13.04.1958 - Górnik Zabrze - Gwardia Warszawa 3:4: Różnice pomiędzy wersjami

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
(drobne uzupełnienie)
Linia 8: Linia 8:
 
  | wynik_poszczegolne_czesci = (3:2)
 
  | wynik_poszczegolne_czesci = (3:2)
 
  | drużyna2                  = [[Gwardia Warszawa]]
 
  | drużyna2                  = [[Gwardia Warszawa]]
  | herbdruzyna2              =  
+
  | herbdruzyna2              = {{Herb|nazwaklubu=GwardiaWarszawa}}
 
  | miejsce                  = Chorzów, Stadion Śląski
 
  | miejsce                  = Chorzów, Stadion Śląski
 
  | sędzia                    = Stanisław Marciniak (Łódź)
 
  | sędzia                    = Stanisław Marciniak (Łódź)

Wersja z 19:11, 7 kwi 2013

13 kwietnia 1958 (niedziela), godzina 16:30
1. liga 1958, 4. kolejka
Górnik Zabrze 3:4 (3:2) Gwardia Warszawa Chorzów, Stadion Śląski
Sędzia: Stanisław Marciniak (Łódź)
Widzów: 25 000
Herb.gif HerbGwardiaWarszawa.gif

Kowal 15
Jankowski 27

Pol 45 k
0:1
1:1
2:1
2:2
3:2
3:3
3:4
Hachorek 2


Gawroński 35

Hachorek 48
Hachorek 56 k
Józef Machnik
Antoni Franosz
Stefan Florenski
Henryk Hajduk
Ginter Gawlik
Marian Olejnik
Ernest Pol
Edward Jankowski
Edmund Kowal
Roman Lentner
Henryk Szalecki
SKŁADY Tomasz Stefaniszyn
Wojciech Woźniak
Zdzisław Maruszkiewicz
Wojciech Hodyra
Ryszard Wiśniewski
Emil Szarzyński
Jan Gawroński
Adam Brzozowski
Stanisław Hachorek
Zbigniew Szarzyński
Krzysztof Baszkiewicz
Trener: Zoltán Opata Trener: Tadeusz Foryś

Relacja

Program meczowy.

Przegląd Sportowy

Gwardia Warszawa wygrywa z mistrzem Polski 4:3. Hachorek pokazał jak się strzela.

Mistrz Polski i lider I ligi Górnik Zabrze pokonany na własnym boisku! To prawdziwa niespodzianka, tym większa, iż gospodarze bardzo solidnie się do tego spotkania przygotowywali, przebywając nawet na specjalnym zgrupowaniu w Świerklańcu, gdzie mieli wypocić z siebie nabytą w czasie świąt ospałość.

Niespodzianka tym większa, te Gwardia wygrała zasłużenie, choć uśmiechnęło się do niej szczęście, które jednak — jak zwykle — sprzyja lepszym. Tą lepszą drużyną byli na boisku warszawiacy. Już w pierwszych 10 minutach gry dali oni pokaz doskonałego futbolu, przesiadując pod bramką Górnika i zatrudniając Machnika. Gdy już w 2 minucie Hachorek po płynnej akcji ataku wjechał z piłką niemal do bramki, zdobywając prowadzenie, wydawało się, iż gwardziści rozgromią mistrza Polski. Tak bowiem składnie grali przez następnych 8 minut podopieczni trenera Forysia.

Zabrzanie jednak, to też nie ułomki. Potrafili otrząsnąć się z dużej przewagi gości, by z kolei przejść do generalnego natarcia, które z małymi wyjątkami trwało do końca pierwszej połowy. Ale i w tym okresie gry Gawroński nieoczekiwanie zdobył wyrównującą bramkę, wpychając do siatki piłkę wypuszczoną przez Machnika po centrze z prawej flanki. Gawroński bardzo delikatnie zaatakował Machnika i była to najczystsza bramka, choć wielu dopatrywało się faulu warszawskiego napastnika.

Pod koniec I polowy Stefaniszyn miał pełne ręce roboty i choć puścił on trzy bramki, to jednak nic nie można mu zarzucić. We wszystkich bowiem wypadkach interweniował z kocia zwinnością, był jednak bezradny wobec precyzyjnych strzałów zabrskich bombardierów. Po zmianie stron Górnik ruszył do natarcia i znów Stefaniszyn miał okazje, popisania się swą formą, wyłapując groźny strzał Lentnera. Gdy piłkę wybił i przeniosła się ona na pole karne Górnika, podanie otrzymał Hachorek i, mimo trudnej pozycji strzeleckiej wpakował piłkę do siatki strzałem z woleja w górne okienko.

Utrata bramki podziałała na zabrzan jak czerwona płachta na byka. Znów ruszyli oni do natarcia, wypracowując sobie , wiele pozycji, które zakończono oddaniem groźnych strzałów. Stefaniszyn był jednak zawsze na posterunku. Interweniował skutecznie, w najgorszym wypadku wybijał piłkę na korner.

Gdy napór górników trochę zelżał, Gwardia przystąpiła do ataku, który zakończył się zdobyciem bramki z rzutu karnego za rękę Olejnika. Przy tej okazji warto podkreślić, iż egzekutor jedenastki Hachorek tak zwiódł Machnika, iż rzucił się on w prawy róg bramki, podczas gdy piłka potoczyła się w przeciwną stronę.

Teraz Górnik postawił wszystko na jedną kartę. Atakował falami, jednak napastnikom i brak już było siły do oddania strzału, wobec którego Stefaniszyn byłby bezradny. Gwardziści od zdobycia zwycięskiej bramki grali wzmocnioną defensywą, co wcale nie umniejsza ich sukcesu, na który rzetelnie zasłużyli. Gwardia przeciwstawiła mistrzowi Polski większą szybkość I tym atutem pokonała zabrzańskiego lwa w jego jaskini. W ataku Gwardii i wyróżnił się Hachorek, dobre momenty miał Baszkiewicz, który o mało co nie zdobył bramki bezpośrednio z rzutu rożnego. Defensywa wypadła bez zarzutu, nawet weteran Maruszkiewicz grał niemal bez pudła. Stefaniszynowi poświęciliśmy już sporo miejsca, jednak należy jeszcze raz podkreślić jego dobrą formę i uznanie kapitanatu PZPN.

Górnik właściwie zawiódł. Atak, pozbawiony Fojcika, nie miał kierownika w całym tego słowa znaczeniu. Funkcję tę spełniali niemal wszyscy napastnicy, jednak bez większego powodzenia. Jankowski i Lentner wypadli najlepiej na całej linii, zawiódł natomiast kadrowicz Pohl. Podobnie Jak i inny wybraniec kapitanatu pomocnik Gawlik, który był mało widoczny.

Przegląd Sportowy nr 59, 14 kwietnia 1958

Linki zewnętrzne