23.06.1956 - Legia Warszawa - Górnik Zabrze 3:0: Różnice pomiędzy wersjami

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
(drobne uzupełnienie)
Linia 1: Linia 1:
 
{{Mecz
 
{{Mecz
  | data                      = 23 czerwca 1956 (sobota)
+
  | data                      = 23 czerwca 1956 (sobota), godzina 17:00
 
  | rozgrywki_i_sezon        = [[Sezon 1956 w Pucharze Polski|Puchar Polski 1956]]
 
  | rozgrywki_i_sezon        = [[Sezon 1956 w Pucharze Polski|Puchar Polski 1956]]
 
  | runda                    = Finał
 
  | runda                    = Finał
Linia 10: Linia 10:
 
  | herbdruzyna2              =  
 
  | herbdruzyna2              =  
 
  | miejsce                  = Warszawa, Stadion Dziesięciolecia
 
  | miejsce                  = Warszawa, Stadion Dziesięciolecia
  | sędzia                    = Mytnik (Kraków)
+
  | sędzia                    = Julian Mytnik (Kraków)
 
  | widzów                    = 20 000
 
  | widzów                    = 20 000
 
  | czas_gry                  =  
 
  | czas_gry                  =  
Linia 65: Linia 65:
  
 
[http://buwcd.buw.uw.edu.pl/e_zbiory/ckcp/p_sportowy/1956/nr075/directory.djvu Przegląd Sportowy nr 75 (1199)] (djvu)
 
[http://buwcd.buw.uw.edu.pl/e_zbiory/ckcp/p_sportowy/1956/nr075/directory.djvu Przegląd Sportowy nr 75 (1199)] (djvu)
 
 
  
 
[[Kategoria:Legia Warszawa|P1956.06.23]]
 
[[Kategoria:Legia Warszawa|P1956.06.23]]
 
[[Kategoria:Mecze w Pucharze Polski w sezonie 1956|1956.06.23]]
 
[[Kategoria:Mecze w Pucharze Polski w sezonie 1956|1956.06.23]]

Wersja z 17:58, 24 cze 2012

23 czerwca 1956 (sobota), godzina 17:00
Puchar Polski 1956, Finał
Legia Warszawa 3:0 (0:0) Górnik Zabrze Warszawa, Stadion Dziesięciolecia
Sędzia: Julian Mytnik (Kraków)
Widzów: 20 000
Herb.gif
Kowal 56
Brychczy 59
Strzykalski 70 k
1:0
2:0
3:0
Edward Szymkowiak
Horst Mahseli
Jerzy Woźniak
Henryk Grzybowski
Marceli Strzykalski
Lucjan Brychczy
Ernest Pol
Edmund Zientara
Henryk Kempny
Czesław Ciupa
Edmund Kowal
SKŁADY Józef Machnik
Henryk Zimmermann
Antoni Franosz
Henryk Hajduk
Eryk Nowara
Marian Olejnik
Henryk Szalecki
Manfred Fojcik (Ginter Gawlik)
Edward Jankowski
Henryk Czech
Ewald Wiśniowski
Trener: Ryszard Koncewicz Trener: Augustyn Dziwisz

Relacja

Przegląd Sportowy

Puchar Polski pozostał w stolicy. CWKS Warszawa - Górnik Zabrze 3:0. Zasłużony sukces wojskowych, ale poziom spotkania nie był godny finału.

Oczekiwany z dużym zainteresowaniem finałowy mecz piłkarski o Puchar Polski, kończący serię rozgrywek rozpoczętą we wrześniu 1955 r. przez około 5000 zespołów, przyniósł w sobotę 23 bm. Na Stadionie Dziesięciolecia w Warszawie drużyna CWKS Warszawa pokonała Górnik Zabrze w stosunku 3:0(0:0). Wielki Puchar pozostał więc i na następny rok w Warszawie. Na jego frontowej stronie wygrawerowana zostanie nazwa kolejnego piątego już zdobywcy.

Piłkarze CWKS zdobyli więc Puchar Polski po raz drugi i mają poważnie, największe ze wszystkich drużyn w Polsce, szanse na zdobycie go na własność. Jeżeli zdołają tylko powtórzyć sukces z dwu poprzednich lat i wygrają go znowu w sezonie 1956/57, puchar pozostanie w CWKS na zawsze. Zgodnie bowiem z regulaminem pucharu, nagroda przechodzi na własność klubu, który zdobędzie go trzykrotnie po kolei lub pięć razy w ogóle. Gratulujemy CWKS-owi ponownego zdobycia pucharu i życzymy dalszych sukcesów w tej najpopularniejszej i najbardziej powszechnej imprezie sportowej w Polsce.

Takim lub podobnym akordem należałoby zakończyć sprawozdanie z finałowego meczu o Puchar Polski. My jednakże użyliśmy tych słów na jego początku dlatego, aby relacji z doprawdy uroczystego momentu w historii naszego piłkarstwa nie zacząć od słów krytycznych a nawet przykrych. Bo szczerze mówiąc aktorzy sobotniego finału rozegranego na Stadionie Dziesięciolecia na ogół nie zasłużyli na pochwałę. Szczególnie wszyscy z drużyny zwycięzców, z tego zespołu, któremu serdecznie wypada serdecznie gratulować sukcesu.

Dziesiątki tysięcy entuzjastów piłki w Warszawie liczyły na lepszy poziom meczu, niż ten jaki zademonstrowano nam w sobotę, liczyliśmy na bardziej sportową postawę niektórych uczestników tego spotkania. Gdyby nie druga połowa meczu, znacznie lepsza i ciekawsza od pierwszej, należałoby oba zespoły mocno skrytykować za poziom gry, jakim poczęstowały one około dwadzieścia tysięcy cierpliwych widzów, zarażonych na przemoknięcie do "suchej nitki".

