13.05.1956 - Górnik Zabrze - Lech Poznań 3:0

Z WikiGórnik
Wersja z dnia 12:52, 10 kwi 2014 autorstwa 23 (dyskusja | edycje)
(różn.) ← poprzednia wersja | przejdź do aktualnej wersji (różn.) | następna wersja → (różn.)
Skocz do: nawigacja, szukaj
13 maja 1956
1. liga 1956, 8. kolejka
Górnik Zabrze 3:0 (2:0) Lech Poznań Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Czesław Popłatek (Kraków)
Widzów: 5 000
Herb.gif HerbLechPoznan.gif
Gawlik 2
Jankowski 7 g
Jankowski 56
1:0
2:0
3:0
Józef Kaczmarczyk
Henryk Zimmermann
Antoni Franosz
Henryk Hajduk
Eryk Nowara
Marian Olejnik
Henryk Szalecki
Ginter Gawlik
Edward Jankowski
Henryk Czech
Ewald Wiśniowski
SKŁADY Jan Konenc
Władysław Sobkowiak
Zygfryd Słoma
Henryk Pietrzak
Kazimierz Wróbel
Eugeniusz Rosik
Florian Wojciechowski
Janusz Gogolewski
Teodor Anioła
Jan Kaczmarek
Konrad Piechowiak
Trener: Augustyn Dziwisz Trener: Mieczysław Tarka

Relacja

Sport

Przed meczem kapitan górników — Olejnik oświadczył nam, że jego koledzy zamierzają odrobić utracone w Krakowie bramki. Nie bardzo chciało nam wierzyć że zdeklasowana przed tygodniem drużyna odzyska równowagę po tak silnym wstrząsie. Okazało się jednak że zabrzanie stanęli do spotkania z niedawnym liderem bez najmniejszego kompleksu.

Lotna piątka napadu Górnika była wczoraj nie do utrzymania. Jankowski, Czech i Szalecki, z dużo większa swoboda poruszali się w bajorach błota, niż ociężały Sobkowiak i starzejący się Słoma. Bardzo często uwalniali oni się spod opieki kryjących ich przeciwników zanim jedenastka Anioły zdołała się skoncentrować Górnik prowadził 2:0. Autorem pierwszej bramki był Gawlik, który w dość szczęśliwy sposób skierował piłkę do bramki Konenca. Druga bramka była popisowym numerem Jankowskiego, Wiśniowski oddał z dużej odległości silną górną centrę, piłka szybowała tuż pod poprzeczką. Dobrze ustawiony Konenc wyskoczył do niej i wydawało się że zdoła ją złapać baz większych trudności. W tym momencie wyrósł nagle obok niego Jankowski i po wspaniałym wyskoku ulokował piłką główką w siatce. Bramka ta zupełnie załamała poznaniaków. Przez długie okresy znajdowali się oni w desperackiej obronie, w której często brali nawet udział Anioła i Wojciechowski. Zdawało się że dalsze bramki dla górników będą tylko kwestii czasu. Zabrzanie jednak dość nierozsądnie szafowali zapasem sił i napór ich na bramkę Konenca stawał się z każdą minutą słabszy. Jedynie Gawlik i Jankowski starali się by poznański bramkarz miał zatrudnienie. Po jednym z zagrań tej dwójki padła trzecia bramka którą z dość problematycznej pozycji zdobył Jankowski.

Kolejarz zagrał bardzo słabo. Trudno było się w nim dopatrzeć niedawnego przodownika rozgrywek ligowych. Na dobrą sprawę jedynie Konenc i Pietrzak zasłużyli na wyróżnienie.

Stanisław Wojtek, Sport nr 39 z 15 maja 1956 r.

Przegląd Sportowy

Górnik Zabrze - Kolejarz 3:0 (2:0)

Tylko defensywa gości stała na wysokości zadania

Spotkanie zespołów, które przed tygodniem doznały kompromitujących porażek nie zapowiadało specjalnych emocji, zwłaszcza, że przed gwizdkiem sędziego lunął deszcz, zmieniając boisko w teren niezbyt nadający się do gry. Nie sprawdziły się jednak przewidywania malkontentów: górnicy, od gwizdka oznajmiającego początek spotkania, ruszył do huraganowego ataku, wynikiem którego było zdobycie prowadzenia już w drugiej minucie. Autorem bramki był Gawlik, dogodną pozycję wypracował mu Jankowski, wymanewrowawszy defensorów Lecha. W pięć minut później Górnik prowadził już 2:0. Bramkę zdobył Jankowski, który uprzedził Konenca w wyskoku górnej piłki, posyłając ja głową do siatki.

Tak więc w 7 minucie spotkania rozstrzygnęły się losy 2 punktów. Wysiłek jaki włożyli górnicy w huraganową ofensywę wnet dał o sobie znać. Mniej więcej na 20 minut gra wyrównała się, ale anemicznie grający atak kolejarzy nie potrafił wypracować sobie dogodnych sytuacji do zdobycia bramki. Pieczołowicie pilnowany Anioła był mało widoczny i nie nadawał tonu grze ataku poznańskiego.

Po przerwie górnicy przystąpili ponownie do zdecydowanego ataku w 56 min. Jankowski stojąc wyraźnie na spalonej pozycji ustalił wynik spotkania. Od tego momentu gra stracił zupełnie na wartości, gospodarze zadowolili się łupem trzech bramek zaś Lech … przez Piechowiaka dogodnej sytuacji strzelił w słupek też spoczęli na laurach. Poderwali się dopiero do skuteczniejszej gry w ostatnich pięciu minutach, lecz nie zdołali strzelić honorowej bramki. Zresztą nie zasłużyli na nią, bowiem ich linia ofensywna prawie nie istniała.

W zespole gospodarzy wyróżnił się Nowara, Jankowski i Czech. Bardzo mało zatrudniony bramkarz Kaczmarczyk nie budził zaufania. W Lechu lepszą częścią drużyny była defensywa z bramkarzem Konencem na czele.

(O.), Przegląd Sportowy nr 57, 14 maja 1956 r.

Linki zewnętrzne