu Szaryński, którego gol przez wielu został uznany za najpiękniejszą bramkę finału. Ruch mimo niekorzystnego wyniku się nie poddawał i ambitnie walczył do ostatnich sekund. Parokrotnie zdołał wypracować sobie znakomite akcje, mogące zmienić stan na tablicy wynikowej. Zbyt dobry jednak na trafienia okazał się broniący bramki Zabrza, Hubert Kostka. Dzięki jego licznym interwencjom skazującym chorzowian na porażkę, po ostatnim gwizdku sędziego, trofeum trafiło w ręce kapitana górniczej jedenastki - Stanisława Oślizły. | ||
+ | |||
+ | == Zobacz też == | ||
+ | |||
+ | *[[Górnik Zabrze w rozgrywkach Pucharu Polski]] |
Wersja z 13:22, 6 kwi 2011
W sezonie 1969/1970 Górnik Zabrze zdobył po raz czwarty Puchar Polski.
Spis treści
Droga do finału Pucharu Polski w sezonie 1969/70
Część rozgrywek Pucharu Polski sezonu 69/70 toczyło się równocześnie z ligowymi zmaganiami o mistrzostwo Polski. Dodatkowo poza spotkaniami z krajowymi rywalami, Górnik toczył w tym czasie także boje na arenie międzynarodowej. Dzięki wygranej z Lewskim Sofia w Pucharze Zdobywców Pucharów, ekipa z Roosevelta trafiła do półfinałów PZP. Mecze rozgrywano więc bardzo często, co skutkowało z kolei urazowymi wykluczeniami podstawowych zawodników ze składu. Mimo osłabień podopieczni trenera Matyasa zdołali przebrnąć przez ćwierć- i półfinały PP, by w wielkim finale pokonując Ruch Chorzów sięgnąć po kolejny Puchar.
1/16 finału
30.11.1969. Siemianowiczanka - Górnik Zabrze 0:2 (0:0)
Szołtysik '60(k), Banaś '69
1/8 finału
22.03.1970. Górnik Zabrze - Pogoń Szczecin 2:0 (1:0)
Wilczek '30, Gorgoń '48
Spotkanie, które pierwotnie miało być rozegrane na stadionie portowców, ku zabrzańskim prośbom zostało za zgodą kierownictwa Pogoni przeniesione na stadion przy Roosevelta. Tym oto sposobem Górnik wystąpił w roli gospodarza. Mimo osłabień personalnych (zabrakło Lubańskiego i Latochy) zwycięski wynik został ustanowiony już na początku drugiej partii. W pierwszej połowie strzelał Wilczek, w drugiej zaś głową Gorgoń. Wyższość włodarzy nad rywalem widoczna była w każdym elemencie, nawet wtedy gdy stosowano wyraźną taryfę ulgową spowodowaną wcześniejszym pojedynkiem z Lewskim Sofia w PZP. Mimo wielkich ambicji i chęci, gościom ze Szczecina nie udało się strzelić choćby honorowej bramki. Najlepszej ku temu okazji nie wykorzystał w 37. minucie Jakubczak, który nie wykorzystał podyktowanego rzutu karnego.
1/4 finału - pierwszy mecz
03.06.1970. Lublinianka - Górnik Zabrze 1:1 (1:0)
Lubański '87
Udział Lublinianki w ćwierćfinale PP, to niewątpliwie największy ówczesny sukces klubu. Nic więc dziwnego, że na mecz grającej wówczas w III lidze Lublinianki, ściągnęły rzesze kibiców z okolicznych miast i miasteczek. Każdy chciał zobaczyć potyczkę ze znakomicie grającym i utytułowanym Górnikiem. O mały krok nie doszło jednak w Lublinie do sensacji. Mimo, że to przyjezdni byli zdecydowanym faworytem spotkania, to właśnie oni mogli z murawy zejść pokonani. Końcowy remis został ustanowiony dopiero na 180 sekund przed ostatnim gwizdkiem sędziego. Nieporozumienie lubińskiego bramkarza z wyraźnie zmęczonymi już obrońcami, pomogło Lubańskiemu wpakować piłkę do siatki i wynik uratować. Dzień później w Zabrzu rozegrano spotkanie rewanżowe. Przed własną publicznością Górnik pewnie już ograł gości z Lublina.
1/4 finału - spotkanie rewanżowe
04.06.1970. Górnik Zabrze - Lublinianka 5:2 (4:0)
Banaś '7 '29 (k), Rychlik '26(s), Szołtysik '36, Szewczuk '60
Po niezadowalającym kibiców remisie w pierwszego spotkania, piłkarze Górnika niewiele czasu mieli na poprawienie gry ofensywnej. Niespełna dwadzieścia cztery godziny później toczono już kolejny pucharowy pojedynek. W przeciwieństwie do spotkania w Lublinie, przed własną publicznością Górnik pokazał klasę. Dwa gole Banasia, samobójcze trafienie Rychlika i gol Szołtysika dały zabrzanom wysokie prowadzenie "do szatni". 4:0 jednak trójkolorowym nie wystarczyło i w piątej minucie drugiej partii podwyższył debiutujący w zespole Szewczuk. Po piątym trafieniu gra lublinian nabrała jednak barw. Goście mimo niekorzystnego wyniku i jeszcze mniej korzystnego stanu murawy (było ślisko) wzięli się do pracy i zaczęli nadawać spotkaniu swój rytm. Co rusz budowali akcje zakańczane długimi i celnymi podaniami. Dzięki temu zyskali dwa trafienia. Wynik był jednak na tyle wysoki, że czasu na odrabianie strat zabrakło. Dzięki zwycięstwu Górnik awansował do półfinału PP, gdzie dwukrotnie zmierzył się z Zagłębiem Sosnowiec.
