06.11.1977 - Górnik Zabrze - Stal Mielec 2:2

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
6 listopada 1977
1. liga 1977/78, 15. kolejka
Górnik Zabrze 2:2 (1:1) Stal Mielec Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Marian Kustoń (Poznań)
Herb.gif
Gzil 9

Curyło 77
1:0
1:1
2:1
2:2

Buda 36

Szarmach 86
Fischer
Jarzina
Gorgoń
Wieczorek
Lazurowicz (50 Bindek)
Szołtysik
Curyło
Kurzeja
Hutka
Popowicz (73 Marcinkowski
Gzil
SKŁADY
Trener: Hubert Kostka Trener: Pawlikaniec

Relacje

Sport

Szarmach uratował punkt dla Stali

Wydaje się, że kryzys który trawił zespół Górnika od jakiegoś czasu minął. W pojedynku z mielczanami zespół zabrzan dał z siebie wszystko i był bardzo bliski zdobycia obydwu punktów. Nie udało się za sprawą Szarmacha, b. napastnika Górnika. On to, niezbyt imponując swoją grą w ciągu całego meczu, w 85 minucie zdobył się na dynamiczny rajd i po minięciu Gorgonia oraz wyciągnięciu z bramki Fischera wyrównał na 2-2!

Po zmianie stron Górnik wyraźnie przeważał. Efektem owej przewagi był gol zdobyty sprytnie przez Curyłę, który z bardzo ostrego kąta pokonał bramkarza Stali. Ale wtedy górnicy nieco się rozluźnili i w efekcie stracili jeden punkt wskutek błędu defensorów. W ostatniej minucie po kornerze Kurzei wszyscy piłkarze Górnika "gościli" pod bramką Kukli. Tymczasem Kosiński wybił piłkę daleko w pole, gdzie trójka mielczan miała przed sobą tylko Bindka. Na szczęście dla zabrzan, St. Karaś nie wytrzymał nerwowo, wyszedł przed Bindka w momencie kiedy piłkę do niego kierował Szarmach. Oczywiście spalony.

W Górniku najsilniejszą formacją była defensywa, ale dobre wrażenie pozostawili również gracze linii środkowej. Coraz lepiej poczyna sobie w nowym otoczeniu eks-rzeszowianin Curyło, który zdobył bramkę a ponadto w 35 minucie popisał się kapitalnym strzałem z dystansu, po którym piłka trafiła w słupek. W Górniku znów rej wodził niezmordowany Szołtysik. Po przeciwnej stronie liderem zespołu miał być Kasperczak, ale raził on powolnością i w żadnym wypadku nie był pierwszoplanowym graczem Stali. Szarmach był mało widoczny, ale "swoje zrobił". W pierwszej połowie dwa razy potężnie strzelił, minimalnie chybiając celu, a raz po wolnym Fischer z wielkim trudem obronił jego strzał.

Jan Fiszer, Sport nr 215 z dnia 07.11.1977r.