1966 - Puchar Intertoto
Kolejna edycja letniego turnieju piłkarskiego dla klubów europejskich, które nie zakwalifikowały się do innych głównych rozgrywek europejskich prowadzonych przez UEFA, rozegrała się z udziałem Górnika Zabrze, mimo zdobycia przez klub Mistrzostwa Polski, co oznaczało automatyczny udział w Pucharze Europy Mistrzów Krajowych. Klub jednak bardzo dopominał się o prawo uczestnictwa w ów rozgrywkach. Jak się później okazało, przepisy nie pozwoliły jednak zabrzańskiej drużynie zagrać w ćwierćfinale.
Rozgrywki grupowe
W rozgrywkach grupowych, Górnik Zabrze znalazł się w grupie III, razem z AIK Sztokholm, Eintrachtem Braunschweig i Carl Zeiss Jena.
Górnik Zabrze - AIK Sztokholm
Stadion Śląski w Chorzowie
19.06.1966 - Górnik Zabrze - AIK Sztokholm 3:2 (1:1)
Szołtysik '8, Lubański '62, [[Roman Lentner|Lentner '83
Do zwycięstwa była potrzebna nienadzwyczajna dyspozycja zespołu mistrza Polski. Napastnicy Górnika nie cofali się na własną połowę, gdy przeciwnik przechodził do ataku, a również i pomocnicy, gdy zapuścili się do przodu, nie wracali w porę. Goście rozwijali ataki pełną piątką, szybciutko wyrównując linię. Przed czterema obrońcami Górnika, wyrastało nieraz pięciu napastników AIK. Właśnie oba gole dla Szwedów padły po szybkich akcjach i przy liczebnej przewadze gości pod naszą bramką. Wprawdzie zaraz w 1. minucie meczu AIK posiadał okazję bramkową, jednak zaczęło się raczej "programowo", w 8. minucie Lubański głową posłał piłkę w poprzeczkę, zaś Szołtysik był na miejscu i również głową dobił piłkę do siatki. Można było oczekiwać, że posypią się dalsze bramki i wynik będzie wysoki, ale i Szwedzi zagrali bardzo dobry mecz. W 38. min. ich najlepszy napastnik, Carlsson zdobył wyrównanie. Na minutę przed końcem pierwszej połowy Pol sam mógł strzelać, lecz podał piłkę do jeszcze lepiej ustawionego Lubańskiego, ale ten strzelił w bramkarza. Po przerwie - ku zaskoczeniu - Szwedzi w ataku: mieli 2 pozycje. W 62. minucie bramkę uzyskuje jednak Górnik: strzela Lubański, piłka ociera się o głowę któregoś z obrońców i wpada do siatki. Lecz w 78. minucie po szybkiej akcji Carlsson ponownie wyrównuje. Na szczęście pięć minut później Lentner z bliskiej odległości zdobył trzecią bramkę, 3:2 dla Górnika.
Piłkarze AIK nie zagrali "turystycznie", lecz ambitnie walczyli o wywiezienie jak najlepszego rezultatu, co im się w końcu właściwie udało. Górnik nie był najlepiej usposobiony, zwłaszcza napastnicy. Jeden Szołtysik wykazywał ruchliwość i pracowitość. Brakowało w Górniku linii napędowej, jaką jest pomoc. Najlepiej zagrał Słomiany, który grał na środkowej obronie. W zespole AIK do najlepszych można zaliczyć bramkarza Lundquista, pomocnika Heninga i prawego łącznika Carlssona.
<zdjęcie nr 1>
Eintracht Braunschweig - Górnik Zabrze
Stadion Miejski w Braunschweigu
25.06.1966 - Eintracht Braunschweig - Górnik Zabrze 2:4 (0:1)
Lubański '32, '56, Szołtysik '61, Musiałek '65
Przeciwnicy zabrzan wiedzieli, że Górnik jest dobrą drużyną, ale to, co zobaczyli, przeszło ich najśmielsze oczekiwania. Górnik w opinii działaczy z Braunschweigu zademonstrował futbol, jaki oglądaliby częściej, futbol ładny, a równocześnie skuteczny. Piłkarze Górnika rozegrali faktycznie bardzo dobry mecz, a w drugiej połowie zademonstrowali kilka kapitalnych akcji zakończonych zdobyciem bramki lub nie, ale znakomitych pod względem inicjatywy i wykonania i zawsze nagradzanych burzliwymi oklaskami przez widownię. W ocenie fachowców Górnik przewyższał Eintracht wyszkoleniem technicznym, swobodą i pomysłowością akcji, bardzo sportową postawą, tak w poszczególnych pojedynkach o piłkę, jak i w zachowaniu się całej jedenastki na boisku.
