1969 - Tournée po Ameryce Południowej i Środkowej

Z WikiGórnik
Wersja z dnia 11:09, 13 maj 2011 autorstwa Hew (dyskusja | edycje) (24.01.1969 Górnik Zabrze - Kolumbia 2:0 (1:0))
Skocz do: nawigacja, szukaj

W 1969 roku zabrzanie po raz kolejny w przerwie między rozgrywkami udali się na tournée po Ameryce Południowej i Środkowej. W trakcie 40 dni spędzonych zagranicą zespół rozegrał 13 spotkań towarzyskich: 6 w Kolumbii, 3 w Ekwadorze i 4 w Kostaryce. Pierwsze trzy mecze w Kolumbii rozgrywane były o Puchar Bogoty, ale po wygranej i dwóch remisach zabrzanie zajęli w tym mini-turnieju drugie miejsce.

Prezes klubu Eryk Wyra opiekę nad zespołem podczas zagranicznego pobytu przekazał dyrektorowi Zabrzańskiego Zjednoczenia Przemysłu Węglowego, a zarazem przewodniczącemu Rady Opiekuńczej Klubu – mgr inż. Ludwikowi Jaworskiemu. Jak można przeczytać w klubowych kronikach z roku 1969, siedemnastu zawodników pod wodzą trenera Gézy Kalocsaya wyjechało do Ameryki w nowych garniturach z klubowymi emblematami. – Chcemy powtórzyć wyniki z ubiegłego roku i pragniemy godnie reprezentować polski futbol – mówił Stanisław Oślizło przed wyjazdem. Do Bogoty, stolicy Kolumbii, Górnik Zabrze podróżował przez Paryż, Londyn, Wyspy Bahama i Miami. W skład delegacji wchodzili: wspomniany wcześniej Ludwik Jaworski, przewodniczący wydziału ligi PZPN – Bolesław Górnicki oraz trener Géza Kalocsay, doktor zespołu Franciszek Pilch i zawodnicy.

Kadra Górnika Zabrze na tournée po Ameryce Południowej i Środkowej w 1969 roku:

Rainer Kuchta, Erwin Wilczek, Stefan Florenski, Roman Lentner, Henryk Latocha, Alfred Olek, Alojzy Deja, Włodzimierz Lubański, Hubert Kostka, Romuald Poloczek, Jerzy Wilim, Hubert Skowronek, Zygfryd Szołtysik, Jerzy Musiałek, Jan Gomola, Jerzy Gorgoń, Stanisław Oślizło

12.01.1969 Górnik Zabrze - Santa Fe 2:0 (1:0)

12.01.1969 (Kolumbia)
Górnik Zabrze – Santa Fe 2:0 (1:0)
1:0 – Lubański 23'
2:0 – Lubański 56'

Górnik: GomolaKuchta, Florenski, Oślizło, LatochaOlek, Wilczek, DejaSzołtysik, Lubański, Musiałek (Lentner)
Santa Fe: Ovajero – Carion, Llanos, Maya, Galeano – Retat (Valtinho), Basilico, Pipco – Canon, Pospiti (Klinger), Vasquez
Sędzia: Canesca (Chile)
Widzów: 25 000

Ulewny deszcz jaki towarzyszył meczowi w pierwszej połowie nie przeszkodził górnikom w zrealizowaniu swych planów taktycznych. Przejęli oni z miejsca inicjatywę, dyktując tempo i narzucając Kolumbijczykom własny styl gry. Zabrzanie stosowali na przemian w zależności od sytuacji raz krótkie, raz długie podania. Piłkarzom Santa Fe styl taki wybitnie nie odpowiadał. Szczególnie kłopoty sprawiały im prostopadłe, zaskakujące podania z zastosowaniem pozycyjnych zmian. Nie mogli się w tym absolutnie połapać. Walczyli ambitnie, ale przewaga Górnika rosła z minuty na minutę. Była to przede wszystkim zasługa Szołtysika, Olka i Dei. Zawodnicy ci całkowicie opanowali środkową strefę boiska z której raz po raz inicjowali akcje zaczepne. Pierwszą bramkę dla zabrzan zdobył w 23 min. Lubański. Strzelcem drugiej był również Włodek. Uzyskał ją po przerwie, w 56 min. Lubański, Szołtysik oraz Olek byli najlepszymi zawodnikami drużyny polskiej. Wyrazy uznania należą się jednak wszystkim piłkarzom Górnika. Zdobywca Pucharu Polski rozegrał doskonały mecz, nie mając w swych szeregach słabego punktu. Warto przypomnieć, że w ubiegłorocznym turnieju w Bogocie zabrzanie wygrali z Santa Fe 3:1
Źródło: Sport, 15 stycznia 1969

