24.05.1980 - Widzew Łódź - Górnik Zabrze 6:1: Różnice pomiędzy wersjami
(dodane kategorie) |
|||
(Nie pokazano 5 wersji utworzonych przez 3 użytkowników) | |||
Linia 1: | Linia 1: | ||
− | ''' | + | {{Mecz |
+ | | data = 24 maja 1980 | ||
+ | | rozgrywki_i_sezon = [[Sezon 1979/80|1. liga 1979/80]] | ||
+ | | runda = 27. kolejka | ||
+ | | drużyna1 = [[Widzew Łódź]] | ||
+ | | herbdruzyna1 = {{Herb|nazwaklubu = WidzewLodz}} | ||
+ | | wynik = 6:1 | ||
+ | | wynik_poszczegolne_czesci = (5:1) | ||
+ | | drużyna2 = {{Górnik}} | ||
+ | | herbdruzyna2 = {{Herb|nazwaklubu = }} | ||
+ | | miejsce = Łódź | ||
+ | | sędzia = Ryszard Boniecki (Warszawa) | ||
+ | | widzów = ok. 15 000 | ||
+ | | czas_gry = | ||
+ | | gol1 = Pięta 3<br /><br />Pięta 30<br />Możejko 37<br />Surlit 40<br />Boniek 43<br />Tłokiński 88 | ||
+ | | stan = 1:0<br />1:1<br />2:1<br />3:1<br />4:1<br />5:1<br />6:1 | ||
+ | | gol2 = <br />Dolny 11 g | ||
+ | | żółtekartki1 = | ||
+ | | żółtekartki2 = | ||
+ | | czerwonekartki1 = | ||
+ | | czerwonekartki2 = | ||
+ | | sklad1 = Klepczyński<br>Tłokiński<br>Żmuda<br>Grębosz<br>Możejko<br>Marchewka<br>Rozborski<br>Boniek<br>Surlit<br>Pięta<Br>Smolarek | ||
+ | | sklad2 = [[Waldemar Cimander]]<br>[[Bernard Jarzina]]<br>[[Jerzy Gorgoń]] (46. [[Marian Zalastowicz]])<br>[[Tadeusz Dolny]]<Br>[[Zbigniew Rolnik]]<br>[[Emil Szymura]] (81. [[Krzysztof Szwezig]])<br>[[Stanisław Curyło]]<br>[[Joachim Hutka]]<br>[[Ireneusz Lazurowicz]]<Br>[[Edward Socha]]<br>[[Andrzej Pałasz]] | ||
+ | | trener1 = Jacek Machciński | ||
+ | | trener2 = [[Władysław Żmuda]] | ||
+ | }} | ||
+ | |||
+ | == Relacja == | ||
+ | |||
+ | [[Plik:24 05 1980 Widzew Lodz - Gornik Zabrze program.jpg|thumb|300px|Program meczowy.]] | ||
+ | |||
+ | === Sport === | ||
+ | |||
+ | '''Tego nie pamiętają najstarsi łodzianie''' | ||
+ | |||
+ | ŁÓDŹ. Jeszcze nigdy w I-ligowej historii Widzew nie wygrał tak wysoko, do tego zwycięstwo odniesione zostało przecież nie nad Polonią, Zawiszą, czy innym słabeuszem, a nad samym Górnikiem, mającym podobne, jeśli nie większe aspiracje niż łódzka drużyna. | ||
+ | |||
+ | Łodzianie z miejsca odkryli karty i pokazali jak będą grać. W 2 min. Pieta i Smolarek przeprowadzili szybki dwójkowy atak, wymiana piłek zdezorientowała obronę, spod końcowej linii Smolarek dośrodkował, a Pięta był szybszy niż niezdecydowanie reagujący Cimander. Zanim się górnicy połapali w czym rzecz już sunęły następne ataki. Do ósmej minuty Widzew stworzył trzy sytuacje, określane mianem stuprocentowych. | ||
+ | |||
+ | Górnik jednak w tym momencie też nie grał źle. Goście przetrzymali ten pierwszy szturm i sami zaczęli kontratakować. Łódzcy obrońcy nie bardzo mogli poradzić sobie z szybkim Pałaszem, nie znajdując często innego sposobu na jego powstrzymanie jak faul. W 10 min. Pałasz uciekł Żmudzie, który przed linią pola karnego był zmuszony zatrzymać go nieprzepisowo. Szymura wykonywał wolnego, z grupy stłoczonej pod bramką najwyżej wyskoczył Dolny i po dziesięciu minutach zamiast 2 – 3 bramkowego prowadzenia Widzewa, był tylko remis. | ||
+ | |||