Górnik uzyskał już na początku meczu przewagę w polu, jednakże na pierwszą bramkę musiał czekać ok. pół godziny, ponieważ z jednej strony doskonale spisywała się defensywa Eintrachtu, zwłaszcza bramkarz Jecker, z drugiej zaś napastnicy zabrscy długo nie mogli nastawić właściwie celownika. Mimo, że goście często przesiadywali na połowie przeciwnika i mieli ok. 5 doskonałych pozycji, z których przy lepszej dyspozycji strzałowej powinny paść bramki, tylko raz udało się Lubańskiemu zmusić Jackera do kapitulacji. Stało się to w 32. minucie gry, kiedy Lubański otrzymawszy piłkę od Pola, wyszedł na zupełnie czystą pozycję i plasowanym strzałem ulokował ją pewnie w siatce Eintrachta. W kilku innych sytuacjach nie zachowali się tak przytomnie jak Lubański, bardziej od niego rutynowani napastnicy Górnika Pol i Lentner, którzy nie zdołali wykorzystać podobnych szans. W innej sytuacji przed utratą dola uratował gospodarzy będący w świetnej formie ich bramkarz. Szołtysik wymanewrował kilku przeciwników i wypuścił na wolną pozycję Musiałka, który dobrze strzelił, ale Jacker wyczuł jego zamiary i zdołał odbić piłkę.
Także Górnik zamiast prowadzić już do przerwy 2-3 bramkami, schodzili do szatni jako zespół zdecydowanie lepszy, ale niezbyt jeszcze pewny swojego zwycięstwa. Jego sytuację pogorszył już na początku drugiej połowy fakt, że zbyt pewnie czujący się Słomiany dopuścił w 45. minucie do strzału najlepszego napastnika gospodarzy Grzyba i ten wyrównał stan gry na 1:1. Jednak niedługo świtała gospodarzom nadzieja na wywalczenie korzystnego rezultatu. Padający deszcz pozwolił górnikom na pełne wykorzystanie ich wyższych umiejętności technicznych, więc przewaga Polaków stała się wręcz miażdżąca i w ciągu niespełna kwadransa bramkarz Jacker musiał aż 3 razy wyjmować piłkę ze swej bramki. W 56. minucie Lubański, będąc sam na sam z bramkarzem został podcięty z tyłu przez obrońcę i dobrze prowadzący ten mecz sędzia z Düsseldorfu zarządził jedenastkę, pewnie wykorzystaną przez poszkodowanego. Dwie dalsze bramki były pięknym wykończeniem bardzo pomysłowych akcji gości. W 61. minucie prowadzili ją - nie dając obrońcom Eintrachtu możliwości dotknięcia piłki - Florenski, Musiałek, Szołtysik i Lubański, przy czym ten ostatni wypuścił na idealną pozycję Szołtysika i "Mały" wprowadził piłkę do bramki, podwyższając rezultat na 3:1. Jeszcze ładniejsza akcja poprzedziła czwartą bramkę górników: rozpoczęła się znowu od Florenskiego, a zastępujący Pola Wilczek, rozegrawszy szybko piłkę z Lubańskim, dośrodkował płasko wzdłuż linii bramkowej, atakowany przez obrońcę Lubański przepuścił centrę pod nogą, a nadbiegający Musiałek strzelił w 65. minucie nie do obrony.
Mając zapewnione zwycięstwo, Górnik zaczął grać na pokaz, za który zbierał zresztą oklaski, ale dalszych bramek to nie przyniosło. Pewność siebie udzielał się niestety obrońcom gości, którzy zachowali się dość biernie przy jednej z akcji gospodarzy i ułatwili w 86. minucie Grzybowi ponowne wyjście na dobrą pozycję strzałową. Wobec ostrego strzału napastnika Eintrachu, Gomola był bezradny i mecz zakończył się zdecydowanym, lecz niezbyt wysokim cyfrowo wynikiem 4:2 dla Górnika.
Carl Zeiss Jena - Górnik Zabrze
03.07.1966 - Carl Zeiss Jena - Górnik Zabrze 1:5 (1:1)
Czok '21, Musiałek '52, '62, '64, Wilczek '84
Doskonały mecz rozegrali w Jenie piłkarze Górnika Zabrze, mimo, że wystąpili tam osłabieni brakiem Gomoli, Oślizły i Lubańskiego. Szczególnie dobrze zagrali zabrzanie po przerwie. Wtedy z pierwszego składu nie grał kontuzjowany Lentner, jednak fakt ten nie miał zbyt dużego wpływu na postawę drużyny - pozostali zawodnicy spisywali się bowiem wręcz znakomicie. Dobrzy skądinąd obrońcy z Jeny byli bezradni wobec szybkich i pomysłowych akcji Polaków.
