12.03.1967 - Górnik Zabrze - Cracovia 1:0

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
12 marca 1967
1. liga 1966/67, 14. kolejka
Górnik Zabrze 1:0 (0:0) Cracovia Zabrze
Sędzia: Marcinkowski (Łodź)
Widzów: ok. 10 000
Herb.gif HerbCracovia.gif
Szołtysik 50 1:0

Hubert Kostka
Rainer Kuchta
Stanisław Oślizło
Stefan Florenski
Henryk Latocha
Joachim Kubek
Zygfryd Szołtysik
Tadeusz Wanat (46 Alfred Olek)
Ernest Pol
Włodzimierz Lubański
Jerzy Musiałek
SKŁADY
Jałocha Henryk
Chemicz
Rewilak
Jałocha Kazimierz
Szymczyk
Rybka
Dawidczyński
Ślusarek
Orczykowski
Stokłosa
Krzysztof Hausner

Relacje

Kronika Górnika Zabrze

Górnik rozpoczął zmagania w rundzie wiosennej spotkaniem z zajmującą ostatnią pozycje w tabeli Cracovią. Mecz otwarcia obejrzało około 10 tys. widzów. Oczekiwania były spore, jednak gdyby na podstawie tego spotkania wydać opinie o aktualnej formie mistrza Polski, należałoby powiedzieć, że nie był on najlepiej przygotowany do sezonu i miał w tamtej chwili kilka luk w zespole. Największymi mankamentami drużyny z Zabrza był brak skrzydłowego i dziurawa obrona, natomiast najjaśniejszą postacią spotkania był Szołtysik, zdobywca przypadkowej bramki. Po rzucie rożnym wykonywanym z lewej strony powstało ogromne zamieszanie w polu karnym, po którym piłka przypadkowo trafiła w Szołtysika i wpadła do bramki.

Sport

Przypadkowa bramka rozstrzygnęła w Zabrzu - Awans Górnika bez fanfar

W 50 minucie gry po rzucie wolnym, wykonywanym przez Musiałka powstało pod bramką Cracovii zamieszanie. Bramkarz Jałocha minął się z piłką, która spadła na plecy Szołtysika i … wylądowała w siatce. Zdobyta w ten sposób bramka przyniosła górnikom zwycięstwo. Było ono szczęśliwe, ale trudno je uznać za niezasłużone. W przekroju całego spotkania, zabrzanie stanowili zespół bezwzględnie lepszy, dojrzalszy i posiadający w swym składzie więcej stylowych zawodników. Mieli oni zwłaszcza w pierwszej połowie gry dużą przewagę, która przeradzała się chwilami w oblężenie bramki Cracovii. Po przerwie spotkanie było bardziej wyrównane. Górnicy grali jednak wtedy praktycznie w dziesiątkę, ponieważ Floreński doznał kontuzji mięśnia i statystował tylko na prawej flance.

Mimo wyższości Górnika, Cracovia mogła zdobyć co najmniej punkt. Wystarczyło, aby przy stanie 1:0 krakowianie wykorzystali jedną z trzech dogodnych pozycji strzeleckich, w jakich znajdował się dwukrotnie Orczykowski, a raz Hausner. Były to pozycje tzw. stuprocentowe, jakich górnicy w tym meczu nie mieli. Napastnicy Cracovii nie stanęli jednak na wysokości zadania. Nie dopisały im nerwy, Orczykowski dwukrotnie strzelił Kostce wprost w ręce (67 i 68 min.). Hausner natomiast po idealnym prostopadłym „wystawieniu go” na wolną pozycję, będąc sam na sam z bramkarzem Górnika potknął się na piłce (83 min.).