+ | Co się jednak odwlecze... W dalszym ciągu gra była bardzo ciekawa, obie drużyny atakowały, na razie bez rezultatu. Tajfun przyszedł w 30 min. W ciągu następnego kwadransa Widzew strzelił cztery gole w sposób rzadko oglądany na naszych stadionach. Górnicy stali bezradnie jak bokser z opuszczoną gardą, patrząc co wyprawia Smolarek, Pięta, Boniek i Surlit, wspomagani przez bocznych obrońców. W 30 minucie swojego drugiego gola strzelił Pięta, ogrywając sprytnie w zamieszaniu Gorgonia w 36 minucie Możejko przegrał pojedynek o piłkę z Szymurą, by... strzelić gola po akcji Smolarka. Teraz Widzew postanowił strzelać z daleka. W 39 minucie silnym typowym dla siebie uderzeniem popisał się Surlit; w 43 – Cimandra po raz piąty pokonał finezyjnym strzałem Boniek. | ||
+ | |||
+ | Trenerowi Górnika nie pozostawało nic innego, jak po boksersku rzucić ręcznik, co też praktycznie uczynił, wycofując z gry Gorgonia (oficjalny powód – kontuzja) i nakazując swojemu zespołowi cofnięcie się do głębokiej defensywy. Jacek Machciński oszczędzić doszczętnie już przecież upokorzonego rywala, bo takich emocji jak w pierwszych 45 minutach, po przerwie już nie było. Czasami do przodu przedzierał się Socha, czasem ruszał Curyło, rzadko Pałasz. | ||
+ | |||
+ | Górnicy bronili własnej bramki jak przy bezbramkowym remisie, ale i tak nie ustrzegli się szóstego gola. W 88 minucie, po strzale Surlita, któryś z obrońców odbił piłkę, wyskoczył do niej Tłokiński i celnym strzałem zaakcentował swoją świetną grę w tym spotkaniu. | ||
+ | |||
+ | Przy takiej różnicy klasy nikt chyba nie miał pretensji do sędziego, ten jednak wyraźnie odstawał od poziomu meczu. W 40 minucie nie zaliczył gola dla Górnika (przy stanie 4:1), gdy po strzale Sochy piłka trafiła w słupek i Grębosz wybił ją już spoza linii, a pomyłki przy ocenie rogów były wręcz irytujące. | ||
+ | |||
+ | ''P.M., Sport nr 101 z 26 maja 1980r.'' | ||
+ | |||
− | |||
− | |||
[[Kategoria:Mecze w ekstraklasie w sezonie 1979/80|1980.05.24]] | [[Kategoria:Mecze w ekstraklasie w sezonie 1979/80|1980.05.24]] | ||
− | [[Kategoria:Widzew Łódź| | + | [[Kategoria:Widzew Łódź|1L1980.05.24]] |
Aktualna wersja na dzień 14:02, 4 lis 2013
24 maja 1980 1. liga 1979/80, 27. kolejka |
Widzew Łódź | 6:1 (5:1) | Górnik Zabrze | Łódź Sędzia: Ryszard Boniecki (Warszawa) Widzów: ok. 15 000 |
Pięta 3 Pięta 30 Możejko 37 Surlit 40 Boniek 43 Tłokiński 88 |
1:0 1:1 2:1 3:1 4:1 5:1 6:1 |
Dolny 11 g | ||
Klepczyński Tłokiński Żmuda Grębosz Możejko Marchewka Rozborski Boniek Surlit Pięta Smolarek |
SKŁADY | Waldemar Cimander Bernard Jarzina Jerzy Gorgoń (46. Marian Zalastowicz) Tadeusz Dolny Zbigniew Rolnik Emil Szymura (81. Krzysztof Szwezig) Stanisław Curyło Joachim Hutka Ireneusz Lazurowicz Edward Socha Andrzej Pałasz | ||
Trener: Jacek Machciński | Trener: Władysław Żmuda |
Relacja
Sport
Tego nie pamiętają najstarsi łodzianie
ŁÓDŹ. Jeszcze nigdy w I-ligowej historii Widzew nie wygrał tak wysoko, do tego zwycięstwo odniesione zostało przecież nie nad Polonią, Zawiszą, czy innym słabeuszem, a nad samym Górnikiem, mającym podobne, jeśli nie większe aspiracje niż łódzka drużyna.
