06.03.1966 - Cracovia - Górnik Zabrze 2:3 pd.
6 marca 1966 Puchar Polski 1965/66, 1/16 finału |
Cracovia | 2:3 pd. (1:1, 2:2, 2:2) | Górnik Zabrze | Kraków, stadion Wawelu Sędzia: Marian Środecki (Wrocław) Widzów: 15 000 |
Orczykowski 14 Orczykowski 71 |
1:0 1:1 2:1 2:2 2:3 |
Lubański 41 Kowalski 89 Lubański 110 | ||
Michno Dzierżak Rewilak Chemicz Mikołajczyk Szymczyk Krzysztof Hausner Dawidczyński Stokłosa Orczykowski Zuśka |
SKŁADY | Jan Gomola Waldemar Słomiany Stanisław Oślizło Stefan Florenski Henryk Broja Jan Kowalski Erwin Wilczek Włodzimierz Lubański Zygfryd Szołtysik Alfred Olek (? Roman Lentner) Jerzy Musiałek | ||
Trener: Adam Niemiec | Trener: Władysław Giergiel |
Relacja
Sport
Obrońca pucharu zmuszony do 2 godz. walki w Krakowie. W 89 min Cracovia prowadziła 2:1
Pucharowa inauguracja sezonu piłkarskiego 1966 omal nie zakończyła się wielką sensacją. Niewiele bowiem brakowało, a mistrz Polski i obrońca pucharu – Górnik Zabrze znalazłby się już w 1/16 poza brzegiem PP, wyeliminowany przez lidera II ligi – Cracovię. Na niepełne jednak 2 minuty przed upływem normalnego czasu Lentner z bardzo trudnego kąta posłał piekielną bombę w przeciwny róg bramki – łudząco podobną do tej, kiedy to zdobywając trzecią bramkę dla swoich barw, wyrównał stan meczu w pamiętnym spotkaniu z Wisłą w Krakowie na 3:3, co w konsekwencji doprowadziło do spadku Wisły z I ligi.
Jeżeli krakowianom należą się same pochwały za niesłychanie ambitną i ofiarną postawę – to jednak trzeba im wytknąć zasadniczy błąd taktyczny. Było nim niezbyt szczelne skomasowanie defensywy na kilkadziesiąt sekund przed gwizdkiem kończącym drugie 45 minut gry. Tylko na skutek tego nieobstawiony Lentner mógł dojść do strzału, wobec którego Michno był bezradny.
Mimo, że w tym samym czasie, kiedy rozgrywano pasjonujący pojedynek na stadionie w Bronowicach, telewizja nadawała bezpośrednio po sobie dwie transmisje sportowe na stadionie Wawelu zgromadził się komplet widzów. Byli oni świadkami szybkiej i bardzo interesującej gry, choć padający od rana deszcz zmienił boisko w teren, który stawiał piłkarzom trudne wymagania.
Cracovia zaimponowała ofiarnością i tym, co nazywamy sercem do gry. Mimo braku Kowalika prowadziła przez długie okresy wyrównany pojedynek z zespołem, którego każdy piłkarz przewyższał odpowiednika na swojej pozycji w drużynie krakowskiej przede wszystkim umiejętnością realizowania taktycznych zamierzeń.
Piłkarze z Zabrza dopiero w obliczu niebezpieczeństwa pokazali, na co ich stać. Od 71 minuty rozpoczęli bezustanny szturm na bramkę Michny, w pobliże której często wędrowali nawet Słomiany i Oślizło. Pod nieobecność kontuzjowanego Pola rolę dyrygenta ofensywy Górnika spełniali na przemian Szołtysik i Wilczek. Oni to raz po raz wysyłali w bój Lubańskiego i Lentnera i w ten sposób nie dawali ani chwili oddechu defensywie biało-czerwonych. Wśród niej – jak zwykle – Michno i Rewilak byli klasą dla siebie. Niemniej jednak najbardziej rzucającym się w oczy piłkarzem „pasiaków” był Szymczyk. Spełniał on rolę drugiego stopera, a jednocześnie dyrygenta ofensywy. Cóż dziwić się więc, że w dogrywce zabrakło mu sił. Nad podziw dobrze również spisał się Orczykowski, który zapisał się w pamięci widzów dwiema pięknymi bramkami. Wszyscy pozostali piłkarze Cracovii zademonstrowali formę, która ich zwolenników napawa otuchą.
Górnicy stanęli do gry po długiej podróży na trasie ok. 5000 km z dalekiej Armenii. Mimo to starali się oni uzasadnić swoje wysokie aspiracje dążąc do wydobycia z gry najbardziej pięknych, widowiskowych elementów. To sprawiło, że premiera piłkarska w Krakowie była zachęcająca i będzie się ją długo wspominać.
Stanisław Habzda, Sport nr 28, 7 marca 1966