Z Cracovią nie było wczoraj łatwo o pełny sukces. Skazywany w Zabrzu na pogrom outsider tabeli stanowił trudnego i wymagającego przeciwnika. Trener Niemiec, wydawał swym podopiecznym dyrektywy wybitnie defensywne, które realizowali oni niemal bezbłędnie. Plan gry „pasiaków” bazował na ścisłym „pressingu” oraz zwalnianiu tempa. Wszyscy piłkarze walczyli z niezwykłą ofiarnością, nie uznając straconych piłek i beznadziejnych sytuacji. Doskonale zwłaszcza spisywała się czwórka: Rewilak, Jałocha II, Rybka i Dawidczyński. Zawodnicy ci stworzyli przed własną bramką żelbetonową zaporę, w której kluczową rolę odgrywał troskliwy opiekun Lubańskiego – Jałocha II. Cała ta czwórka świetnie się rozumiała. Dodajmy, że także Stokłosa i Hausner częściej operowali w centrum boiska, niż na połowie przeciwnika, a zrozumiemy dlaczego atak górniczy miał takie trudności z wypracowaniem pozycji do strzałów i zdobyciem bramki. Sforsować tę „fortecę” można było tylko bardzo szybkimi, urozmaiconymi kombinacjami. Wymagało to jednak maksymalnego wysiłku, ustawicznego stosowania prostopadłych piłek na dostartowanie i zmian pozycyjnych. Górnicy tymczasem nie mieli ochoty do takiej gry. Chcieli odnieść zwycięstwo jak najmniejszym wysiłkiem, uważali że prędzej czy później krakowska obrona popełni błąd, który potrafią wykorzystać. Błąd taki faktycznie nastąpił. Wrażenie jednak jakie pozostawił mistrz Polski, nie mogło być oczywiście korzystne. Krytykowano go też ogólnie, zarzucając mu brak kondycji, szybkości, ambicji i tysiąc innych grzechów. Słyszeliśmy nawet opinię, że w takiej formie, jaką zademonstrował Górnik w niedzielę, czeka go już w przyszłą niedzielę nieuchronna porażka.

Osobiście nie podzielamy tego pesymizmu. Zgadzamy się naturalnie, że mecz był nudny i główną winę ponosi za to Górnik. Zgadzamy się również z tym że od drużyny mistrza Polski wymagać można przynajmniej trzydziestominutówki na najwyższym poziomie. Z drugiej jednak strony nie można na podstawie pierwszego w sezonie występu wyciągać aż tak daleko idących wniosków, jak to czyniła większość krytyków Górnika. Nie można np. mieć zastrzeżeń do Szołtysika. Dużo dobrych momentów miał Lubański. Cechowała go dynamika i ciąg na bramkę w typowym dla niego stylu przed odniesieniem kontuzji. Mocnymi punktami drużyny byli bramkarz Kostka i Oślizło (do czasu gdy miał za partnera Floreńskiego). Obiecującą wizytówkę złożył Musiałek. Szereg jego zagrań pozwala oczekiwać, ze będzie on wkrótce pełnowartościowym „asystentem” dla Lubańskiego i Szołtysika. Korzystne ogólnie wrażenie sprawiał w linii pomocy b. zawodnik ROW-u, Kubek oraz Latocha na lewej obronie. Poza tym trzeba pamiętać i o tym, że Górnik występował wczoraj w wybitnie osłabionym składzie. Brakowało w nim Olszówki, Wilczka, Lentnera, co nie mogło pozostać bez wpływu na samopoczucie zespołu. Na co więc zabrzan stać w wiosennej rundzie – zobaczymy za dwa – trzy tygodnie. Wtedy dopiero będzie można właściwie ocenić, zarówno całą drużynę jak i poszczególnych piłkarzy.

Mówią o meczu:

Trener Cracovii, Niemiec – ze łzami w oczach. Mieliśmy pecha. Uważam, że zasłużyliśmy na remis. Bramka którą straciliśmy była do uniknięcia. Mieliśmy również trzy świetne okazje do wyrównania. Wydaje mi się ze zabrzanie nie są najlepiej przygotowani do sezonu.

Trener Górnika, dr Kalocsai– Bardzo podobała mi się gra Cracovii. Górnik wygrał zasłużenie. Odnieślibyśmy z całą pewnością wyższe zwycięstwo, gdyby nie kontuzja Floreńskiego, która spowodowała, że musieliśmy grać w dziesiątkę i „przemeblować” całą drużynę. Cieszy mnie udany debiut Kubka, Latochy i Wanata.

Trener państwowy, Michał Matyas: - Rozpacz. Tak beznadziejnego Górnika nigdy jeszcze nie widziałem. „Mur” krakowian postawił zabrzan przed problemem nie do rozwiązania i to jest najbardziej tragiczne.

Tadeusz Bagier, Sport nr 30 z 13 marca 1967 r.