Obie drużyny rozpoczęły grę bardzo nerwowo, a kiedy przyszły pierwsze i następne niepowodzenia – zdenerwowanie, wzrosło do tego stopnia, że niektórzy zawodnicy zapomnieli zupełnie o celu i metodach sportowej walki, a wszyscy prześcigali się nawzajem w popełnianiu błędów. I trzeba było aż dłuższej przerwy między pierwszą i drugą połową meczu, aby obaj trenerzy mogli wprowadzić jakiś ład i porządek w szeregi swych zespołów.

Po przerwie poszło już lepiej i tę część meczu można od biedy uznać jako godną finałowego spotkania dwu czołowych drużyn w kraju. Całość spotkania nie stała jednak na pożądanym poziomie, a większą winę za to ponoszą właśnie piłkarze CWKS, faworyt meczu, którym mamy prawo stawiać wyższe wymagania, aniżeli ich przeciwnikowi.

Wspomnieliśmy już o nerwowej i stąd bardzo słabej grze obu drużyn w pierwszej połowie. Stawka meczu była duża – to prawda, ale jaszcze nie tak wielka, aby kilku zawodnikom CWKS i reprezentantom kraju odebrać zupełnie panowanie nad sobą. Podawali oni bowiem piłki wprost pod nogi przeciwnika, dogodnych pozycjach podbramkowych tracili ją w niezrozumiały sposób, a w końcu na bardzo ambitną postawę górników nie tak twardą (typową dla nich) walkę o każda piłkę odpowiedzieli kilkoma faulami, budzącymi niesmak nawet wśród sympatyków tej drużyny. "Popisali" się tym zwłaszcza Strzykalski i Kowal.

Pierwsza połowa meczu nie pozostawia więc dobrego wrażenia. Poza podanymi wyżej faktami na boisku panował chaos, którego przyczyn szukają jedni w śliskim terenie, inni znów w… lekceważeniu przeciwnika przez drużynę CWKS. Bardzo wątpimy czy powody te usprawiedliwiają postawę i grę miejscowych. Pamiętamy bowiem dobrze spotkanie CWKS-Górnik Zabrze w rozgrywkach mistrzowskich i wiemy, że gra obu zespołów była wówczas widowiskiem zasługującym na pełna pochwale, o klasę lepszym niż w sobotę. Dlaczego w sobotę było inaczej – to już sprawa gruntownej analizy meczu przez zawodników i kierownictwo jednej i drugiej drużyny.

Na wysokości zadania w drużynie CWKS stanął Grzybowski, Zientara, Kempny i okresami (kiedy nim grano) Ciupa. W Górniku najlepsza była linia obrony, zwłaszcza Franosz i Zimmermann i para pomocników – Nowara, Olejnik. Bramkarz Machnik miał doskonałe momenty i pretendowałby do miana najlepszego na boisku, gdyby nie fatalnie przepuszczona pierwsza bramka.

Mecz rozpoczął się dość obiecująco atakami CWKS. Ale wszystko urwało się po kilku minutach, gdy tylko zdobyta przez miejscowych bramka nie została uznana z powodu spalonego, co do którego i wśród zawodników i na widowni były duże rozbieżności. Nam się wydaje, że w tej bardzo niejasnej sytuacji decyzja s sędziego była słuszna, ponieważ uznanie bramki byłoby bardziej krzywdzące dla górników. Po tym zanotowaliśmy jeszcze gorący moment pod bramką CWKS, zakończony nie wykorzystanym przez górników wolnym pośrednim w 12 minucie oraz ładny strzał Brychczego obroniony przez Machnika na róg w 18 minucie.

Dopiero ostatnia minuta pierwszej połowy przerwała nudę i bezradną kopaninę. Na atak CWKS prawą strona, zakończony centrą Pohla i główka Kempnego obronioną przez Macnika, odpowiedział Górnik szybkim kontratakiem i przebojem Fojcika. Szymkowiak Miałsporo trudności z obrona dość przykrego, przyziemnego strzału.

Po przerwie gra stała się żywsza i prowadzona była "z głową". Górnik postanowił wykorzystać słabszą grę przeciwnika przed pauzą o grać na utrzymanie remisu. Licząc na szczęśliwe dla siebie rozstrzygnięcie jakimś udanym wypadem. Pozostali więc w ataku z 3 zawodników i zmobilizował silniejszą linie przed własną bramką.

Taka taktyka nie przyniosła jednak owoców. Atak miejscowych,lepiej niż poprzednio wspierany przez pomocników, coraz częściej znajdował drogę na przedpole przeciwnika i pozycje do strzałów. Przewaga CWKS przyniosła mu wreszcie w 11 minucie bramkę zdobytą przez Kowala po nie fortunnej akcji Machnika. W dwie minuty później Hajduk popełnia błąd taktyczny i Brychczy podnosi wynika na 2:0. Wynik ustalił w 25 minucie Strzykalski, wykorzystują rzut karny za zatrzymanie ręką przebijającego się z piłką napastnika CWKS.

Po zakończeniu meczu odbyło się wręczenie zwycięskiej drużynie zaszczytnego trofeum. Dokonał tego wiceprzewodniczący GKKF Procek w asyście 2 członków Prezydium SPN, L. Ryjskiego i J. Kubilota. Pierwszymi, którzy gratulowali zwycięzcom sukcesu byli piłkarze Górnika Zabrze.

(a), Przegląd Sportowy nr 75, 24 czerwca 1956

Linki zewnętrzne

Przegląd Sportowy nr 75 (1199) (djvu)