11.11.1962 - Ruch Chorzów - Górnik Zabrze 2:1: Różnice pomiędzy wersjami

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
m (usunięcie kategorii)
m
Linia 43: Linia 43:
  
 
[[Kategoria:Mecze w ekstraklasie w sezonie 1962/63|1962.11.11]]
 
[[Kategoria:Mecze w ekstraklasie w sezonie 1962/63|1962.11.11]]
[[Kategoria:Ruch Chorzów|1962.11.11]]
+
[[Kategoria:Ruch Chorzów|1L1962.11.11]]

Wersja z 21:53, 24 lut 2012

Świetny mecz rozegrał bramkarz Ruchu – Pietrek, będąc jednym z głównych autorów zwycięstwa chorzowian. (Fot. Jerzy Bydliński [w:] „Sport” nr 135 z dnia 12.11.1962, s. 1)

12. kolejka

Spotkanie ligowe nr 15 (derby nr 26) – 11 listopada 1962 (niedziela)

Ruch Chorzów 2:1 (2:0) Górnik Zabrze

2 gwiazdki „Sportu”

Frekwencja: ok. 10 000

Sędzia: Marcinkowski (Łódź)

Strzelcy bramek:

1-0 - Eugeniusz Lerch 1 min.

2-0 - Eugeniusz Lerch 40 min.

2-1 - Joachim Czok 65 min.

Skład i noty Ruchu wg „Sportu”:

Henryk Pietrek 3,5, Eugeniusz Pohl 2, Mieczysław Siemierski 2,5, Alojzy Łysko 2, Antoni Nieroba 4, Zygmunt Pieda 2 (30. Rudolf Wrzesiok 1), Kazimierz Polok 2, Bernard Bem 2, Eugeniusz Lerch 2,5, Roman Kasprzyk 1,5, Eugeniusz Faber 2,5

Trener Sándor Tatrai

Skład i noty Górnika wg „Sportu”:

Hubert Kostka 2, Stefan Florenski 2, Stanisław Oślizło 2,5, Edward Olszówka 1,5, Ginter Gawlik 2, Jan Kowalski 2, Joachim Czok 2, Erwin Wilczek 2, Jerzy Musiałek 1,5 (46. Edward Jankowski 1,5), Zygfryd Szołtysik 2, Roman Lentner 2,5

Trener Edwald Cebula

Przedostatni mecz rundy jesiennej sezonu 1962/63 – pierwszego w historii polskiej piłki rozgrywanego systemem jesień – wiosna. Wielkie derby Śląska, które miały rozstrzygnąć, czy tytuł mistrzowski na półmetku zdobędą podopieczni Edwarda Cebuli, który zastąpił po niespełna dwóch miesiącach pracy Feliksa Karolka, oficjalnie „rezerwowego” trenera, czy rozgrywki zakończą się „martwym biegiem”. W Zabrzu bardziej niż ich wynikiem zajmowano się trzymiesięczną dyskwalifikacją Ernesta Pola, otrzymaną za picie przez niego piwa do obiadu, mimo zakazu trenera Ryszarda Koncewicza, po meczu reprezentacji z Czechosłowacją w Bratysławie (28.10.1961r.). Przez cały tydzień działacze Górnika starali się wyjednać dla niego u władz piłkarskich akt łaski. Niestety nic jednak nie wskórali. Pol był nieocenionym dyrygentem gry, w tym meczu musiała go więc zastąpić para Zygfryd Szołtysik – Erwin Wilczek. Strata podziałała jednak na cały zespół mobilizująco, górnicy nie stali więc na straconej pozycji. W Chorzowie wierzono jednak, że nieobecność kluczowego zawodnika przeciwników, ułatwi zadanie niebieskim.

Przypuszczenia niebieskich potwierdziły się, jednak kibice Ruchu i Górnika dawno już nie byli wystawieni na taką ciężką próbę nerwów. Na rozmokłym, pokrytym kałużami deszczu boisku, rozegrał się wielki dramat, zakończony„happy endem” dla zawodników i zwolenników chorzowian. Równie dobrze mógł on jednak przynieść sukces zabrzanom. W drugiej połowie spotkania gra toczyła się niemal wyłącznie na połowie chorzowian, pod bramką Henryka Pietrka rozgrywały się dantejskie sceny, wydawało się, że nic nie uratuje Ruchu przed porażką. Całym efektem 45-minutowego ataku Górnika pozostała jednak tylko honorowa bramka, zdobyta przez Joachima Czoka.

Dla każdego bezstronnego widza zwycięstwo chorzowian stanowiło przede wszystkim nagrodę i premię za jedyną w swoim rodzaju ambicję, ofiarność i determinację całej drużyny i wszystkich indywidualnie graczy. Nie zmniejszała ich zapału ani przewaga zabrzan, ani mokre boisko, ani bolesne upadki, faule przeciwnika, czy własne zmęczenie. Walczyli o każdą piłkę, dwoili się i troili, zgodnie realizowali zasadę „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. A było ich wówczas na boisku tylko dziewięciu. W pierwszej połowie Ruch stracił Zygmunta Piedę, a zaraz po przerwie kontuzji doznał Alojzy Łysko i Rudolf Wrzesiok. Ten pierwszy zmienił pozycję z Eugeniuszem Faberem, gdzie statystował do końca gry, a poturbowany przez Edwarda Jankowskiego Wrzesiok ledwo się trzymał na nogach. Kulejąc kończyli spotkanie Eugeniusz Faber i Kazimierz Polok. Po ostatnim gwizdku sędziego zniesiony do szatni został natomiast Eugeniusz Lerch. Największy wkład w zwycięstwo chorzowian miał jednak Antoni Nieroba, nazwany przez prasę nawet „księdzem Kordeckim”, dyrygent gry swej drużyny. Ponadto chyba najlepszy mecz w swej dotychczasowej karierze rozegrał Henryk Pietrek. Bronił, jak w transie, piąstkując bomby, z najbliższej odległości w chwili, gdy wydawało się, że muszą one nieuchronnie wylądować w siatce. Nie można też zapominać o strzelcu dwóch bramek. Przy pierwszej, strzelonej w 1 minucie gry, Eugeniusz Lerch poszedł razem z Faberem i instynktownie wyczuł, gdzie przyjdzie jego centra. Przy drugiej bramce dobił również bardzo przytomnie strzał Kasprzyka odbity od poprzeczki. Kolejnymi ojcami zwycięstwa byli Faber, szczególnie gdy w drugiej połowie grał w obronie, oraz Siemierski, stabilizujący tyły chorzowian. Chyba tylko Wrzesiok wypadł poniżej oczekiwań.

W Górniku zawiódł przede wszystkim atak. Jerzy Musiałek, Roman Lentner, Zygfryd Szołtysik, Erwin Wilczek i Joachim Czok chcieli wjechać z piłką do bramki i to był główny mankament ich akcji. Osobny rozdział stanowią w tym meczu faule Edwarda Jankowskiego. Gdy Górnik opuszczał stadion, towarzyszyły mu gwizdy i okrzyki potępienia pod adresem całej zabrskiej drużyny. W ostentacyjnych złośliwościach wyładowywał swoje zdenerwowanie grą przeciwnika na czas. Dyskwalifikacja Pola okazała się więc fatalną stratą. Mimo to, Górnik utrzymał pozycję przodownika tabeli, jednak już tylko lepszą różnicą bramek.