17.01.1969 Górnik Zabrze – Millonarios Bogota 2:2

17.01.1969 (Kolumbia)
Górnik Zabrze – Millonarios Bogota 2:2
Bramki dla Górnika: Wilim

Piłkarzom Górnika nie udało się w drugim występie w Kolumbii powtórzyć wyniku jaki uzyskał z Millonarios w lipcu ub. roku (5:0)! Tym razem zabrzanie musieli się zadowolić remisem 2:2. Rezultat nie jest na pewno zły. Oczekiwaliśmy jednak, że po świetnym występie przeciwko Santa Fe górnicy dadzą też sobie radę z jedenastką "milionerów". Niestety, napastnicy nie wykorzystali kilku dogodnych pozycji w ostatniej fazie spotkania i w rezultacie Górnik "tylko" zremisował. Bliższych szczegółów spotkania nie znamy. Prezentujemy więc tylko jego fragment przekazany przez telefoto...
Źródło: Sport, 20 stycznia 1969

19.01.1969 Górnik Zabrze - Węgry 2:2 (1:0)

19.01.1969 (Kolumbia)
Górnik Zabrze – Węgry 2:2 (1:0)
1:0 – Deja 12'
1:1 – Szoeke 70'
2:1 – Szołtysik 73'
2:2 – Szurgent 86'

Górnik: GomolaKuchta, Oślizło, Florenski, Gorgoń, Latocha, Wilczek, Deja, Szołtysik, Lubański, Wilim
Węgry: Szentmihalyi, Kaposta, Meszoely (Olah), L.Dunai, Bankuti, Szalai, Menczel, Szoeke, Branikovits, Szurgent, Juhasz

Któż może znać lepiej zalety i wady węgierskiego futbolu od dr Gezy Kalocsaia? Opiekun Górnika pilnie obserwował jedenastkę trenera Janosa Palfaia w jej zwycięskich spotkaniach z Millonarios (2:0) i Santa Fe (5:2). W wyniku tych obserwacji podjął decyzję: gramy z maksymalną ostrożnością, asekurujemy bramkę, by powstrzymać huraganowe ataki przeciwnika, a kiedy znajdziemy się w posiadaniu piłki, nacieramy czwórką i piątką zawodników. Ośliźle powierzył Kalocsai rolę wymiatacza, a czwórkę obrońców tworzyli: Kuchta, Florenski, Gorgoń i Latocha. Wilczek, Deja i Szołtysik otrzymali zadanie opanowania środka pola i wspierania wysunięte do przodu żądła - Lubańskiego i Wilima.
Była to, jak wykazały już pierwsze minuty, najbardziej słuszna taktyka. Węgrzy bowiem natarli z ogromną pasją, ich napastnicy bez przerwy "krążyli" w okolicach bramki Gomoli, ale niewiele umieli wskórać. Zabrski mur okazał się monolitem, w którym trudno było znaleźć chociażby małą szczelinę. W okresie kiedy defensywa Polaków toczyła heroiczne boje z szybkimi i świetnie wyszkolonymi zawodnikami Madziarów, którym z odsieczą śpieszył ofensywnie grający obrońca Kaposta - Deja zdobył prowadzenie. W 12 min. Lubański wymanewrował dwu obrońców, dostrzegł wychodzącego na wolną pozycję Deję i młody pomocnik strzałem z 12 metrów strzelił w górny róg.
Publiczność, która wcześniej oklaskiwała techniczne fajerwerki w wykonaniu Szoeke, Branikovitsa i Dunaia, teraz zmieniła obiekt sympatii. Brawa przeznaczyła dla dojrzałości taktycznej górników i ich skutecznej gry w obronie oraz kontratakach. Okazji do nagradzania dojrzałej gry zabrzan miała w pierwszej połowie sporo. Wprawdzie optycznie w dalszym ciągu przeważali Węgrzy, ale każda kontra w wykonaniu Lubańskiego i Wilima wytwarzała w ich linii obronnej znacznie więcej zamieszania niż stała przewaga Madziarów.
W przerwie nad Bogotą przeszła ulewa. Jeszcze przez pierwszy kwadrans drugiej części dawała się we znaki zarówno piłkarzom jak i kibicom. Ale najbardziej jej skutki odczuwał Gomola. Najpierw brawurowo obronił strzał Branikovitsa, później sparował "dobitkę" i... nie podniósł się z ziemi. W ekipie zabrzan zapanowała ogromna konsternacja. Gomolę zniesiono z boiska i przez kilka minut zastanawiano się, kto ma zająć jego miejsce. Z odsieczą pośpieszyli działacze Millonarios i... rezerwowy bramkarz tego klubu przywdział dres Górnika. Spisywał się nie najgorzej, ale do klasy Kostki i Gomoli jeszcze mu daleko. W 70. minucie skapitulował przed strzałem Szoeke z najbliższej odległości. 1:1. Górnicy zdawali sobie sprawę, że tylko zwycięstwo zapewni pierwsze miejsce w turnieju. Ruszyli więc do ataku i szybko zdobyli ponownie prowadzenie. Jego autorem był Szołtysik, który kapitalnie strzelił z 30 metrów. Piłka trafiła jeszcze po drodze w nogę Olaha i zmylony Szentmihalyi nie miał żadnych szans obrony...
Górnik już był w przysłowiowym "ogródku', już witał się z ogromnym pucharem (waży 10 kg). Aż do 86 minuty skutecznie odpierał desperackie ataki rywala. I właśnie na cztery minuty przed końcem padło wyrównanie. Autorem bramki był Szurgent, a jej współautorem Kaposta. Prawy obrońca zapędził się daleko do przodu, wypuścił prostopadłym podaniem Szurgenta i ten strzelił nie do obrony.
Zwycięzcami turnieju została w ten sposób olimpijska reprezentacja Węgier w której szeregach aż roi się od zawodników, którzy występowali już w narodowej drużynie. Zabrzanie musieli się zadowolić drugim miejscem oraz pochlebnymi recenzjami. Komentator "El Tiempo" napisał po zakończeniu turnieju: "Węgrzy byli na pewno najbardziej efektownie grającą drużyną, ale mistrz Polski raz jeszcze potwierdził, że doskonale rozumie zasady nowoczesnego futbolu, że potrafi skutecznie bronić i groźnie kontratakować."
Źródło: Sport, 22 stycznia 1969