Wynik przywiózł Górnik z Jeny świetny, ale wbrew pozorom przeciwnik nie był zbyt łatwy. Sami zawodnicy uważali zaś, że mecz był trudny. Przed przerwą gra była wyjątkowo zacięta. Długimi okresami więcej mieli w niej do powiedzenia ostro i zdecydowanie atakujący gospodarze. Ofiarą twardej gry przeciwnika padł w 18. minucie Lentner, którego już do końca meczu zastąpił Czok. Rezerwowy piłkarz Górnika dobrze wprowadził się do gry. W 21. minucie wykorzystał on akcję całego napadu i uzyskał dla zabrzan prowadzenie. Do przerwy wynik brzmiał jednak 1:1. W 27. minucie Stein przejął piłkę na głowę po rzucie rożnym, egzekwowanym przez Ducke i zmusił Kostkę do kapitulacji.
Mecz był dobry już przed przerwą , ale dopiero w drugiej połowie na wyżyny swych niewątpliwie dużych możliwości wzniósł się Górnik. Trener Giergiel dokonał wtedy korzystnych przegrupowań w drużynie - Latocha przeszedł z pomocy na prawe skrzydło, a rolę drugiego - obok Szołtysika - rozgrywającego przejął, Ernest Pol. Ten duet dał prawdziwy koncert gry. Dzięki ich świetnej technice i pomysłowości piłka błyskawicznie wędrowała od nogi do nogi. Nikt jej nie przetrzymywał, nikt nie zabawiał się w kunktatora. Taki sposób gry całkowicie rozmontował szczelną dotychczas obronę gospodarzy. Para Pol - Szołtysik doskonale była zorientowana, że w Jenie w dobrej dyspozycji strzałowej jest Musiałek. Do niego więc kierowano większość podań. Efekt był znakomity - w ciągu 12 minut Musiałek zdobył trzy bramki. Klasyczny hat trick! W 64. minucie Górnik prowadził już 4:1. Ostateczny wynik meczu ustalił w 84. minucie Wilczek, który posłał piłkę do siatki po wzorowej akcji Szołtysika.
Górnik Zabrze - Carl Zeiss Jena
09.07.1966 - Górnik Zabrze - Carl Zeiss Jena 2:0 (0:0)
Mistrz Polski, Górnik Zabrze pokonał wicemistrza NRD Carl Zeiss Jena - 2:0 (0:0). Po zwycięstwie w Jenie 5:1 można się było spodziewać, że na własnym boisku wynik będzie również wysoki. Tymczasem goście wyciągnęli wnioski z porażki i w Zabrzu zastosowali wzmocnioną defensywę, utrzymując bardzo długo, bo aż do 87. minuty, wynik bezbramkowy. Wreszcie Czok strzelił pierwszą bramkę, wkrótce potem Musiałek drugą (pięknym strzałem z odległości ok. 20 metrów). Górnicy mieli przewagę, ale dopiero w końcówce potrafili uwidocznić ją konkretami: bramkami. Skomasowana obrona gości sprawiała gospodarzom duże trudności. W końcu jednak... musiała "pęknąć". Czwarty mecz w Pucharze Lata - czwarte zwycięstwo Górnika Zabrze.
<zdjęcie 2>
Górnik Zabrze - Eintracht Braunschweig
17.07.1966 - Górnik Zabrze - Eintracht Braunschweig 2:4 (1:2)
Górnik zaprezentował wakacyjną formę. Szczególnie obrona nie była żadną zaporą dla skutecznie, ale bardzo przejrzyście grających napastników niemieckich. Pierwszy punkt utracili Górnicy po rzucie rożnym, kiedy piłka, zupełnie płasko dośrodkowana, uderzyła o słupek i wpadła do siatki. Stojący przed bramkarzem obrońca Broja nie trafił w piłkę, a Kostka nie zrobił żadnego ruchu, mimo że przeszła ona tuż obok jego nóg. Drugi punkt dla gości zdobył Maas z bliskiej odległości, nie będą przez nikogo pilnowany. Trzecią natomiast utraconą przez zabrzan bramkę należy prawie w stu procentach zapisać na konto arbitra zawodów. Szczęśliwy strzelec Gerwien zagrał najpierw ręką i dopiero później zdobył się na strzał, który był do obrony. Niepodobna wygrać spotkania, jeżeli dysponuje się tylko jednym pełnowartościowym napastnikiem. W zespole Górnika był nim Musiałek, którego poczynania były zagrożeniem dla bramki strzeżonej przez Woltera. Cóż z tego, kiedy do jego postawy nie potrafili się dostroić ani Wilczek, ani Latocha. Dodać jeszcze trzeba, że Lentner grał bez większego animuszu i tylko od czasu do czasu decydował się na szybsze rajdy. Obrona Górnika przypominała... ser szwajcarski. Najgorszym zawodnikiem tej formacji był bezsprzecznie Kuchta.