1/2 finału - pierwszy mecz
24.06.1970. Zagłębie Sosnowiec - Górnik Zabrze 0:2 (0:1)
Lubański '39, '59(k)
Mimo, że do Sosnowca nie przyjechał Oślizło i Gorgoń, górnicy i tak zdołali wywieźć z Zagłębia, cenne (a jak się później przekonaliśmy decydujące o wejściu do finału) zwycięstwo. Oba trafienia dla Zabrza zaliczył Włodzimierz Lubański. Pierwszy gol padł po szybkim kontrataku, a drugi to efekt podyktowanego, za dotknięcie piłki ręką, rzutu karnego. I mimo, że sosnowiczanom udało się parokrotnie zagrozić bramce Kostki, ten popisywał się coraz to bardziej efektywnymi interwencjami. Dzięki temu Górnik ocalił wynik i jedną nogą był już w finale PP.
1/2 finału - spotkanie rewanżowe
01.07.1970. Górnik Zabrze - Zagłębie Sosnowiec 0:1 (0:1)
Mimo, że drugie spotkanie z Sosnowcem zakończyło się niekorzystnym dla trójkolorowych wynikiem, dzięki wygranej z pierwszego meczu, to Górnik awansował do finału Pucharu Polski. Samo spotkanie określane było przez wielu jako formalność i w rezultacie, takim się właśnie stało. Po przegranej na własnym stadionie, goście z Sosnowca skupili się głównie na grze defensywnej, co uniemożliwiło im rozwinięcie się w ataku. W składzie gospodarzy słabe spotkanie rozegrali Oślizło, Gorgoń i Deja. Nieskutecznością popisywał się także Wilczek. Jedynym graczem wykazującym inicjatywę w ofensywie był Lubański. Dobrą grę prowadził też Latocha, Kostka i Szołtysik. Po spotkaniu piętnaście tysięcy kibiców zgromadzonych na zabrzańskich trybunach skandowało nazwiska Lubańskiego i Jarosika, czyli kolejno króla i wicekróla strzelców ekstraklasy, uhonorowanych przez redakcję "Sportu" pamiątkowymi dyplomami i proporcami.
Finał
Stadion Śląski w Chorzowie
05.08.1970. Górnik Zabrze - Ruch Chorzów 3:1 (0:1)
Lubański '47(k), Banaś '52, Szaryński'56
-Teoretycznie powinien wygrać Górnik posiadający więcej wybitnych indywidualności. Uważam jednak, że wynik jest sprawą otwartą, a każda z drużyn ma szansę na zwycięstwo. - mówił przed finałowym spotkaniem Kazimierz Górski. Słowa trenera typujące na zwycięzce Górnika, stały się więc samosprawdzającą się przepowiednią. Ostra, wyrównana walka, twarda gra w polu i sporo sytuacji strzeleckich - taki scenariusz pisał się na Stadionie Śląskim w Chorzowie, gdzie rozegrano finał Pucharu Polski. Szeroka publiczność zgromadza na trybunach na brak emocji narzekać więc nie mogła. Mimo, że żaden z rywali ani na chwilę nie spuszczał z tonu, to z pojedynku zwycięsko wyszli trójkolorowi. I tym samym po raz kolejny udowodnili swoją wyższość nad odwiecznym rywalem. Początek spotkania układał się zdecydowanie po myśli niebieskich. Już w pierwszych sekundach rozpoczęli szturm na bramkę Zabrza. Pierwszy (i jak się później okazało także i jedyny) gol na ich konto padł więc w pierwszej połowie. Dzięki strzałowi Gomolucha, to podopieczni trenera Tadeusza Forysia zachodzili do szatni z podniesionymi czołami. Po przerwie za sprawą błędu w polu karnym Wyrobka (dotknął piłkę ręką) miny piłkarzom niebieskich zrzedły. Rzut karny podyktowany przez arbitra wykonywał Włodzimierz Lubański. I choć bramkarz Ruchu "wyczuł" strzał, piłka zdołała wtoczyć się do siatki. Gra z każdą minutą nabierała niezwykle szybkiego tempa, Górnik zaczął narzucać swój wyrafinowany styl gry. Na kolejne gole kibice z Zabrza długo czekać nie musieli. Po błędzie Pietrka broniącego kolejny armatni strzał Lubańskiego, na dobitkę zdecydował się Banaś. Tym oto sposobem mieliśmy już 2:1. Zaledwie kilka minut później swoim strzałem wynik zamknął znakomicie grający w całym spotkaniu Szaryński, którego gol przez wielu został uznany za najpiękniejszą bramkę finału. Ruch mimo niekorzystnego wyniku się nie poddawał i ambitnie walczył do ostatnich sekund. Parokrotnie zdołał wypracować sobie znakomite akcje, mogące zmienić stan na tablicy wynikowej. Zbyt dobry jednak na trafienia okazał się broniący bramki Zabrza, Hubert Kostka. Dzięki jego licznym interwencjom skazującym chorzowian na porażkę, po ostatnim gwizdku sędziego, trofeum trafiło w ręce kapitana górniczej jedenastki - Stanisława Oślizły.