24.01.1969 Górnik Zabrze - Kolumbia 2:0 (1:0)

24.01.1969 (Kolumbia)
Górnik Zabrze – Kolumbia 2:0 (1:0)
1:0 – Skowronek 31'
2:0 – Szołtysik 54'
<

Górnik: GomolaKuchta, Oślizło, Florenski, Latocha (70’ Gorgoń), Musiałek, Wilczek, Deja, Skowronek, Wilim, Szołtysik
Fragment wywiadu z Hubertem Kostką, który przedwcześnie wrócił do kraju po kontuzji nabytej się na jednym z treningów w Kolumbii:
- Drużyna Górnika wygrała 2:0 występując w tym pojedynku w zestawieniu:Gomola, Kuchta, Oślizło, Florenski, Latocha (na 20 min. przed końcem spotkania Latochę zastąpił Gorgoń), Musiałek, Wilczek, Deja, Skowronek, Wilim, Szołtysik. Mimo poważnego osłabienia chłopcy rozegrali najlepsze z dotychczasowych spotkań. Słowem forma zwyżkuje, w następnych meczach wyniki powinny być również dobre. Pierwsza połowa pojedynku z reprezentacją Kolumbii była raczej wyrównana. W tym okresie Górnik zdobył bramkę z kapitalnej akcji zainicjowanej przez Kuchtę, ten przekazał piłkę do Skowronka, który scentrował ją pod bramkę przeciwnika, a nadbiegający Deja nieuchronnym strzałem z woleja z odległości ok. 6 metrów zdobył prowadzenie. Druga połowa była już jednostronnym popisem polskiego zespołu, który nadawał ton grze czego efektem była druga bramka uzyskana po solowym zagraniu Szołtysika. Po minięciu dwóch obrońców, wyciągnął on w pole bramkarza i ten ponownie musiał wyjmować piłkę z siatki. O przewadze Górnika świadczy fakt, że Kolumbijczycy nie stworzyli przez całe spotkanie żadnej groźniejszej sytuacji. Muszę tu wspomnieć, że najlepszym zawodnikiem meczu był zdobywca drugiego gola - Szołtysik. Obok niego w polskim zespole doskonałą partię rozegrał Oślizło.
Źródło: Sport, 27 stycznia 1969