Niemcy przyjechali do Zabrza bez zapasowego bramkarza, z jednym rezerwowym zawodnikiem. Nadarzyło im się jednak bardzo mało okazji, ale potrafili wszystkie wykorzystać. Na wysokości zadania stanął w drużynie gości przede wszystkim kadrowicz Ulsass, podobać się też mogli obaj skrzydłowi, tym bardziej, że ani Broja, ani Strączek nie potrafili w dostatecznej mierze uprzykrzyć życia. Lewy pomocnik Duiz jak oka w głowie pilnował Musiałka, który mimo to kilkakrotnie zdołał w imponującym stylu zmylić swego anioła stróża. Prócz Dulza należy wyróżnić rosłego stopera Baesego, który wygrywał większość pojedynków o górne piłki.
Ogólnie rzecz traktując, mecz ukazał typowo niemiecki futbol, oparty na należytym przygotowaniu kondycyjnym, pozbawiony jednak finezji oraz technicznych tricków. Nie ulega wątpliwości, że piłkarze Górnika, grający na normalnym poziomie, nie mieliby najmniejszych trudności z odesłaniem gości do domu z kilku bramkowym bagażem. Do niezwykle miernego widowiska dostroił się sędzia, myląc się w ocenie gry i nie korzystając z sygnalizacji asystentów na liniach.
AIK Sztokholm - Górnik Zabrze
23.07.1966 - AIK Sztokholm - Górnik Zabrze 1:1 (1:0)
Wilczek '73
Górnik mając zapewnione pierwsze miejsce w grupie pojechał do Sztokholmu bez żadnego obciążenia psychicznego. Obie strony (AIK zajmowało ostatnie miejsce w tabeli i nie miało szans na awans) potraktowały ten mecz ulgowo i były zadowolone z remisu 1:1. W pierwszej części spotkania więcej z gry mieli gospodarze, ale uważnie broniący Gomola nie pozwolił się zaskoczyć. Jeden moment nieuwagi Górników wykorzystali Szwedzi, zdobywając dzięki celnej główce Carlssona w 16 min. prowadzenie. Po przerwie w nieustannym ataku był Górnik i reprezentacyjny bramkarz Szwecji Lundquist poddany został ostremu egzaminowi. Tylko raz skapitulował przed precyzyjnym strzałem Wilczka w 73. minucie.
Tabela grupy
1. Górnik Zabrze 9:3 17:10
2. Eintracht Braunschweig 6:6 12:13
3. Carl Zeiss Jena 5:7 9:12
4. AIK Sztokholm 4:8 7:10
Wykluczenie z ćwierćfinału
Niedopatrzenie, nieznajomość, niedbalstwo? Jak to rozumieć? Górnik Zabrze uczestniczył w Pucharze Lata, zdobył mistrzostwo swej grupy i wywalczył sobie prawo do uczestnictwa w dalszych rundach tej imprezy. Mimo to został wyeliminowany. Dlaczego? Mistrz Polski nie został dopuszczony do ćwierćfinału przez komitet wykonawczy UEFA zgodnie z przyjętą uprzednio decyzją, że mistrz kraju uczestniczący w rozgrywkach o Klubowy Puchar Europy nie może brać udziału w żadnym innym turnieju tego typu (Puchar Zdobywców Pucharów, Puchar Targów, Puchar Lata). Było to wewnętrzne postanowienie UEFA z roku 1964, ogłoszone w oficjalnych sprawozdaniach tej instytucji, nie ujęte natomiast jeszcze w regulaminach poszczególnych turniejów. Uchwała ta posiada zresztą klauzulę - "z wyjątkiem przerwy letniej". Wynika z tego, że Górnik mógł brać udział tylko w rozgrywkach grupowych Pucharu Lata. Z chwilą jednak przeprowadzenia losowania i ogłoszenia terminarza PKME zakończył on praktycznie swój udział w imprezie. Podobny los spotkał mistrza NRD Vorwaerts Berlin.
Władze klubu mistrza Polski usilnie starały się o dopuszczenie do tych gier. Wysuwano mnóstwo argumentów szkoleniowych i finansowych, przed którymi ugiął się PZPN. Tylko, że polskie władze piłkarskie wyrażając zgodę zapomniały o wspomnianej uchwale UEFA. Wydaje się to tym bardziej zaskakujące, że we władzach komisji organizacyjnej Pucharu Lata zasiadał przedstawiciel PZPN wiceprezes K. Nowak.
Górnikowi ten połowiczny start przyniósł bardzo wątpliwe korzyści. Ta nieprzemyślana decyzja rzutowała również niekorzystnie na polskie wewnętrzne sprawy i nie wystawiła nam najlepszego świadectwa za granicą.