Łodzianie z miejsca odkryli karty i pokazali jak będą grać. W 2 min. Pieta i Smolarek przeprowadzili szybki dwójkowy atak, wymiana piłek zdezorientowała obronę, spod końcowej linii Smolarek dośrodkował, a Pięta był szybszy niż niezdecydowanie reagujący Cimander. Zanim się górnicy połapali w czym rzecz już sunęły następne ataki. Do ósmej minuty Widzew stworzył trzy sytuacje, określane mianem stuprocentowych.
Górnik jednak w tym momencie też nie grał źle. Goście przetrzymali ten pierwszy szturm i sami zaczęli kontratakować. Łódzcy obrońcy nie bardzo mogli poradzić sobie z szybkim Pałaszem, nie znajdując często innego sposobu na jego powstrzymanie jak faul. W 10 min. Pałasz uciekł Żmudzie, który przed linią pola karnego był zmuszony zatrzymać go nieprzepisowo. Szymura wykonywał wolnego, z grupy stłoczonej pod bramką najwyżej wyskoczył Dolny i po dziesięciu minutach zamiast 2 – 3 bramkowego prowadzenia Widzewa, był tylko remis.
Co się jednak odwlecze... W dalszym ciągu gra była bardzo ciekawa, obie drużyny atakowały, na razie bez rezultatu. Tajfun przyszedł w 30 min. W ciągu następnego kwadransa Widzew strzelił cztery gole w sposób rzadko oglądany na naszych stadionach. Górnicy stali bezradnie jak bokser z opuszczoną gardą, patrząc co wyprawia Smolarek, Pięta, Boniek i Surlit, wspomagani przez bocznych obrońców. W 30 minucie swojego drugiego gola strzelił Pięta, ogrywając sprytnie w zamieszaniu Gorgonia w 36 minucie Możejko przegrał pojedynek o piłkę z Szymurą, by... strzelić gola po akcji Smolarka. Teraz Widzew postanowił strzelać z daleka. W 39 minucie silnym typowym dla siebie uderzeniem popisał się Surlit; w 43 – Cimandra po raz piąty pokonał finezyjnym strzałem Boniek.
Trenerowi Górnika nie pozostawało nic innego, jak po boksersku rzucić ręcznik, co też praktycznie uczynił, wycofując z gry Gorgonia (oficjalny powód – kontuzja) i nakazując swojemu zespołowi cofnięcie się do głębokiej defensywy. Jacek Machciński oszczędzić doszczętnie już przecież upokorzonego rywala, bo takich emocji jak w pierwszych 45 minutach, po przerwie już nie było. Czasami do przodu przedzierał się Socha, czasem ruszał Curyło, rzadko Pałasz.
Górnicy bronili własnej bramki jak przy bezbramkowym remisie, ale i tak nie ustrzegli się szóstego gola. W 88 minucie, po strzale Surlita, któryś z obrońców odbił piłkę, wyskoczył do niej Tłokiński i celnym strzałem zaakcentował swoją świetną grę w tym spotkaniu.
Przy takiej różnicy klasy nikt chyba nie miał pretensji do sędziego, ten jednak wyraźnie odstawał od poziomu meczu. W 40 minucie nie zaliczył gola dla Górnika (przy stanie 4:1), gdy po strzale Sochy piłka trafiła w słupek i Grębosz wybił ją już spoza linii, a pomyłki przy ocenie rogów były wręcz irytujące.
P.M., Sport nr 101 z 26 maja 1980r.